Reklama

Wojna jaruzelska (5)

Leninowskie oczy klawisza

Stan wojenny scementował polskich komunistów, a z drugiej strony zjednoczył antykomunistów i ludzi myślących o niepodległości Polski. W zakładzie karnym w Nysie uwięziono ludzi nauki z robotnikami, dzięki czemu obie grupy dobrze się poznały i zrozumiały. Było nawet możliwe wydawanie podziemnych gazetek. Pierwszy tytuł nosił nazwę „PAP-TASS, czyli Papuga Tasmańska”, a drugi „Wiadomości z wolności”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W obu - informacje o reakcji państw zachodnich na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce i restrykcjach wprowadzonych przeciwko Jaruzelskiemu, który grzmiał w Dzienniku Telewizyjnym, że żadnych długów wobec Zachodu nie będzie zwracał. Mylił się, i to bardzo, zresztą nie po raz pierwszy. Bo zwracać długi trzeba, i zwracamy je do dziś, tyle że już bez udziału Jaruzelskiego.
Podziemne gazetki były dowodem, że internowani mimo uwięzienia nie poddali się komunistom. Za taką gazetkę można było stracić wszystkie zęby i zainkasować paroletni wyrok, ale i to nie odstraszało.

Obraz dziesiąty: zakazana modlitwa

Klawisze żądali od osadzonych w Nysie, żeby na wieczornym apelu meldowali im stan osobowy celi. Dla więźniów to było nie do przełknięcia, wiedzieli, że w ten sposób oprawcy chcą ich pozbawić ostatnich przejawów wolności. Postanowili: „jak będą sprawdzać sąsiednie cele, my klękamy i odmawiamy na głos wieczorny pacierz”. Pierwszego wieczoru klawisze byli tym widokiem bardzo zaskoczeni. Weszli między internowanych i na głos ich policzyli. Drugiego dnia jeden z klawiszy ponownie wszedł między skazanych i zaczął liczyć - uderzając każdego mocno kluczem w ramię. Był bardzo poirytowany: wychodząc trzasnął drzwiami, że o mało nie wpadły do celi. Po śniadaniu zjawił się kapitan-klawisz ostrzegając: - Zbiorowa modlitwa w zakładach karnych i aresztach jest zakazana regulaminem, grozi za to do roku więzienia.
Poskutkowało: skazani odstąpili od zbiorowej modlitwy, tym bardziej, że klawisz licząc ich kluczem mało nie poprzetrącał im obojczyków. Podczas wieczornego apelu postanowili stać na baczność, milcząc jak zaklęci. Wygrali. Klawisze przestali żądać składania meldunków.
Kalifaktorem był mężczyzna, który zabił własną żonę, za co dostał 15 lat więzienia. Miał klucze do cel. Gdy się zdenerwował, potrafił przejechać tym kluczem po żebrach skazanych. Wyżywienie w Nysie identyczne jak przy Kleczkowskiej we Wrocławiu: królowały stęchła kasza i spleśniały makaron.
W lutym zjawili się niespodziewanie kontrolerzy z PCK i zaczęli przeprowadzać z internowanymi rozmowy. Pytali, jak żyją, jakie mają problemy, jak oni mogą im pomóc.
Eugeniusz Murawski: - Jak zaczęliśmy się im bliżej przyglądać, to okazało się, że oni są w... milicyjnych butach i mają milicyjne koszule! Szybko wyszło szydło z worka. Inspektorzy odjechali tak szybko, jak przyjechali, oczywiście, niczego nie załatwiając.

Obraz jedenasty: koszmarne miesiące

Murawski: - 10 marca 1982 roku zostałem zwolniony z więzienia, po trzech miesiącach od pierwszego internowania. Po zdaniu rzeczy do magazynu, trafiłem do wartowni, na której warowało dwóch klawiszy: bardzo szczupłej budowy kapitan i sierżant o oczach Lenina i wąsach Stalina. Ten z oczami Lenina przystąpił do szczegółowej rewizji. Pod podszewką marynarki znalazł listę z wpisami osób, które przebywały ze mną w zakładzie karnym w Nysie. Na niej - imiona i nazwiska bardzo znanych osób ze świata nauki i kultury oraz przedstawicieli zakładowych „Solidarności” dużych zakładów pracy z Dolnego i Górnego Śląska. W więzieniu zbierało się różne pamiątki. Także wpisy do książeczek do nabożeństwa, które dostaliśmy od biskupa Nossola. Z hasłami o treściach patriotycznych i niepodległościowych. „Lenin” wziął książeczkę, przejrzał i wrzasnął: „Ty..., to takie są te twoje modlitwy, one są takie same jak głosi szczekaczka z Wolnej Europy. Ty durniu, powinieneś wziąć pięciokilogramowy młot i walnąć się w ten głupi łeb, żeby wysypały się z niego te wszystkie bzdury”. Kazał zniszczyć mi własnoręcznie książeczkę do nabożeństwa. Ogarnęło mnie przerażenie - oto największy skarb ma być zniszczony na moich oczach. Prosiłem go i błagałem, żeby tego nie robił, że to dla mnie ważna pamiątka, żeby to jakoś inaczej potraktował. Kapitan podarł w strzępy znalezioną u mnie listę, a sierżant odwrócił się do mnie - w jego leninowskich oczkach błysnęła radość, sumiaste wąsiska rozszerzyły się, w ustach pojawił się szeroki ironiczny uśmiech. Upajał się moim bólem serca. W końcu zadecydował: „weźmiesz tę swoją Biblię, ale najpierw powyrywasz kartki, na których są napisy”. Nie miałem innego wyjścia. Wyrywałem kartka po kartce, na której były napisy, i układałem na biurku sierżanta. Obaj sycili się tym widokiem. Wiedzieli mój smutek. Sierżant jeszcze raz sprawdził książeczkę - i dopiero wtedy mi ją oddał. Przed wyjściem na wolność kapitan zapytał tylko, kto po mnie przejął przewodnictwo w celi. Ale nic nie usłyszał.
Jestem już na ulicy - wspomina dalej Murawski. - Pierwszy powiew wolności. Idę, czuję, jak ogarnia mnie słabość, nogi robią się jak z waty, w uszach słychać cały czas jakieś dzwonki. Obce miasto. Czy jest tutaj jakiś dworzec autobusowy lub kolejowy? Podjeżdża karetka pogotowia, lekarz znika w bramie. Proszę kierowcę o podwiezienie na dworzec PKS, bo bardzo źle się czuje i nie mam siły tam dojść. Kierowca zgadza się, ale najpierw musi wrócić lekarz. Czekam oparty o mur. Po chwili kierowca wysiada z karetki i podchodzi do mnie:
Ja wiem, skąd pan wyszedł. Poznałem to po pana wyglądzie. Nie mogę pana podwieźć - odwrócił się i odszedł.
Drogę na dworzec wskazała mi przechodząca obok kobieta. Co kilkaset metrów odpoczywałem, ale jakoś doszedłem.
W domu wielka radość, i smutek, bo w takim stanie nie mogłem podjąć żądnej pracy. Nie zgadzał się na to lekarz. Żeby wrócić do zdrowia, trzeba było trzech miesięcy. Ale mimo choroby zaraz włączyłem się w pracę Arcybiskupiego Komitety Charytatywnego przy ul. Katedralnej 4, znanego powszechnie jako komitet „pod czwórką”.

W następnym odcinku m.in. o wspieraniu rodzin internowanych, „esbeckim” opiekunie Eugeniusza Murawskiego i jego ponownym internowaniu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość + Litania Loretańska

[ TEMATY ]

Matka Boża

Maryja

nabożeństwo majowe

loretańska

Majowe

nabożeństwa majowe

litania loretańska

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. [Treść Litanii Loretańskiej na końcu artykułu]

W tym miesiącu przyroda budzi się z zimowego snu do życia. Maj to miesiąc świeżych kwiatów i śpiewu ptaków. Wszystko w nim wiosenne, umajone, pachnące, czyste. Ten właśnie wiosenny miesiąc jest poświęcony Matce Bożej.

CZYTAJ DALEJ

Papież spotkał się ze 100 księżmi z diecezji rzymskiej

2024-05-03 20:01

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Papież Franciszek udał się do historycznej bazyliki Świętego Krzyża Jerozolimskiego na spotkanie z księżmi posługującymi w centrum Rzymu. Księża z 38 parafii diecezji rzymskiej spotkali się z papieżem w historycznej bazylice, w której znajdują się relikwie Krzyża Świętego.

Papież przybył punktualnie o 16.00. Pozdrowiła go po drodze niewielka grupa wiernych, zgromadzonych już od godziny 15.00.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję