Dla mnie Ojciec Święty Jan Paweł II to geniusz; w jednej osobie filozof, teolog, publicysta, poeta i dramaturg - po prostu geniusz intelektu, który pozostawił po sobie wiele dokumentów, encyklik i listów. Dopiero teraz będzie czas na dokładne studiowanie Jego słów. Zachwyca mnie Jego pobożność chrystocentryczna i wymowna maryjność. Jednak osobiście najbardziej zaimponował mi swoją postawą wobec choroby i cierpienia. Pamiętam, jak w 1992 r. podczas nawiedzin ad limina apostolorum rano odprawiał Mszę św. w prywatnej kaplicy. To była koncelebra, ja stałem po lewej stronie przy Nim i zauważyłem drżenie ręki. Pomyślałem sobie: Ojcze Święty, jesteś chory. Choroba Parkinsona zazwyczaj zbiera żniwa po 2-3 latach, a Jan Paweł II cierpiał na nią 13 lat. Później przyszły operacje i inne dolegliwości; dla mnie to był ciężko chory człowiek, nieraz aż przykro było patrzeć. A jego głos - najpierw silny, męski, a później - chociaż chciał mówić, nie mógł. Serdecznie Mu współczułem. W stanie choroby pracował jakby nic, i to mi imponowało. Zachował chrześcijańską postawę wobec choroby i cierpienia. On tym krzyżem okupił owoce swojej pracy. Znaczącym także była jego „słabość” do młodzieży. Młodzi reagują na piękno, siłę, młodość, a tu człowiek wiekowy, chory, a młodzież zawsze przy Nim. Młodzi intuicyjnie czują, kto ich kocha i za nim idą. Rzeczywiście, Ojciec Święty miał tę „słabość” do młodych już jako biskup krakowski, wówczas podczas wizyt biskupich w parafiach prosił o przygotowywanie spotkań z młodymi. Wielkim charyzmatem była także Jego postawa wobec świeckich. Kard. Wojtyła był przewodniczącym Komisji ds. laikatu, do której przez szereg lat należałem. Spotkania odbywały się kilka razy w roku, byli na nie zapraszani różni ludzie, np. osoby z wydawnictw katolickich, ruchów i stowarzyszeń. Wielką troską kard. Wojtyły były rady parafialne, ale wówczas - ze względów bezpieczeństwa - nie zostały powołane. Dyrektorium dla świeckich, przygotowane w oparciu o ustalenia Soboru Watykańskiego II, było rozesłane do wszystkich parafii. Ponadto kard. Wojtyła miał niesamowitą zdolność analizy i syntezy. Chylę głowę przed Jego wielkością intelektualną i moralną. Znamiennym dla mnie jest obecność kultu Miłosierdzia Bożego. Gdy w 2002 r. Jan Paweł II konsekrował bazylikę w Łagiewnikach, śledziłem te wydarzenia w telewizji. Szczególnie ujęło mnie pożegnanie. Tłum skanduje: „Zostań z nami”, reżyser pokazuje Ojca Świętego, a później na jego miejscu pojawia się obraz „Jezu, ufam Tobie” i okrzyk „Zostań z nami” dotyczy już nie Ojca Świętego, ale samego Chrystusa. Poza tym jeszcze na długo przed wyborem na Stolicę Piotrową miał szczególne zasługi dla szerzenia kultu Jezusa Miłosiernego. W 1948 r. byłem wikarym w Nałęczowie, proboszczem wówczas był ks. Miszczuk, który przeżył obóz koncentracyjny i najprawdopodobniej z obozu wyniósł kult Miłosierdzia Bożego. Kazał więc namalować obraz „Jezu, ufam Tobie”. Jednak Watykan zakazał kultu Miłosierdzia Bożego w formie głoszonej przez s. Faustynę i nałęczowski obraz przemalowano na obraz Serca Pana Jezusa. Kard. Wojtyła jako krakowski metropolita odblokował watykański zakaz, który powstał w wyniku błędnej interpretacji obrazu, jakoby promienie wypływające z serca Pana Jezusa miały obrazować narodowe barwy Polski. Z czasem, już jako papież, Wojtyła napisał encyklikę Dives in misericordia, beatyfikował i kanonizował s. Faustynę Kowalską, ustanowił sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. On żył prawdą o Bożym Miłosierdziu. Znamiennym jest, że odszedł do Domu Ojca właśnie w wigilię święta Bożego Miłosierdzia. Jego śmierć budzi współczucie, ból i żal, ale chyba bardziej musimy dziękować Bogu, że taki człowiek był dany dla Kościoła, Polski i świata. Jan Paweł II to postać wyjątkowa; każdy, kto się z Nim zetknął - nie tylko wierzący - podkreśla Jego wielkość i wyjątkowość. Myśmy nigdy nie wstydzili się Papieża, a On nas wielokrotnie. Jego śmierć nas otrzeźwi i z pewnością pomoże dokonywać słusznych wyborów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu