„Niech ten dzień, w którym wspominany wszystkich żołnierzy walczących na frontach całego świata, będzie dla nas nie tylko okazją do odpoczynku, zabawy i uczestnictwa w defiladach organizowanych w centrum miasta” - powiedział burmistrz Chicago Richard Daley, odbierając z trybuny honorowej defiladę z okazji Dnia Weteranów. „Niech dzisiejszy dzień sprawi, że choć na chwilę zatrzymamy się myśląc, że wciąż jest ktoś, kto strzegąc naszego bezpieczeństwa ryzykuje swoim życiem” - zakończył Daley, który lepiej rozumie niepokoje rodziców, odkąd jego syn wstąpił do wojska.
Defilada w Dniu Pamięci, organizowana w centrum Chicago, skupiła ponad 15 tys. ludzi. W dzień ten, nazywany też Świętem Weteranów, żołnierze dawnych kampanii wspominają straszne obrazy wojny, spotykają się na chicagowskich cmentarzach, gdzie polowe Msze św. w intencji poległych odprawiają biskupi, w tym bp. Tomasz Paprocki.
„Przyznam, że nie mam na tym cmentarzu nikogo z rodziny - powiedziała Anna Burzyńska, uczestnicząca w nabożeństwie na cmentarzu św. Wojciecha. - Jednak jest to taki dzień, kiedy należy zapalić symboliczną świeczkę na grobie każdego żołnierza. Przyszłam tu i postawiłam lampkę myśląc o tych, którzy grobów nie mają”.
Dla Amerykanów Memorial Day, to nie tylko wspomnienie weteranów dawnych wojen. To także okazja do podliczenia krwawego bilansu ofiar działań wojennych prowadzonych w Iraku oraz moment zastanowienia się nad sensem walczenia tak daleko od ojczystej ziemi. „Wojna zawsze jest straszna i niesie śmierć - mówi jeden z weteranów irackiej wojny, który zaledwie kilka tygodni temu powrócił do domu. - Jednakże każdy żołnierz wstępując do armii zdaje sobie sprawę, iż może trafić na front. To jest nasza służba”.
Gdy już ucichną salwy honorowe na cmentarzach, gdy zakończą się okolicznościowe parady i występy, Ameryka wypełnia się ponownie charakterystyczną dla niej radością życia. Wszak Memorial Day, to także oficjalne rozpoczęcie sezonu letniego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu