Jezus wyszedł na Górę... i nauczał ich tymi słowami: (...) Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5, 5)
Nie wiem, czy jesteśmy w stanie zrozumieć, szczególnie w dzisiejszej perspektywie, tę pochwałę cichości. Świat zawsze był i jest napełniony zgiełkiem. To, co ciche, zawsze znikało na marginesie spraw, wydarzeń i decyzji. Na tych obszarach dominują zwykle „głośni”. Nie jest łatwo zdefiniować ani jednych, ani drugich. Najpierw zdecydowałem, że rozpocznę charakterystykę od tych „głośnych”, (których tak łatwo chyba zauważyć, usłyszeć i rozpoznać) aby potem, poprzez przeciwstawienie, łatwiej ukazać specyfikę tych „cichych”. Ale już po krótkiej chwili - chociaż z pewnym zaskoczeniem - dostrzegam, że cechy „głośnych” brzmią mi prawie jak cechy mojego życia, chociaż - przyznaję uczciwie - nie do końca. Niechętny do - aż takiej - samokrytyki, pozostawiam ten klucz i próbuję zaczynać charakterystykę od tych „cichych”, aby przez przeciwstawienie łatwiej odciąć się potem od tych „głośnych”, ale znowu mam problem z przeprowadzeniem granicy pomiędzy niektórymi zachowaniami „cichych” i „głośnych”. Próbuję jeszcze zacząć od klucza dobytego z drugiej części dzisiejszej frazy: „albowiem na własność posiądą ziemię”. Bo to przecież oznacza, że chodzi o sprawy doczesne, że przyjdzie taki czas, gdy o sprawach tej ziemi będą decydowali owi, tajemnicą okryci, „cisi”. To znaczy, że chodzi o tych, którzy dzisiaj jeszcze nie mają wpływu na sprawy tej ziemi, ale myślą o tych sprawach, żyją nimi, próbują na nie wpływać. Ten klucz też nie prowadzi mnie do wniosków wartych ukazania. Panie Jezu. Dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, mamy jeszcze problem z tym błogosławieństwem, nie dziwię się, że trudno było Twoim współczesnym. A może właśnie im było łatwiej, może chodziło o klucz z tamtych dni i tamtych pojęć wzięty?
Nie mam wyjścia - spróbuję zacząć od samego pojęcia „cisza”. Powraca mi obraz klasztornego pokoju, w którym obraduje kilkanaście osób. Przełom maja i czerwca, okno otwarte na dobrze prowadzony klasztorny ogród, z wieloma drzewami i krzewami. Zza okna dochodzi późnowiosenny śpiew ptaków. Można powiedzieć: szalony śpiew. Nie słuchać żadnych ludzkich głosów ani samochodów czy innego echa cywilizacji. W chwili przerwy w dyskusji ktoś się odzywa: posłuchajcie, jaka tu cisza. Zapada „cisza”, wszyscy chwilę wsłuchują się w tę ciszę. I słyszą ciszę. I podziwiają ciszę. Ale ktoś inny wtrąca: gdzie wy tu macie ciszę? Posłuchajcie tylko. I natychmiast wszyscy przestają słyszeć ciszę, lecz słyszą przepiękną melodię ogrodu. Pokusa była zbyt silna, by nie postawić w tamtym momencie pytania: co to znaczy „cisza”? Konsternacja, ale też odważna próba podjęcia (wprawdzie pół żartem, nieco dla odpoczynku w obradach) odpowiedzi na to pytanie o istotę ciszy. Z uśmiechem i pewną ulgą przyjęto, że cisza absolutna, w której nic nie słychać, to „cisza martwa”, to grób, to smutek, to nicość. Natomiast „cisza żywa”, to przepiękna melodia, którą sam Bóg wpisał w tę ziemię, to dynamizm i aktywność życia roślin i wszelkich istot żyjących, realizujących, zgodnie ze swoją naturą, zadanie postawione im przez Boga.
Przypomniał mi się Bóg - Stwórca, zachwycony swoim dziełem, Który widział, że dzieło stworzenia było piękne. Nie reagujemy na to Boże piękno, bo uważamy, że przecież ono takie musi być. Że jest czymś naturalnym. I nie słyszymy na co dzień pięknej melodii rozpisanej Bożą partyturą, bo ona brzmi nieustannie. Natomiast słyszymy natychmiast wszystko, co tę melodię zakłóca, każdy zgrzyt żelaza po szkle, który nas przejmuje dreszczem. Reagujemy na te głosy i rozpoznajemy je, niestety, często jako jedyne. I to jest nasz błąd.
Nie będzie błogosławiony, kto będzie słyszał i rozpoznawał tylko zgrzyt żelaza po szkle, tylko zakłócenia, tylko zbyt głośną muzykę. Błogosławiony, kto potrafi usłyszeć „ciszę”, i wprowadzić w siebie „ciszę”, i uczynić siebie „człowiekiem ciszy”, tej dynamicznej, twórczej, aktywnej, radosnej, Bożej.
Jest lipiec. Masz (lub: możesz mieć) wiele okazji do usłyszenia „ciszy”. I do nauczenia się, jak rozpoznawać i odseparowywać od tej Bożej „ciszy” każdy zgrzyt świata. Każdą „głośność” świata. I wprowadzania „ciszy” w siebie. Bez tej „ciszy” w Tobie świat jest chory i zachowuje się jak chory. Ta „cisza”, to „wyciszenie” człowieka jest potrzebne ziemi (światu). Ziemia (świat) na to czeka.
Jezus wyszedł na Górę... Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (...). Powiedział to do Ciebie.
Błogosławieni... Błogosławieni... Czy słyszysz? Czy Ty słyszysz?
Niech zstąpi Duch Twój, Boże! Niech nieustannie odnawia oblicze tej ziemi! By byli Błogosławieni...
Pomóż w rozwoju naszego portalu