W tym roku wcześniej niż zazwyczaj rozpoczęły się matury. Jeszcze nie zakwitły kasztany, a już od 18 kwietnia maturzyści zaczęli ustne prezentacje swoich osiągnięć (jedna maturzystka wystąpiła nawet w kaftanie bezpieczeństwa - miała przecież omówić „motyw szaleństwa w literaturze”, a chciała wypaść jak najlepiej). Matury zaczynają się wcześniej i… inaczej, a wszystko, co nowe, budzi lęk. Trudno więc się dziwić swoistej histerii, jaką w związku z nimi rozpętały media, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyniki próbnej matury, które wcale nie okazały się za dobre.
Rozpoczyna się etap pisemny. Maturzystom (i nie tylko) przychodzą z pomocą „dobrzy ludzie”. „Koniec z uczeniem! Nowe niewidzialne ściągi UV!” - reklamuje się na jednym z internetowych portali firma zajmująca się produkcją „pomocy naukowych”. A ja pomyślałem sobie, że nowa matura może mieć jeden, niezwykle ważny plus: wyprowadzenie sprawdzania prac ze znanego i znającego maturzystów środowiska. Trzeba będzie po prostu liczyć na własne siły, nie na ściągi czy znajomości. Dlaczego myślę, że to dobre? Czyżbym jak firmy zajmujące się „pomocami naukowymi” nie współczuł biednej, zestresowanej młodzieży? Pewnie, że współczuję. Ale chyba jeszcze bardziej współczuję tym, którym np. lekarz nie rozpozna choroby, bo na egzaminie ściągał; bardziej współczuję ofiarom katastrofy budowlanej, spowodowanej przez niedouczonego inżyniera, który w swoim czasie nie nauczył się obliczać wytrzymałości projektowanych przez siebie przęseł. I nie wierzę, że autorom portali z „pomocami naukowymi” chodzi o dobro biednej, zestresowanej młodzieży. Raczej chodzi im o to, by może była bardziej „wyluzowana”, ale na pewno nadal głupia - wtedy łatwiej będzie na nich zarobić tym, którzy w porę nauczyli się, czego trzeba…
Pomóż w rozwoju naszego portalu