Święta wszelkiego rodzaju to wartki strumień na młyn handlowców,
hurtowników i pośredników różnej maści. Nie inaczej zatem było i
w tym roku przed uroczystością Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym
- pieniądze szeroką rzeką wpływały do kas. Podobnie jak przed świętami
Bożego Narodzenia, kiedy sprzedaje się wszystko, nawet jeśli towar "
leżakował" rok w magazynie, tak, by uczcić pamięć zmarłych z naszych
rodzin, kupowaliśmy wszystko, co tylko można zapalić przy grobie.
Zwyczajne, proste w formie znicze odchodzą do lamusa, powoli, ale
jednak. Tymczasem jak woda idą lampiony w kształcie serc, krzyży,
latarni, piramidek i domków (!) w całej gamie kolorów. Taki wybór,
jakkolwiek cieszy, to niepokoi - jak daleko jeszcze posuną się producenci
dewocjonaliów? Wszak mamy już na cmentarzach znicze z diodami elektronicznymi ("
wieczne" jak wieczna może być bateria) oraz lampiony grające (na
razie tylko kilka melodii do wyboru, ale wierzę w pomysłowość magnatów
zniczowych). Co do ostatnich, melodyjnych zniczy, to mogą one przyprawić
o gęsią skórkę, zwłaszcza późnym wieczorem. Innowacje te nie są z
pewnością ostatnim słowem genialnych producentów zniczy, ba, to dopiero
początek. Strach pomyśleć, co będzie za lat kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt.
Oferta handlowa na Wszystkich Świętych kierowana będzie przecież
do pokolenia wychowanego na grach komputerowych i Internecie. Wirtualne
znicze? Czy dniom modlitwy i zadumy nad bliskimi, którzy odeszli,
grozi komercjalizacja na wzór Halloween - święta ludowego w Stanach
Zjednoczonych w wigilię Wszystkich Świętych?
Już od kilku lat na cmentarzu przy ul. Wrocławskiej w
Zielonej Górze można zauważyć, że miejsce pochówku może być równie
dobrze miejscem... spotkań. Krzyż tuż przy wejściu, szczelnie opatulony
dymem otaczających go tysięcy zniczy, to widok niezwykły - przyciąga,
oprócz osób pragnących raz jeszcze pogrążyć się w modlitwie, młodzież,
która nierzadko przychodzi tu nie dla zmarłych, lecz dla siebie.
Śmiech, głośne rozmowy, czasem alkohol. Szeptany "Wieczny odpoczynek..."
miesza się z przekleństwami. Czyżby młodzi na własnej skórze próbowali
sprawdzić, czy obyczaje rodem ze średniowiecznych cmentarzy opisywane
prze Johana Huizingę nie zestarzały się? Odpowiem stanowczo: dziś
są nie do przyjęcia i trącą nie myszką, ale zwyczajnym chamstwem.
Za rok znów w szczególny sposób wspominać będziemy zmarłych.
Od nas zależy, czy w ich intencjach zapalimy w sobie świecę modlitwy,
czy znicz-gigant z melodyjką.
Pomóż w rozwoju naszego portalu