Jezus wyszedł na górę (...) i nauczał ich tymi słowami: „... Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią...” (Mt 5, 7).
Brzmią mi te słowa jak kolejny etap formacji chrześcijańskiej, skierowanej nie tylko do każdego wierzącego w Chrystusa, ale też do każdego człowieka. Te słowa zawsze intrygowały i zawsze budziły nadzieję. W tych, którzy miłosierdzia potrzebowali i poszukiwali go, budziły nadzieję, że warto miłosierdzia szukać i o miłosierdzie prosić, bo jest przecież szansa na jego uzyskanie w tym świecie. W tych, którzy gotowi byli pełnić czyny miłosierdzia, budziły nadzieję, że nie będą odebrani wyłącznie w kategoriach dziwaka czy naiwnego, gdyż mają się w czynach miłosierdzia powołać na te głębokie słowa Jezusa Chrystusa, wpisane już na zawsze w kulturę człowieka, wpisane w kulturę świata i zmieniające tę kulturę. Zmieniające jej wartość, zmieniające oblicze świata.
Brzmią mi te słowa jak zaproszenie do wstąpienia na kolejny, wyższy stopień schodów ogólnoludzkiej duchowości, wkomponowanej w „obraz i podobieństwo Boga”. Stawiam sobie jednak w tym miejscu pytanie, czy na ten stopień mogą wejść tylko ci, którzy opanowali już stopnie poprzednie, czy też można traktować kolejne błogosławieństwa jako autonomiczne zaproszenie możliwe do realizacji w dowolnej kolejności, czy też tylko wtedy, gdy wszystkie błogosławieństwa będą potraktowane łącznie? Nie ma wątpliwości, że dojrzała postawa chrześcijańska zakłada przyjęcie wszystkich słów „Błogosławieni...”. Mam też głębokie przekonanie, że kolejność tych słów układa się w logiczny program formacji człowieka i świata (chociaż jest tu mowa o Bożej logice) uwzględniającej wszystkie uwarunkowania grzesznego człowieka i dotkniętego grzechem człowieczym świata, prowadzącej jednocześnie do nowego obrazu świata, funkcjonującego według zasad Królestwa Bożego. Jeśli jednak znalazłby się ktoś, kto swoje życie opiera tylko na jednym z błogosławieństw, nie wątpię, że szczerym sercem wchodzi na Bożą drogę, otwartym umysłem dotyka Tajemnicy Prawdy, i jest w stanie odczuwać nowy smak Życia („Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”).
Brzmią mi te słowa w miłosiernych, którzy miłosierdzia dostąpią, jak szansa budowania nowej relacji między człowiekiem i Bogiem. Miłosierdzie czysto ludzkie jest zawsze zawodne, uznaniowe, „balansujące” od łagodnej i współczującej miłości aż do wyrozumiałej sprawiedliwości, czyli zawsze niepewne. Miłosierdzie Boga jest niezawodne, jest nieustannym pochylaniem się nad konkretnym człowiekiem i nad ludzkością. Jest znajomością stanu tego człowieka i stanu ludzkości, i jest podawaniem ręki, dźwiganiem, dawaniem nowej szansy, źródłem nadziei wbrew nadziei, okazaniem zaufania po raz kolejny... Takiego miłosierdzia mogą dostąpić ci, którzy taki obraz miłosierdzia dynamicznego, czynnego, twórczego, przepełnionego miłością, a jednocześnie ufnie sprawiedliwego wprowadzą we własne myśli i czyny.
„Błogosławieni miłosierni...”. Wiele razy proszono nas o miłosierdzie. Wiele razy ja i ty prosiliśmy o miłosierdzie. Wiele razy dostąpiliśmy miłosierdzia. Czasem wyśmiane, czasem wzgardzone, czasem zdeptane przez nadużycia miłosierdzie kiełkuje jednak na nowo w glebie ludzkich serc, wzrasta i owocuje. I to jak owocuje! Ostatnie dziesięciolecie (przywołuję tu także setną rocznicę urodzin św. Siostry Faustyny) postawiło Prymat Miłosierdzia na świeczniku wartości, które człowiek rozpoznaje w Duchu Świętym. Ostatnie lata, wraz z ustanowieniem Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, poniosły tę wartość jak nową iskrę w cały świat. Niesie się ona pozornie niezauważalna w wyschniętą ściółkę ludzkich serc potrzebujących miłosierdzia.
A świat potrzebuje miłosierdzia. A Bóg okazuje nam miłosierdzie i czeka na nasze miłosierdzie.
To szczególna szansa dla świata, dla narodów, dla rodziny, dla ciebie i dla mnie.
„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią...”. Czy słyszysz?
Niech zstąpi Duch Twój...! Niech się rozwija wyobraźnia miłosierdzia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu