Z Jackiem Szymańskim - łomżaninem, związanym zawodowo z Operą Bałtycką, który od wielu lat współorganizuje Festiwal Muzyczny Dni Drozdowo-Łomża, który na stałe wpisał się w obchody kulturalnej wiosny w naszym regionie - rozmawia Magdalena Macko
Magdalena Macko: - Co zadecydowało o wyborze repertuaru na ten szczególny koncert?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jacek Szymański: - Każdy z wielkich kompozytorów czcił Matkę Bożą, która była szczególnie bliska osobie Ojca Świętego, co udokumentowane zostało w tytule i doborze repertuaru. Artystów charakteryzuje wysoki poziom emocjonalnej wrażliwości, z głębokich przeżyć wewnętrznych rodzi się potrzeba autoekspresji. Podczas pielgrzymki w 1891 r. Ojciec Święty był w Łomży. Wtedy przemawiał do wiernych na placu w dolinie Bożego Miłosierdzia, następnie odwiedził Dom Biskupi, poświęcił nowo wybudowany Dom Księży Emerytów, w katedrze spotkał się ze Wspólnotą Litewską, w Wyższym Seminarium Duchownym poświęcił nową Kaplicę. Podczas tych uroczystości miałem zaszczyt śpiewać, występowałem jako solista.
- Jak powstała inicjatywa koncertu?
- Jestem autorem inicjatywy. Pomysł koncertu spotkał się z dużym zainteresowaniem ze strony innych artystów i przedstawicieli duchowieństwa. Jan Paweł II żyje dopóki trwa pamięć o nim.
Reklama
- Jakie były pańskie refleksje po spotkaniu się z Ojcem Świętym?
- Zarejestrowałem momenty, kiedy Papież uczestniczył w spotkaniach nieoficjalnych, z daleka od tysięcy wiernych i błysków fleszy. Był to moment wykorzystany na oddech. Obraz, który utrwalił się w mojej pamięci, to wspomnienie ogromnie zmęczonego, wyczerpanego fizycznie człowieka, emanującego jednak ogromną siłą ducha, dobrocią i mądrością. Na własnym przykładzie doświadczyłem przenikliwości Jego spojrzenia. Papież dysponował dobrze ustawionym technicznie barytonem. Emisja głosu, odpowiednio ustawiony oddech gwarantowały idealne warunki głosowe. Jan Paweł II był spadkobiercą tradycji starej szkoły z elementami retoryki, oratorstwa, nauki łaciny i greki. Był prawdziwym człowiekiem renesansu. Uwielbienie dla literatury i teatru stanowiło fundament, na którym zbudował umiejętności władania żywym instrumentem, jakim jest głos ludzki. Umiejętność ta była nierozerwalnie związana z mistycyzmem powołania. Homilektyka i liturgika to formy ekspresji właściwe temu wielkiemu kapłanowi.
- Czy możliwe jest promowanie na dużą skalę kultury wysokiej w naszym mieście?
Reklama
- Łomża jest miastem niewielkich rozmiarów, co z góry skazuje ją na przegraną pozycję, jeśli chodzi o duże wydarzenia kulturalne. Nie oznacza jednak, że brak jest osób utalentowanych muzycznie. Zrodził się pomysł, żeby połączyć łomżyńskie chóry, co przyniosło wspaniały rezultat. Wszyscy uczestnicy aktywnie włączyli się do przygotowywania koncertu. Ojciec Święty w swoim pontyfikacie integrował wszystkich ludzi i tak było w tym wypadku. Wykorzystując rozdział czasu dwóch tygodni i moment narodowej żałoby udało nam się połączyć siły w hołdzie, którym był ten koncert.
- Czy zgadza się Pan z opinią, że kultura wysoka przeżywa kryzys?
- Kultura wysoka jest tłamszona i spychana na margines życia społecznego. Dużą rolę odgrywają środki masowego przekazu, które faworyzują programy rozrywkowe i kulturę masową. Ministerstwo Kultury i Sztuki podejmuje działania, które nie sprzyjają promowaniu kultury regionalnej. Moim zdaniem wykonywane są one z premedytacją i mają na celu zniszczenie narodowości i lokalnego patriotyzmu. Wstąpienie Polski do Unii wiąże się w absurdalny sposób z próbami ujednolicenia kultury. Poddają krytyce muzykę klasyczną ci, którzy jej nie rozumieją i nie potrafią docenić jej znaczenia. Nie należy wierzyć insynuacjom, że opera czy muzyka klasyczna przeżywają kryzys. Sztuka jest kreacją ludzkiego ducha, a ten jest nieśmiertelny.