Z dr. Mieczysławem Guzewiczem, teologiem i katechetą, o świętowaniu Dnia Pańskiego rozmawia ks. dr Andrzej Draguła
Ks. dr Andrzej Draguła: - W liście „Mane nobiscum, Domine” Jan Paweł II pisał: „Moim głębokim pragnieniem jest, by w tym roku zwrócono szczególną uwagę na ponowne odkrywanie i przeżywanie w pełni niedzieli jako dnia Pańskiego i dnia Kościoła”. Jest Pan teologiem i ojcem rodziny jednocześnie. Jak, według Pana, należy przeżywać Dzień Pański w rodzinie, czyli Kościele domowym?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dr Mieczysław Guzewicz: - Bardzo uroczyście. Ważny jest więc nastrój w domu, odświętne stroje, estetycznie podane i wspólnie spożywane posiłki. Ale musimy koniecznie dostrzec, że od zawsze był to dzień, w którym należało oddawać cześć Bogu. Nie chodzi o spojrzenie nakazowe, formalne. Trzeba mieć świadomość, że od jakości niedzieli zależy jakość całego tygodnia, całego życia. Ważny jest odpoczynek, spacer, odwiedziny krewnych, obejrzenie ulubionego serialu, ale najważniejszym momentem tego dnia powinno być spotkanie z Jezusem przeżywane we wspólnocie parafialnej.
Reklama
- Centrum świętowania niedzieli stanowi Eucharystia. Wciąż powraca dyskusja nt. sposobu przeżywania Mszy św. w rodzinie. Co, według Pana, jest większym dobrem, czy uczestnictwo we Mszy św. całą rodziną, czy też udział w Mszach stanowych: dla dorosłych, dzieci, młodzieży?
- Msze stanowe są obecne w Kościele od kilku dekad. Przez niemal dwadzieścia stuleci spotykano się na „łamaniu chleba”, nie dzieląc uczestników na kategorie wiekowe. Eucharystia jest najskuteczniejszym sposobem rozwijania jedności w małżeństwie i w rodzinie. Jeżeli zależy nam na jedności w parafii, to nie zapominajmy, że jej warunkiem jest jedność w małżeństwie i w rodzinie. Jest to przecież wspólne, rodzinne zasiadanie do stołu z Jezusem. Jeżeli idziemy na ważną uroczystość rodzinną, spotkanie z okazji przyjęcia sakramentu, imieniny, urodziny, jubileusz ślubu rodziców, to raczej nienaturalną sytuacją jest dzielenie rodziny według wieku. Zaproszenie jest dla wszystkich członków rodziny. I ważny argument porządkowy: za zachowanie dzieci na liturgii odpowiedzialni są rodzice. Nie można się dziwić, że dzieci i młodzież nie zachowują się właściwie, jeżeli w kościele są sami.
- Czego brakuje w naszych spotkaniach niedzielnych, by Msza św. niedzielna stawała się coraz bardziej celebracją, w której - jak pisał Jan Paweł II - wspólnota parafialna spotyka się w jedności ducha?
Reklama
- We wspomnianym dokumencie papieskim ważny akcent położony jest na właściwy poziom liturgii. Tworzenie wielkich dzieł sztuki prawie zawsze początek swój miało w Mszy św. Jej służyło i z niej wypływało. Człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, dlatego ma w sobie wielkie otwarcie na piękno i naturalną potrzebę otaczania się pięknem, uczestniczenia w nim. W czasie Mszy św. musi nastąpić pozytywne poruszenie absolutnie wszystkich sfer osoby. Nie chodzi o robienie koncertów i popisów, ale o rozumienie, że skoro uczestniczymy w tak wielkim misterium, w czasie którego spotkamy się twarzą w twarz z Bogiem, to nie może się to odbywać w otoczeniu miernoty. Przeżycie liturgii powinno wzbudzać tęsknotę za Bogiem, za wiecznością, rodzić potrzebę modlitwy osobistej, ale też poczucie oczekiwania na następną niedzielę, by znowu spotkać się z Najukochańszą Osobą. Chyba warto przypomnieć, że kapłaństwo zostało ustanowione najpierw i przede wszystkim do sprawowania Eucharystii, dlatego w Wielki Czwartek świętujemy pamiątkę ustanowienia obu tych sakramentów. Obawiam się, że nasi proboszczowie za mocno obciążają się zagadnieniami gospodarczo-budowlanymi, przez co ubywa im energii koniecznej do stworzenia z niedzielnej Mszy św. „przedsionka nieba”.
- Msza św. winna być szczytem przeżywania niedzieli. W jaki sposób należy się przygotować do Mszy św., by rzeczywiście stanowiła centrum Dnia Pańskiego?
- Zaryzykuję stwierdzenie, że jeżeli cały wysiłek w duszpasterstwie włożyłoby się w przygotowanie niedzielnej Mszy św., aby rzeczywiście było to głęboko poruszające doświadczenie, to świątynie byłyby pełne, w książkach intencji rezerwacja na kilka lat, a chętnych do pomocy w realizacji różnych zadań parafii nadmiar. Od strony rodziny podeprę się własnymi doświadczeniami. Od wielu lat uczestniczymy w Eucharystii o godz. 13.00, dzięki czemu można się wyspać, spokojnie przygotować i wspólnie spożyć śniadanie, w czasie którego słuchamy radiowej transmisji z kościoła Krzyża Świętego z Warszawy. Daje to możliwość zapoznania się z tekstami liturgicznymi, posłuchania homilii. W południe oglądamy transmisję modlitwy z Ojcem Świętym z Rzymu. Po Mszy św., jako jej naturalne przedłużenie, zasiadamy do niedzielnego obiadu. Potem spacer, odwiedziny rodziców, obejrzenie jakiegoś filmu lub programu w telewizji. Centrum tego dnia stanowi Eucharystia, której wszystko jest podporządkowane.
Reklama
- Świętowanie niedzieli to nie tylko Msza św. Wielkim problemem polskiego społeczeństwa jest coraz bardziej dominujący charakter handlowy niedzieli. Papież wielokrotnie przypominał, iż tego dnia trzeba się wyzwolić ze wszystkiego, co nie pozwala nam skoncentrować się na Jezusie. Jakich użyłby Pan argumentów w dyskusji o handlu niedzielnym?
- Nigdy nie formalnych, ustawowych. Żyjemy w wolnym, demokratycznym i światopoglądowo zróżnicowanym kraju. Przekonywanie na siłę, od góry, zawsze będzie rodziło skutki odwrotne. Potrzebna jest praca od podstaw. Posłużę się argumentem rynkowym: jeżeli ludzie zamiast na Mszę św. idą do supermarketu, albo nawet po niej, nie czując potrzeby zachowania nastroju wyniesionego z liturgii, to widocznie propozycja handlowców jest atrakcyjniejsza. Położyłbym więc nacisk, jak zresztą już wcześniej podkreśliłem, na takie przygotowanie i przeprowadzenie Eucharystii, aby w świadomości wiernych trwała silna potrzeba, głębokie pragnienie uczestnictwa i oczekiwanie, tęsknota. Po przeżyciu głębokiego zjednoczenia z Jezusem nie będzie się chciało wchodzić w zgiełk marketu, aby nie spłycić zbyt szybko doświadczonego uniesienia.
- Dziękuję za rozmowę.