O wychowaniu dzieci z ks. dr. Januszem Czarnym, filozofem i antropologiem, rozmawia Mateusz Kozera.
Mateusz Kozera: - Jak się zmieniał stosunek ludzkości do wychowywania dzieci na przestrzeni ostatnich 2-3 stuleci?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. dr Janusz Czarny: - Myślę, że nie musimy sięgać aż tak bardzo daleko. Uważam, że ostatnio, na skutek oszołomskiego liberalizmu, stało się coś złego. Mianowicie zupełnie odwrócono naturalny porządek rzeczy, w którym był wychowawca i wychowanek, ktoś, kto uczy, i ktoś nauczany. Obawiam się, że w dużej części polskich szkół dochodzi do pajdokracji - rządów dzieci. Chcę podkreślić z całą mocą, że dzieci mają swoje prawa, jednak dziś daje im się prawa przysługujące dorosłym. Oznacza to, że nie czyni się z nich obiektów wychowania, ale wręcz przeciwnie - wychowawca jest rozliczany przez wychowanków. To z gruntu przewraca do góry nogami naturalną relację. Zapomina się, że dziecko jest człowiekiem, który posiada swoje prawa, godność, ale jednak które w procesie wychowania trzeba podnosić coraz wyżej - również poprzez wymagania. I znowu - wielu dziś uważa, że nie jest dobrze stawiać wymagania wychowankom..., a w ogóle „zabrania się zabraniać”.
- Pamiętam taki wiersz: Niech młodzież słucha starszych/ to natury kolej/ tak jeno, nie inaczej/spływa do głów olej...
Reklama
- To rzeczywiście bardzo piękny i znany wiersz pochodzący z jednej z książek Kipplinga. Ale właśnie o tym mówimy - że to już jest przeszłość... niestety. Źródeł tego trzeba szukać 100 czy 200 lat wstecz. Cały czas, także dzisiaj, straszą jeszcze oświeceniowe upiory, chociażby poglądy J. J. Rousseau, który zakładał, że dziecko najlepiej się chowa bez ingerencji wychowawcy, bo ono z gruntu rodzi się dobre. Być może, ale... rodzi się jako dziecko, czyli mała osoba wymagająca wychowania. Na pominięciu tego faktu polega błąd oświeceniowego, liberalistycznego paradygmatu, który dzisiaj dominuje, a efekty takiego procesu wychowawczego już widać gołym okiem i boję się, że będziemy je obserwować jeszcze długie lata. Jest to zresztą kolejna wersja „błędu antropologicznego”, który polega na fałszywym odczytaniu ludzkiej natury.
- Pojawiają się jednak szkoły i systemy wychowawcze, przywracające naturalny porządek rzeczy...
- Takie sygnały docierają do nas z krajów, które już przerobiły klęskę oświeceniowego, liberalnego modelu wychowawczego. Mam na myśli Anglię, Hiszpanię; kraje, które najadły się już złych owoców tego paradygmatu. My musimy jeszcze trochę poczekać, bo do nas pewne idee dochodzą zawsze z opóźnieniem.
- Spotkałem się z opinią, że dziecko należy wychowywać dopiero jak osiągnie wiek 3 a nawet 5 lat. Sądzę, że kształtowanie dziecka - zarówno w zakresie informacji o otaczającym świecie, jak i wykształcania w nim cnót - należy zacząć od samego początku.
Reklama
- Z całą pewnością, szczególnie, że mówi się nawet o psychologii prenatalnej, czyli o tym wszystkim, co dotyczy dziecka jeszcze przed urodzeniem. Widać z tego, że w wychowaniu liczy się nie tyle formacja w znaczeniu brania wzorców, czy też wpajania wartości - choć to jest bardzo ważne. W wychowaniu liczy się relacja. Najpierw ta, która łączy matkę z dzieckiem jeszcze przed narodzeniem, potem relacja rodziców z dzieckiem. To jest baza. Następnie przychodzi proces kształtowania nawyków, dzielenia się wartościami, uczenia posługiwania się wartościami, czy wartościowania w ogóle. Wtedy już wchodzimy na tereny nie tylko pedagogiki, ale też na tereny moralności, religii, czy życia narodowego - bo trzeba uczyć także patriotyzmu. Pamiętajmy, że pedagog to był ten niewolnik w okresie antycznym, który prowadził dziecko za rękę do szkoły. Stąd właśnie jest paidagogos. Ale nie chodzi tylko o doprowadzenie do szkoły, by dziecko zyskało informacje, ale przede wszystkim formację. Chodzi o prowadzenie za rękę.
- Czy warto w takim razie doskonalić swoje umiejętności jako rodziców? Są przecież specjalne książki, kursy...
- Wychowywanie dzieci przez rodziców jest swego rodzaju profesją, ale nie chodzi przecież o stworzenie „kasty” zawodowych wychowywaczy. Podstawowe znaczenie ma obserwacja dziecka przez rodziców. Sądzę, że rodzice jako wychowawcy wzrastają wraz z dziećmi. Chociażby dlatego, że każde dziecko jest niepowtarzalną indywidualnością. Nawet biorąc pod uwagę pewne stałe fazy, czy momenty dorastania dziecka, to zawsze pojawia się coś nowego, niepowtarzalnego, co wymaga od rodziców właśnie owego wzrastania, dorastania do sytuacji.
- Dziękuję za rozmowę.