Garncarstwo, a właściwie lepienie z gliny, jest zajęciem wyjątkowym, nawet trudno je nazwać zawodem. W biblijnym czasie żadna praca nie była jeszcze konieczna. Dopiero później, po grzechu pierworodnym, człowiek „w trudzie będzie zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni swego życia” (Rdz 3,17). Tym sposobem garncarstwo stało się niełatwym i mozolnym zawodem. A jednak znowu nadchodzi czas na lepienie z gliny tylko dla przyjemności...
Najstarsze naczynia gliniane pochodzą sprzed ok. 8 tys. lat. W epoce zwanej neolitem ludzie odkryli uroki życia osiadłego. Myślistwo rezerwując sobie jako zajęcie dodatkowe, stali się przede wszystkim rolnikami i pasterzami. Nowy, osiadły, a nie koczowniczy tryb życia wymagał większej dalekowzroczności. Odkrycie gliny i umiejętność jej obróbki, okazały się nie do przecenienia. W garnkach można było nie tylko gotować i przetwarzać żywność, ale też ją przechowywać.
Glina okazała się materiałem równie niezbędnym jak krzemień, z którego wykonywano narzędzia od łowieckich po rolnicze. Wkrótce (jeśli 3 tys. lat możemy w ten sposób nazwać?!) wraz z epoką brązu i żelaza, krzemień zaczął zanikać, glina jednak pozostała. Może przestała być wyznacznikiem cywilizacyjnego postępu, ale wciąż w życiu człowieka była po prostu niezbędna. W X w. wynaleziono koło garncarskie, które umożliwiło tworzenie naczyń zgrabniejszych i cieńszych, a praca szła sprawniej. W XIV stuleciu okryto nowy sposób wypalania naczyń w nowej technologii, tzw. siwaki (od barwy naczyń) lepiej znosiły bezpośrednie działanie ognia.
Choć garncarstwo nie ulegało rewolucyjnym przeobrażeniom, potrafiło przetrwać do czasów współczesnych. Nie zagroziło mu zastosowanie ani metalu, ani szkła. Oba materiały są o wiele droższe w wydobyciu w porównaniu z gliną, a ich obróbka jest również bardziej złożona i droga. Jeśli więc wyższe warstwy społeczne istotnie mogły zamienić naczynia ceramiczne na szklane i metalowe, to zwykli ludzie pozostali przy wyrobach glinianych. Dopiero produkcja przemysłowa w XIX wieku stała się prawdziwą konkurencją dla chałupniczych wyrobów glinianych. Jeszcze po II wojnie światowej na krótko odżyły pracownie garncarskie, niebawem jednak naczynia gliniane musiały jednak przegrać z ocynkowanymi lub emaliowanymi. Później, nawet gliniane doniczki przestały być konkurencyjne wobec plastikowych.... Dziś w Łomży nie ma już żadnej czynnej pracowni garncarskiej.
Coś co przetrwało tysiąclecia, dzisiaj ginie na naszych oczach. Chyba, że ktoś zechce to najstarsze zajęcie na świecie traktować nie jako pracę, lecz jako rodzaj kultywowania tradycji. Na zyski jednak niech nie liczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu