Moje powołanie
Powołanie jest wielką tajemnicą, a składa się na nie bardzo wiele czynników - wspomnę niektóre: atmosfera domu rodzinnego, która jest bardzo ważna. Od najmłodszych lat dzieciństwa wyrastałem - Bogu dzięki - w atmosferze ludzi religijnych: rodzice, krewni, znajomi.
Ofiarowanie Pani Ostrobramskiej
Był dawniej w pobożnych rodzinach piękny zwyczaj: rodzice swoje kilkuletnie dziecko przyprowadzali do świątyni, by je ofiarować Matce Bożej. Działo się to zazwyczaj w wieku 4-5 lat, a więc w okresie, kiedy maluch wychodził już trochę spod opiekuńczych skrzydeł matki, a jeszcze przed pójściem do szkoły czy przedszkola. Szkoda, że nie ma dziś takiego zwyczaju. Moi rodzice przyprowadzili mnie do Madonny Ostrobramskiej w Wilnie, kiedy miałem 5 lat. Wspominam to wydarzenie jako wielką wyprawę, do której poczyniono też odpowiednie przygotowania: wszyscy odświętnie ubrani rankiem wyruszyliśmy do Wilna. Rodzice przystąpili w tym dniu do spowiedzi, uczestniczyli we Mszy św., i tak, z czystymi sercami, ofiarowali mnie we wspólnej modlitwie Matce Bożej w Ostrej Bramie. Później jeszcze poprosili kapłana o błogosławieństwo dla syna.
Szkoda, że nie praktykuje się już tego pięknego zwyczaju. Między chrztem dziecka a jego pierwszą Komunią św. jest tak długa przerwa. A przecież oddanie swojego dziecka w opiekę Najlepszej Matce jest chyba najlepszym rozwiązaniem! Moi rodzice ofiarowali mnie Matce Bożej, i co? - źle na tym nie wyszedłem!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Patriotyzm
Reklama
Drugim - obok domu rodzinnego - ważnym aspektem w rozwoju każdego człowieka jest atmosfera patriotyzmu. Mój dziad, który umarł mając 97 lat, wielki zwolennik Piłsudskiego, trzymał nas krótko. Jak był w dobrym humorze, nakładał czapkę „maciejówkę”, kazał nam stawać na baczność, salutował i wypytywał: „kto ty jesteś?” trzeba było odpowiedzieć: „Polak mały” - „jaki znak twój?” - „orzeł biały”.
S. Wanda Boniszewska
Kolejną osobą, która miała na mnie duży wpływ, była koleżanka mojej mamy s. Wanda Boniszewska, która była w Zakonie Sióstr Anielskich, bezhabitowych. Była osobą niezwykle pobożną, można by ją porównać ze św. Ojcem Pio, była ona także stygmatyczką, ale abp Romuald Jałbrzykowski nakazał jej ukrycie stygmatów. Wspominam s. Wandę, jak nosiła zawsze długie rękawy - tylko czubki palców było jaj widać. Jako dziecko myślałem, że to skromność zakonna, dopiero w seminarium dowiedziałem się szczegółów na ten temat. Otóż myślę, że oprócz moich rodziców, to chyba jej modlitwa i cierpienie (a cierpienie zawsze potrafi wyprosić u Boga nadzwyczajne dary) przyczyniły się do tego, że otrzymałem ten wielki dar powołania kapłańskiego.
Mój pierwszy proboszcz - ks. Czesław Barwiński
Mój pierwszy proboszcz - to była postać fantastyczna. Byłem jeszcze przedszkolakiem, kiedy s. Wanda Boniszewska przygotowała mnie do służenia do Mszy św. - wszystko po łacinie umiałem! Przyszedłem pierwszy raz do zakrystii, szurnąłem obcasami i powiedziałem: „Witam czcigodnego Księdza Proboszcza”. A on odwrócił się do mnie, popatrzył i nic nie odpowiedział. W domu mama, widząc, że jestem jakiś nieswój, pyta - „no i jak ci poszło w kościele?” A ja na to: „Proszę mamusi, Ksiądz Proboszcz jest niegrzeczny!”. „Jakże to, mówi mamusia, co ty mówisz?”. „No bo ja do niego powiedziałem „Witam czcigodnego Księdza Proboszcza”, a on odwrócił się do mnie i nic nie odpowiedział... A mamusia mówi: „Księdzu się mówi «Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus»”. No i następnym razem tak właśnie powiedziałem, a ksiądz się odwrócił, pogłaskał mnie po główce i powiedział: „A jak się nazywasz dobry chłopczyku?” Byłem taki szczęśliwy, że po tym pobiegłem do mamusi i powiedziałem: „Udało się, proszę mamusi!”.
Marzenia o surowym klasztorze
W czasie okupacji niemieckiej, jak byłem małym chłopcem, posyłano mnie z paczkami żywnościowymi albo z rozmaitymi tajnymi poleceniami do sióstr karmelitanek bosych (mogłem być posłańcem, bo nikt nie zwracał wtedy uwagi na małego chłopca). Mieszkały one w bardzo ubogim klasztorze, w Wilnie przy ul. Popławskiej. Niemcy aresztowali wszystkie siostry zakonne z Wilna i okolic, wysyłając do obozów, a te karmelitanki zostały - albo Niemcy nie wiedzieli o nich, albo już machnęli ręką, że te kilka sióstr klauzurowych nie zaszkodzi im.
I wtedy, jak do nich zachodziłem, zrodziło się we mnie takie marzenie, żeby pójść do takiego właśnie surowego zakonu, gdzie się siedzi całe życie za murami. Nie bardzo wiedziałem, jak to określić, bo w tym wieku żadnej wiedzy na temat zakonów nie miałem, ale słyszałem coś od ks. Czesława Barwińskiego, który był jednocześnie kapelanem u sióstr, gdzie przebywała s. Wanda Boniszewska. Tak, z takim zamiarem się nosiłem, że jak pójdę, to już tak się oddzielę, żeby być całkowicie tylko z Panem Bogiem.
Za tydzień - o okolicznościach wstąpienia do wileńskiego Seminarium
Redakcja dziękuje Katolickiemu Radiu Rodzina za udostępnienie zapisu dźwiękowego audycji z udziałem kard. Henryka Gulbinowicza, na podstawie której został opracowany powyższy tekst.
Kardynał Henryk Roman Gulbinowicz
Arcybiskup Senior Metropolii Wrocławskiej
17 X 1923 - urodzony w Wilnie
28 X 1923 - ochrzczony, parafia rzymskokatolicka Bujwidze
18 VI 1950 - wyświęcony na kapłana w Białymstoku
1 VII 1950-51 - wikariat w Szudziałowie
1951-1955 - studia na KUL w Lublinie, doktorat z Teologii Moralnej
1955-1959 - duszpasterz akademicki w Białymstoku
1959-1970 wykładowca etyki i teologii moralnej w Warmińskim Seminarium Duchownym „Hosianum” w Olsztynie
1964-1968 - wicerektor Warmińskiego Seminarium Duchownego „Hosianum” w Olsztynie
1968-1970 - rektor Seminarium Warmińskiego Seminarium Duchownego „Hosianum” w Olsztynie
8 II 1970 - otrzymuje sakrę biskupią z rąk Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego
15 XII 1975 - mianowany przez Papieża Pawła VI arcybiskupem metropolitą wrocławskim
2 II 1976 - ingres do archikatedry wrocławskiej
25 V 1985 - wyniesiony do godności kardynalskiej przez Papieża Jana Pawła II
3 IV 2004 - przeniesiony decyzją Papieża Jana Pawła II w stan spoczynku