wargi drżą niemal niedostrzegalnie, ręce odruchowo sięgają po chusteczkę - i serce przyśpiesza, gdy patrzymy, myślimy, słuchamy o sieroctwie i sierotach. Smutne są twarze dzieci z domów dziecka, a tego smutku nie jest w stanie rozproszyć najbardziej wyszukana zabawka czy nawet roztaczany przez wychowawców dobrodziejów horyzont raju. Dla tych dzieci pozostanie on sztucznym rajem, namiastką jedynie, protezą nieudolną.
Czemu tak boli sieroctwo? Z jakiego powodu najgorszym przekleństwem być się zdaje. Bo Ojca i Matki nie ma. Bo to tak, jakby cząstki siebie brakowało. Jakby człowiek ręki nie miał. Bo to kalectwo niezawinione, a pod słońcem bodaj najgorsze. Nie mieć Ojca i Matki, to znaczy być zdanym na siebie samego. Nie mieć najtrwalszego i stabilnego oparcia, wzoru i pewnego odniesienia.
Taki dają Ojciec i Matka. Taki daje Pater, jak od kilku tysięcy lat mawiają po łacinie na Ojca. Patron ma w sobie coś z Ojca i Matki. On niejako z Ojca się bierze i dlatego także ojcuje. Ojcować znaczy być Ojcem. Na szczegóły i czynniki pierwsze rozbijając, znaczy troskę nieustanną, opiekę najczulszą i wzór pewny. Patron myśli nieustannie, staje w obronie, gdy zajdzie potrzeba, podtrzyma, gdy się ktoś zachwieje albo podniesie, gdy już upadnie. Rany opatrzy, łzy obetrze. I dlatego czcimy go i szukamy u niego wstawiennictwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu