W ten sposób można obrać drogę światową i antyewangeliczną. Uczynimy z Kościoła muzeum, w którym wszystko sprawnie funkcjonuje – mówił papież. - Myślę o pewnej diecezji, jest ich wiele, ale myślę o jednej. Mówię to z miłością, muszę to powiedzieć. W tej diecezji wszystko jest funkcjonalne: jeden wydział zajmuje się tym, drugi czym innym. W każdym wydziale po czterech, sześciu specjalistów, którzy badają… W tej diecezji jest więcej pracowników niż w Watykanie. I ta diecezja – przez miłość nie powiem, jak się nazywa – z dnia na dzień coraz bardziej oddala się od Jezusa Chrystusa, bo przedmiotem kultu jest w niej porządek. Porządek, nie piękno. Porządek światowego funkcjonalizmu. To są przypadki, w których popada się w dyktaturę funkcjonalizmu. Jest to nowa kolonizacja ideologiczna, która chce nas przekonać, że Ewangelia to tylko jakaś mądrość, jakaś doktryna, a nie orędzie, nie kerygmat. I wielu rezygnuje z kerygmatu. Wymyślają sobie synody i anty-synody. Ale nie mamy tu do czynienia z synodem, lecz z uładzeniem. Dlaczego? Bo, aby był to synod niezbędny jest Duch Święty.
Reklama
Franciszek wskazał też na potrzebę autentycznej pokory i wsłuchiwania się sercem w to, czym żyją ludzie, w ich wołanie. My żyjemy swoimi ideami, planami duszpasterskimi, z góry opracowanymi rozwiązaniami, a potrzeba serca – mówił papież. - Ten, komu brakuje pokory; ten kto pogardza, nigdy nie będzie dobrym ewangelizatorem, bo w swym postrzeganiu nie przebije się przez pozory. Będzie myślał, że inni pozostają wrodzy, bezbożni, zamiast wsłuchać się w krzyk, który dobywa się z ich wnętrza. W tym krzyku często jest ból i pragnienie czegoś innego, w którym wyraża się potrzeba zbawienia. Jeśli pycha i poczucie moralnej wyższości nie przytępią nam słuchu, to zdamy sobie sprawę, że za tym krzykiem tak wielu ludzi kryje się prawdziwy jęk Ducha Świętego. To Duch Święty każe im raz jeszcze nie zadowalać się tym, co mają, lecz szukać i wyruszyć w drogę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Franciszek wezwał też do bezinteresowności i poświęcenia dla misji. Podkreślił, że aby być dobrym ewangelizatorem trzeba osobiście doświadczyć Błogosławieństw. Przestrzegł przed zgorszeniem, jakie powodują zarozumiałe, smutne i myślące tylko o sobie wspólnoty wiernych. Wspominał też o swym jałmużniku kard. Konradzie Krajewskim.
- Zachęcam was do odwiedzenia Urzędu Dobroczynności Apostolskiej. Kard. Krajewski to po trosze taki diablik. Zawiesił tam fotografię wykonaną przez jednego artystę, fotografa Rzymu. Przedstawia ona wejście do restauracji, w zimie. Wychodzi z niej pewna starsza już pani, w futrze, z kapeluszem, w rękawiczkach, bardzo elegancka kobieta. Wystarczy spojrzeć, by na odległość poczuć zapach francuskich perfum. Wszystko wykwintne. A u drzwi, na ziemi inna kobieta w łachmanach wyciąga rękę. I ta elegancka kobieta odwraca wzrok w drugą stronę. Ta fotografia nazywa się: obojętność. Idźcie ją zobaczyć. Nie gorszmy maluczkich. Nie popadajmy w obojętność - apelował Franciszek.
Odwołał się również do opinii Zygmunta Baumana. Zauważył, że na skutek techniki wirtualnej tracimy zakorzenienie, wykorzeniamy się, stajemy się płynni. W tym kontekście zachęcił do wsłuchiwania się w to, co mają do powiedzenia ludzie starsi.
Papież zachęcił do wczytywania się w jego adhortację "Evangelii gaudium". Ma ona znaczenie przełomowe. Stanowi drugi punkt wyjścia dla posoborowej ewangelizacji. Pierwszym, jak zauważył, była adhortacja Pawła VI "Evangelii nuntiandi".