Wciąż żyjemy wspomnieniem tak ważnego dla chrześcijan wydarzenia - święta Wielkiej Nocy. To największe i najważniejsze wydarzenie w roku liturgicznym, bo wspominające najważniejsze wydarzenie w dziejach zbawienia. Co tak naprawdę jednak oznacza świętowanie? Czym jest święto? „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił” - mówi Boże przykazanie. Jak jednak rozumieć te słowa? Sprawa wydaje się oczywista.
Czy jednak na pewno?
Zatrzymajmy się nad tym zagadnieniem przez moment, a jego rozwiązania poszukajmy w Piśmie Świętym. Treścią pojęcia „święto” w Starym Testamencie było powstrzymanie się od pracy, podróży, załatwiania swoich codziennych spraw. Ów odpoczynek był swoistym naśladowaniem odpoczynku Pana Boga, o którym mówi Księga Rodzaju, opowiadając o stworzeniu świata. Jak Bóg odpoczął w siódmym dniu i uświęcił ten dzień, tak i człowiek wierny Bogu uczyni ten dzień odmiennym od pozostałych; należy bowiem pamiętać, że w języku Biblii słowo „święty” oznacza w pewien sposób odmienny.
Nowy Testament zmienia sposób patrzenia na świętowanie. Święto nadal jest czymś odmiennym, ale ta wyjątkowość jest nieco inaczej rozumiana. Dla chrześcijanina święto to przede wszystkim Eucharystia - to spotkanie z Chrystusem, złożenie Mu ofiary, dziękczynienie za wielkie dzieła Boże. Wczytując się w nowotestamentalne rozumienie święta, możemy postawić znak równości pomiędzy świętowaniem i udziałem w Eucharystii; jedno bez drugiego po prostu nie istnieje. Świętujemy wtedy, gdy bierzemy udział we Mszy św. Można więc powiedzieć, że Eucharystia sprawowana nawet w dzień powszedni, wnosi jakiś element świąteczności w naszą codzienność. Czyni to choćby przez to, że dodaje ów pierwiastek Boski, nadprzyrodzony do naszych codziennych spraw. Eucharystia, jeśli można się tak wyrazić, „uświątecznia” całą naszą codzienność. Z drugiej strony, nie ma święta bez Eucharystii; niedziela bez Mszy św. przestaje być dniem świętym, odmiennym, wyjątkowym; staje się dniem jak inne. Tymczasem człowiek potrzebuje tej odmienności; nie można żyć tylko sprawami tego świata, tylko chlebem powszednim. Potrzeba nam przypomnienia o życiu wiecznym, perspektywie ponadczasowej, o Bożym spojrzeniu na świat. Jak wyglądałaby nasza codzienność, gdyby od czasu do czasu nie było święta? Pan Bóg wie bardzo dobrze o tej naszej potrzebie i dlatego dał nam wspomniane na wstępie przykazanie.
Święto to też radość. Od niedzielnej Eucharystii wierni oczekują radości. Szczególnie wtedy, gdy codzienność nie jest zbyt optymistyczna. Potrzebujemy wtedy i takiej odmienności - niebieskiej radości promieniującej na naszą codzienność. Dodajmy, że jest to prawdziwa radość - najgłębsza i największa, bo płynąca z wiary. Nie jest to tylko jakaś namiastka radości, chwilowe rozweselenie, które często oferuje nam świat, a po którym przychodzi jeszcze większy smutek i załamanie. To prawdziwa radość, bo płynąca z ofiary Chrystusa; płynąca z faktu, że nawet cierpienie i śmierć nie mogą ostatecznie pokonać człowieka, bo przychodzi po nich radość zmartwychwstania. Wszystkie te treści niesie w sobie Eucharystia; jeśli dobrze w niej uczestniczymy, jeśli świadomie ją przeżywamy, to wszystko staje się naszym udziałem. Dobrze przeżyta Msza św. wnosi nadprzyrodzony dar w nasze życie i nawet, jeśli uczestniczymy w niej tylko w niedzielę, ma moc owocowania przez cały tydzień.
A co z powstrzymaniem się od pracy, z odpoczynkiem? To oczywiste - jeśli dzień jest święty, czyli poświęcony Bogu, nie wykonujemy w nim żadnych prac czy zajęć, które ten wyjątkowy charakter mogłyby zepsuć. Zostawiamy prace niekonieczne na inne dni - powszednie.
Pamiętajmy o tym wszystkim, gdy będziemy spieszyć na niedzielną Mszę św. Niech świadomość tego zachęca nas również do uczestniczenia w miarę możliwości w Eucharystii w dni powszednie. Wnośmy tę odświętność w nasze codzienne życie. Niech odtąd terminy „świętowanie” i „Eucharystia” będą dla nas nierozłączne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu