przez lata...
głosem miłości
kruszył zatwardziałe serca
uczył...
jak dom budować na Skale
w oczach drugiego człowieka
nie dostrzegać źdźbła
duchem...
wiecznie młodym
niestrudzenie wzywał
do wiary, nadziei, miłości
tymczasem...
niszczało ciało
głos w piersi zamierał
odszedł...
wśród mroku
zatrzymywany żalem,
oddechem przerażonego świata
kołysany...
na łodzi modlitwy i światła
wrócił...
by śpiewać pieśń Panu
w niebieskim Jeruzalem
„amen”
pełne pokory i radości
otworzyło bramy nieba
pozostało...
ciche pragnienie:
„nie lękajcie się”...
Pomóż w rozwoju naszego portalu