Kiedyś
Niespełna 3 km od Brańska znajduje się opuszczona gajówka. Solidna, murowana, wybudowana w okresie międzywojennym przez właściciela majątku w Rudce hrabiego Potockiego. Nie jest to jedyny obiekt tego typu w okolicy. Znany z gospodarności hrabia dbał o swoje lasy, a także o ludzi pracujących u niego. Leśników i gajowych traktował ze szczególną troskliwością. Właściwe warunki lokalowe i dobra płaca wpływały pozytywnie na jakość pracy świadczonej hrabiemu.
W latach 50. ubiegłego wieku zamieszkał tam mój dziadek, który pracował jako gajowy w rudzkim nadleśnictwie. Mieszkał tam do 1975 r. Posesja położona malowniczo w środku lasu, z dala od miejskiego zgiełku, to wymarzone miejsce relaksu i odpoczynku, którego dodatkowym walorem były obfitujące w grzyby lasy.
W skład siedliska, oprócz wspomnianego domu, wchodziła stodoła i budynki gospodarcze wybudowane z solidnego drewna. Usytuowanie architektoniczne wszystkich zabudowań tworzyło zamknięty kwadrat, co dodawało posesji tajemniczości, powagi i wyniosłości. Każda pora roku ukazywała to miejsce w innej krasie. Najbardziej uciążliwe były zimy, ponieważ czasami tak obficie sypnęły śniegiem, iż dojazd do jakiejkolwiek miejscowości stawał się niemożliwy. Rekompensatą za te przeciwności była niesamowita śnieżna biel, która czasami aż oślepiała. Dodatkową atrakcję zimowego okresu stanowiła dzika zwierzyna przychodząca prawie pod samo domostwo, z pewnością z nadzieją na pożywienie.
Wiosna i lato to apogeum rozkwitu otaczającej natury i niesamowicie upartych komarów, do których nigdy się nie przyzwyczaiłem i zawsze uważałem je za zmorę tego miejsca. Właśnie w tym okresie dom ów otaczały piękne kwiaty, a dumą gospodyni były dorodne malwy. Wówczas nie zwracałem szczególnej uwagi na otoczenie, ponieważ żadnej atrakcji ani uroku w przyrodzie nie dostrzegałem. Koledzy, pogoń za piłką i wiele innych zajęć „męskich” wieku młodzieńczego stanowiło mój krąg zainteresowań. Jednak to prawda, że z wiekiem człowiek wyzbywa się nadmiaru egocentryzmu i zaczyna zauważać otoczenie.
Obecnie
Być może użycie terminologii „agonia” w stosunku do przedmiotów martwych jest niestosowne, ale proszę o potraktowanie tego jako metafory. Miejsce, które kiedyś wypełniało życie ludzi i zwierząt, a latem przez cały dzień słychać było dziecięce śmiechy, praktycznie nie istnieje. Po zabudowaniach drewnianych nie ma śladu, ale wiem, że nie zostały spalone. Jacyś mądrzy ludzie przenieśli je w inne miejsce i nadal spełniają one swoją funkcję.
Dom, niegdyś ozdoba siedliska, pozostał na swoim miejscu i, niestety, powoli traci swój dawny majestatyczny wygląd. Pazerność, bezmyślność i wandalizm ludzi przyspieszyła proces, zniszczono m.in. piece kaflowe, okna, podłogi i drzwi. Czasami brakuje słów, aby opisać pewne zjawiska, ponieważ trudne do zdefiniowania są czyny ludzkiej głupoty. Czasami tylko zadaję sobie pytanie: „Co stałoby się z ludźmi, gdyby nasz Stwórca postępował z nami tak, jak my czasami postępujemy ze swoimi wytworami?”. Nie wyobrażam sobie tego.
Prawdą jest, że człowiek bez Boga nie jest w stanie funkcjonować. Pozostawiony sam sobie z góry skazany jest na unicestwienie. Taki sam los spotyka to wszystko, co jest wytworem człowieka. Nie ma tu żadnego przypadku.
Warto naprawdę czasami zwolnić tempo życia i popatrzeć na otaczający świat z pokorą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu