Z o. Pawłem Kozackim - dominikaninem, rekolekcjonistą i redaktorem - rozmawia Rafał Osiński
Rafał Osiński: - W potocznym rozumieniu religia wiąże się z pewnym zbiorem prawd i zasad. Jednak coraz powszechniej słychać opinie: „Nie znoszę, jeżeli ktoś mówi, jak mam postępować!” Gdzie znajduje się źródło takich postaw?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O. Paweł Kozacki OP: - Może w niewłaściwym głoszeniu Słowa. Wiara nie jest zbiorem prawd i zasad, tylko relacją między człowiekiem a Bogiem - osobowym spotkaniem. Dopiero z takiej perspektywy wynikają wymagania. Natomiast jeśli zaczyna się od zasad, trudno dziwić się oporowi, negacji, odrzuceniu. Dlatego niezmiernie istotne wydaje się uzasadnienie stawianych wyzwań. Słowa Chrystusa: „Przybliżyło się do was Królestwo Boże”, „Chcę u Ciebie spożyć wieczerzę” stanowiły zaproszenie do spotkania, a doświadczenie przez człowieka, że jest kochany i Jezus dostrzega jego wartość, otwierały na przemianę. Tymczasem w dzisiejszym przepowiadaniu wciąż mamy za dużo moralizatorstwa, a za mało duchowości i nauki głębokiej modlitwy.
- Co stanowi najczęstszą chorobę duchową naszych czasów?
- Nie znam statystyk, ale muszę przyznać, że spotykam w ludziach powszechne poczucie lęku: przed życiem i śmiercią, przed innym ludźmi i samym sobą, obawy przed kochaniem i byciem kochanym.
Reklama
- A może jedną z przyczyn zagubienia jest zniekształcanie obrazu Boga poprzez skupianie się na skrajnościach: Sprawiedliwy Sędzia - Pełnia Miłosierdzia? Przecież Bóg łączy w sobie zarówno cechy tradycyjnie ojcowskie, jak i macierzyńskie.
- Każde ludzkie słowo o Bogu jest kalekie; coś przybliża, a zarazem coś zasłania. Św. Tomasz zaznacza, że rzeczywistość Boga przekracza zdolność ludzkiego pojmowania. Zatem im bogatsza paleta porównań, tym bardziej zbliżamy się do Prawdy, świadomi, że zaledwie jej dotykamy. Dlatego twierdzenie, że Bóg jest Ojcem czy Matką coś o Nim mówi, ale nie wyczerpuje Jego istoty. Można zastosować jeszcze tysiące innych porównań...
- Kard. Ratzinger, obecny Papież Benedykt XVI, podkreśla, że Bóg przekracza te opisowe formy. Zatem jak rozmawiać z niewierzącymi o Bogu?
- Przede wszystkim ich posłuchać. Człowiek nosi w sobie tęsknotę za Bogiem i gdy stworzy się odpowiedni klimat, to może ją wypowiedzieć. Jeśli ktoś próbuje tylko przemawiać, nie doprowadzi niewierzącego do Chrystusa. Z kolei ograniczając się wyłącznie do indywidualnego kontaktu, też traci ważny wymiar oddziaływania wspólnoty Kościoła. Nie istnieją zatem uniwersalne rozwiązania. Każdorazowo należy poszukiwać drogi do konkretnego człowieka. A jeśli ktoś deklaruje się jako niewierzący i w ogóle nie zagląda do kościoła, pewnie trzeba będzie spotkać go na jego terenie: np. podczas spotkania w pubie czy na imieninach.
- Dlaczego konkretnie udokumentowane cuda, choć zawierają opis faktów (przemiana Hostii w rozpoznawalne ludzkie Ciało we włoskim Lanciano czy obserwacja przez tłum wirującego słońca w portugalskiej Fatimie), nie są przyjmowane jako wystarczające dowody na prawdziwość chrześcijaństwa?
- Kiedy człowiek wątpiący czy niewierzący słyszy o cudach, może myśleć: może coś się działo, a może nie działo i to tylko wymysł... Spośród ludzi, którzy widzieli cuda dokonane przez Jezusa, też nie wszyscy uwierzyli. Człowiek jest nieufny i ma w sobie mechanizm, pozwalający na obronę przed każdą prawdą; zwłaszcza gdy przekracza ona naturalną rzeczywistość. Poza tym jesteśmy mistrzami świata w niedostrzeganiu prawd, których uznanie zmuszałoby do przemiany życia. Jednak mechanizmy obronne to już temat dla psychologa.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.