Trzeba zauważyć, że pragnienia papieskie wiązały się z miejscami już kiedyś przez niego nawiedzonymi. W 1968 r. kard. Karol Wojtyła koronował łaskami słynący obraz Matki Bożej Rudeckiej, nazywając Ją Panią Bieszczadzką. W sierpniu zaś 1978 r. przebywał w Pastwiskach koło Rymanowa; nie są to wprawdzie Bieszczady, ale również miły sercu zmarłego Papieża Beskid Niski. Właśnie z Pastwiskami nasuwają się pewne wspomnienia.
Była późna jesień 1979 r. Papież Jan Paweł II z rodu Polaków wchodził w drugi rok swego pontyfikatu. Na ojczystej ziemi, wymodlony przez Niego podczas I pielgrzymki Duch Pański, czynił Boży ferment w sercach i umysłach ludzkich. Na płaszczyźnie życia kościelnego ujawniało się to w nowych formach duszpasterskiego oddziaływania, podejmowanego w kolejnych parafiach. Podobna sytuacja w tym czasie urzeczywistniała się w łańcuckiej parafii farnej. Wśród wielu inicjatyw parafialnych, zaczęły powstawać zręby duszpasterstwa pracowników służby zdrowia. Na formacyjne spotkania z lekarzami i pielęgniarkami do Łańcuta przyjeżdżała z Krakowa Wanda Półtawska - lekarz, osoba od początku związana ze wspólnotowym kręgiem duszpasterskiego oddziaływania Karola Wojtyły - Jana Pawła II.
Po październikowym spotkaniu, pani Półtawska miała udać się z podobnym wykładem do kapucyńskiej parafii w Krośnie. Miejscowy duszpasterz zaproponował, żeby ją tam zawiózł jeden z wikariuszy. Los padł na piszącego. Na początku podjętej podróży, Pani Doktor zapytała o możliwości czasowe kierowcy i poprosiła, żeby do Krosna pojechać okrężną drogą. Chciała bowiem najpierw dotrzeć do wioski Pastwiska koło Rymanowa, leżącej po wschodniej stronie Zalewu Sieniawskiego. W Pastwiskach, u zaprzyjaźnionej rodziny, przebrała się w turystyczny strój i oznajmiła, że idzie na cztery godziny w góry. „Swojemu kierowcy” zaproponowała, by ten czas przeczekał w niedalekim domu rodzinnym. Rzeczywiście, wracała bardzo punktualnie, dźwigając nadęty, ale chyba niezbyt ciężki plecak. Na krótkiej trasie Pastwiska - Krosno Pani Doktor wyjaśniła cel swej górskiej wędrówki. Mówiła, że wybiera się na święta Bożego Narodzenia do Rzymu i pragnie podarować Ojcu Świętemu malutką jodełkę. Poszła po nią w góry, w to miejsce, gdzie kard. Karol Wojtyła w sierpniu 1978 r. miał polowy ołtarz, swój namiot oddalony nieco od pozostałych, a nawet własne zakole wodne Wisłoka, które wkrótce zostało przykryte przez usuwające się skały. Tam się modlił, pracował, a przez wymowę urody miejsca - wypoczywał. Obrane miejsce było przedziwne. Niby przy świecie, a jak na puszczy - tylko dwukrotnie przypadkowo zostało nawiedzone przez obcych. Radiową drogą doszła tam wiadomość o śmierci papieża Pawła VI i to wychwycona właściwie przez dziecko. Punkt kontaktowy dla Księdza Kardynała został założony w Rymanowie, a za nim był tylko ksiądz sekretarz. Z woli Bożej Opatrzności szło widocznie o zapewnienie pełni czasu przeznaczonego nie tylko na wypoczynek odnoszący się do minionej pracy, ale przede wszystkim do tego zadania, które za dwa miesiące miał podjąć krakowski Kardynał w Chrystusowym Kościele, jako Jan Paweł II.
Ziemia, na której wypoczywał przyszły Papież-Polak, to piękny przełom Wisłoka w Beskidzie Niskim. Konkretnie był to teren górskiej miejscowości Rudawka, na którym wypływają bogate źródła solanek jodowo-bromowych i wód siarczkowych. Rudawka kiedyś może stać się uzdrowiskiem, bo oprócz wód mineralnych posiada wspaniały mikroklimat i niepowtarzalne walory krajobrazowe. Malowniczą dolinę Wisłoka otaczają tu lesiste wzniesienia beskidzkie. Nad rzeką, wśród drzew piętrzą się urwiste skały, często w postaci tzw. wychodni skalnych. Na dnie rzecznym spotyka się wodospady i progi. Piękno tej ziemi dopełnia też bogata fauna i flora.
Dlatego Stanisław Wyspiański, o wymowie piękna tej ziemi, tak pisał:
„Jeden mi się podobał ten las, jako ściana
stał przede mną posępny, dumny, tajemniczy,
była weń uroczystość set-letnia chowana.
milczał, a mnie się zdawało, że pieśnią krzyczy”.
Może rzeczywiście teraz krzyczy cała ta ziemia wyżej opisana, ale krzyczy pieśnią żałobną - bo Pielgrzym-Turysta z Watykanu, choć tak bardzo pragnął, już na niej nie zagości. A może na watykańskim wzgórzu ostała się przy Nim ta mała jodełka wyniesiona w plecaku z tego krzyczącego lasu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu