Argentyński kapłan prezentuje w niej na wskroś ewangeliczne spojrzenie na człowieka. Podobnie jak Papież Franciszek opowiada się za tym, aby nie skąpić penitentom Bożego miłosierdzia, ale rozdawać je ze swoistą rozrzutnością. Sprzeciwia się legalistycznemu podejściu do sakramentu pojednania oraz nadmiernej koncentracji na każdym popełnionym grzechu. Fakt ludzkiej grzeszności bowiem nigdy nie powinien przesłaniać wartości, jaką człowiek stanowi w oczach Boga. To, co najważniejsze, rozgrywa się w ludzkim sercu, i to ono musi zostać dotknięte przez miłosierdzie.
Fragmenty książki
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Opowiadałem już wielokrotnie, przy różnych okazjach, jaką odpowiedź dał mi ojciec Luis Dri, kiedy zapytałem go, będąc arcybiskupem Buenos Aires, co robi, kiedy po wyjściu z konfesjonału, w którym spędził wiele godzin, odczuwa skrupuły, że zbyt łatwo udzielał rozgrzeszenia. Opowiedział mi, że ma zwyczaj udawać się przed tabernakulum, przed Najświętszy Sakrament, aby samemu prosić o przebaczenie, że zbyt wiele przebaczył, na koniec zaś swej modlitwy zwraca się do Jezusa słowami: „Przecież to Ty sam dałeś mi zły przykład”. Coś podobnego mówił również święty Leopold Mandić, wielki kapucyński spowiednik, do którego nieprzypadkowo ojciec Dri miał od zawsze wielkie nabożeństwo. Bardzo mnie poruszyły te słowa, dlatego też nie przestaję ich powtarzać. Ukazują nam one jakże potrzebną dzisiaj postawę.
Papież Franciszek
„Czy Pan Bóg mi przebaczy? Czy oby na pewno?” Tym, którzy tak myślą i mają tego typu obawy, zawsze mówię, że Bóg zstąpił z nieba, aby stać się jednym z nas, aby nas przygarnąć, przebaczyć nam. Zechciał On doświadczyć naszej kruchości i śmiertelności. Nie wierzymy w Boga, który jest daleki, który osądza i potępia, ale w zupełnie innego Boga. Pustka wewnętrzna, której doświadczamy, powstaje wskutek odczucia, że Bóg jest nieosiągalny. W takim przypadku spowiednik powinien obdarowywać pokojem tych, którzy przychodzą się spowiadać, powinien mówić im o Bogu, który jest blisko, który przebacza, który jako człowiek doświadczył naszych zmagań, nie ulegając jedynie grzechowi. To właśnie staram się przekazać im ze wszystkich moich sił.
Jedną z pierwszych rzeczy, którą robię, kiedy przychodzi penitent, to gest ucałowania jego ręki. Chcę, aby poczuł się dobrze przyjęty, niczym nieskrępowany, miał swobodę mówienia, aby otworzył się na działanie łaski w rozpoczynającym się sakramencie. Nieważne, czy ręce te są czyste, dopiero co umyte, czy są to dłonie pielgrzymów, którzy przychodzą tu bez większej troski o wygląd zewnętrzny.
Luis Dri, kapucyn