O granicach interwencji medycznej z ks. dr. Januszem Czarnym, filozofem i antropologiem, rozmawia Mateusz Kozera.
Mateusz Kozera: - W kontekście historii Terry Schiavo pojawiły się pytania o to, jak daleko możemy ingerować w życie ludzkie, by je ratować. Czy o życie należy walczyć do końca?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. dr Janusz Czarny: - Zacznijmy od fundamentów tego problemu: mianowicie, trzeba zapytać o naturę medycyny, a dokładniej o jej dzisiejszy cel, jako dyscypliny naukowej. Oczywiście, przede wszystkim zadaniem i celem medycyny jest ratowanie zdrowia i życia ludzkiego. Stanowi to też treść przysięgi Hipokratesa, która pozostaje standardem zachowania każdego lekarza. To jest oczywiste. Ale wróćmy do medycyny jako dyscypliny naukowej. Czy nie jest tak, że w związku z ogromnym postępem naukowym medycyna nagle zapatrzyła się sama w siebie? Może w pewnym momencie straciła z oczu właśnie wartość życia? Następuje przekraczanie naturalnych granic życia i to zarówno w jedną, jak i druga stronę, kiedy mówimy o jego początku i końcu.
- Jak określone są owe granice?
Reklama
- Są, oczywiście, konstruowane przeróżne definicje śmierci: śmierć kliniczna, biologiczna, mózgowa, pniowa. I ciągle pojawiają się jakieś wątpliwości... Cały czas próbuje się przesunąć moment śmierci coraz dalej. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być bardzo dobre działanie. Wraz z rozwojem techniki i technologii medycznej przesuwa się ten moment coraz dalej. Ostatecznie dochodzimy jednak do pewnego paradoksu. Współczesna medycyna jest w stanie podtrzymać przy „życiu” nawet dekapitowaną głowę.
Niestety, w świecie medycznym, szczególnie tym akademickim, wyraźnie widać tendencję do ciągłego przekraczania granicy śmierci. I wydaje mi się, że jest to dyktowane swego rodzaju pychą, bo u podłoża takiego działania leży - takie ukryte - założenie, że medycyna jest w stanie uczynić człowieka nieśmiertelnym, albo przedłużyć mu życie w sposób nieograniczony. Pojawiają się nawet takie publikacje, czy też rojenia dziennikarskie - jak medycyna będzie wyglądała za 30 lat... Obawiam się, że założenie, które jest podstawą takich pragnień, i które chce ignorować fakt śmierci, jest absolutnie nieuzasadnione. A po drugie, chcę podkreślić, że mogą to być przejawy pychy wynikającej z ogromnego postępu naukowego. Nie chciałbym być źle zrozumiany - postęp naukowy jest dobrą rzeczą, ale może doprowadzić do „zachłyśnięcia się” technologią. Wówczas może dojść nawet do swego rodzaju wynaturzeń, rzec by można nieludzkich właśnie, w zakresie przedłużania ludzkiego życia. Z drugiej strony, w codziennej praktyce, lekarze mają problem innego rodzaju: kiedy zaprzestać ratowania życia? Zwłaszcza dotyka to lekarzy anestezjologów. Są, oczywiście, pewne ogólnie przyjęte standardy i procedury, ale generalnie chodzi o pewną zmianę mentalności w kwestii realistycznej postawy co do nieuniknionego kresu ludzkiego życia.
- Popatrzymy na historię medycyny na przestrzeni ostatnich 150 lat. Pierwsze przeszczepy serca, nerek również były osiągnięciami kontrowersyjnymi, choć przecież - przez lata doskonalone - kardynalnie zmieniły możliwości ratowania życia pacjentów. Natomiast dziś zaczyna się mówić o podmienianiu poszczególnych genów, co ma wpływać na długość życia...
- Ja nie wiem, czy to jest możliwe... Ale bezsprzecznym faktem pozostaje to, że w XX w. nastąpiło znaczne wydłużenie wieku życia. Oczywiście, wpływają na to także i takie czynniki, jak chociażby poprawia warunków życia, ale także postęp naukowy w medycynie. Jednak dobrze byłoby nie zapominać o jednym podstawowym fakcie - człowiek umiera. Umieranie jest elementem życia. I tak samo jak człowiek powinien móc żyć godnie, tak samo powinien godnie umrzeć.
Można też obserwować inne działania medyków, szczególnie w sferze eksperymentalnej, które właśnie nie szanują życia. Chociażby badania na komórkach macierzystych, czy generalnie na embrionach. Więc może najpierw zdecydować się na jasne definicje początku i końca życia - tak, by lekarze czy uczeni, nie musieli popadać w tego typu dylematy. Dyskusje można prowadzić długo, ale koniecznie trzeba pamiętać, że postęp w medycynie nie może być sam dla siebie, musi zawsze mieć rolę służebną względem pacjenta. Ojciec Święty Jan Paweł II powiadał, że to najwyższą wartością jest życie i godność życia ludzkiego - i temu powinna służyć nauka, a medycyna w szczególności.
- Dziękuję za rozmowę.