Konflikt pomiędzy przyrodnikami a biblistami początkowo wydawał się nie do pogodzenia. Podłożem tego była doktryna, która uważała Kościół katolicki za wroga wszelkiego postępu. W końcu XIX wieku powszechnie uważano, że ewolucja jest nie do pogodzenia z wiarą. Stawiano wtedy taką alternatywę: albo prawdziwa jest ewolucja, albo też Pismo Święte. Papież Jan Paweł II uznał, że proces wzajemnej wrogości pomiędzy wiarą a naukami przyrodniczymi następuje wtedy, gdy obie te dziedziny przekraczają swoje kompetencje. To przekroczenie ze strony religii następuje, gdy Biblia odczytywana jest dosłownie, a w naukach przyrodniczych, jeśli przy ich pomocy tworzy się światopogląd. Obecnie, kiedy klimat wrogości zaczął się zmieniać, podjęto próby naukowego dialogu, który doprowadził do pogłębienia wiedzy biblijnej i przyrodniczej. W materialistycznej wizji świata wykorzystano teorię ewolucji Darwina (choć on sam był człowiekiem wierzącym). Trzeba zauważyć, że dzieła Darwina nigdy nie były przez Kościół zakazane. Kościół też w żadnej formie nie potępił teorii ewolucji jako takiej, pomimo że wewnątrz jego struktur lokalnych wysuwano tego rodzaju żądania i propozycje. Ze względu na to, że przez długie lata konflikt ten był nierozstrzygnięty, a wzajemna wrogość narastała, katoliccy uczeni często nie chcieli zajmować się problemami związanymi z ewolucją. W związku z tym nauki te rozwinęły się w krajach protestanckich, co pogłębiło tylko wzajemne niezrozumienie się. Już Sobór Watykański I uznał, że nauki przyrodnicze i Pismo Święte nie są ze sobą sprzeczne. Jeszcze wcześniej św. Augustyn zwracał uwagę, iż celem Biblii nie jest przekazanie nam wiedzy przyrodniczej, gdyż: „Nigdzie nie czytamy w Piśmie, iżby Pan powiedział: Posyłam wam Ducha Świętego, aby pouczał was o biegu słońca lub księżyca. Chciał z nas uczynić chrześcijan, a nie przyrodników”. Zgodnie z tą uwagą, teolodzy przestali dosłownie odczytywać opis stworzenia świata i człowieka. Dziś opis ten Kościół uznaje jako symboliczny. W symbolice tej zwraca uwagę proces stwarzania. Wszystko, co otacza człowieka, Bóg stworzył swoim „słowem”. Jedynie człowieka Bóg stworzył nie tylko przez „słowo”, ale też za pomocą „czynu”, z konkretnej materii, a więc bez udziału „krwi bogów”, czy też drogą spłodzenia go przez bóstwa. Człowiek zaistniał na obraz Boży. Wobec tego, że w świecie starożytnym dominowało wielobóstwo - choćby w Babilonie, dokąd Żydzi zostali uprowadzeni - w IX wieku przed Chrystusem było czczonych ok. 65 tys. bóstw, oraz występowała ogromna różnorodność poglądów na temat pochodzenia człowieka, np. że jest potomkiem jednego z bogów. Istniała, zatem konieczność wyraźnego i jednoznacznego wskazania, że człowieka stworzył jeden wszechmocny Pan i Stwórca całego wszechświata, ze zwykłej materii, czyli prochu, bo u Boga wszystko jest możliwe. W związku z tym sam opis stworzenia odczytywany jest dziś jako pewna forma literacka, bardzo popularna w literaturze starożytnego Wschodu. Zgodnie z tą formą zdarzenia zgrupowano w symboliczny ciąg o 7-dniowym trwaniu, w którym kulminacja akcji przypada na sam koniec. W opisie tym chodziło o umowną stylizację, której nie trzeba było traktować dosłownie. Odczytanie właściwego sensu w biblijnym opisie stworzenia umożliwiło pełną akceptację Kościoła dla wszystkich badań nad ewolucją świata i człowieka. Wciąż nowe odkrycia archeologiczne, antropologiczne i geologiczne sytuują powstanie pierwszego człowieka ok. 2,5 mln lat temu. Jego rozwój fizyczny i cywilizacyjny odbywa się do dnia dzisiejszego. W ten sposób antagonizm pomiędzy ewolucjonizmem a teologią stał się mniej ostry. Coraz powszechniej także wielu teologów widzi w ewolucjonizmie poważną, dobrze udokumentowaną teorię przyrodniczą o dużych walorach poznawczych. Zarówno przyrodnicy, jak i teolodzy doszli do wniosku, że obie te dziedziny są autonomiczne, posługują się innymi metodami badawczymi, a ich wyniki nie mogą być sobie wzajemnie narzucane.
W swoim wystąpieniu Ksiądz Profesor poruszył też wiele innych jeszcze zagadnień o doniosłym znaczeniu dla teologii i nauk przyrodniczych. Szczegółowo scharakteryzował odkrycia najstarszych szczątków człowieka i jego ewolucyjny rozwój aż do czasów historycznych. Wspomniał też o integrystach, którzy nadal usiłują odczytać Biblię w jej dosłownym brzmieniu. Zaważył, że w tym ujęciu dzieło stworzenia byłoby narzucaniem absolutnie wolnemu Bogu tylko jednego sposobu stworzenia całego kosmosu, przyrody i człowieka. Stwórca bowiem mógł dowolnie powołać do istnienia wszystko, co uznał za niezbędne w sposób tylko Jemu wiadomy. Zainteresowani tym ciekawym tematem słuchacze zaprosili Księdza Profesora na cykl dalszych odczytów o tematyce biblijnej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu