Ostatnie dyskusje polityczne coraz częściej polaryzują strony dyskursu wokół sukcesów i klęsk 15 lat wolnej Polski. Z jednej strony kraj nasz wkroczył na drogę nowoczesności, jesteśmy w NATO i UE, zakres wolności obywatelskich powiększył się na tyle, że wielu z nas nie potrafi z nich korzystać. Jednak powiększył się znacznie obszar biedy, nastąpiła grabież majątku narodowego na wielką skalę, narastają dysproporcje społeczne i bezrobocie. Nowy, bardziej racjonalny ekonomicznie ustrój miał być lepszy, i jest, jednak nie dla wszystkich. Zapomniał o sporej rzeszy ludzi słabo wykształconych. Mieszkańcy wsi, jeżeli chcieli, mogli zakończyć naukę na szóstej klasie, a jeżeli nawet skończyli podstawówkę, to jaką mogą podjąć dziś pracę i za ile? Problem ma też wykształcona młodzież. Praca stała się wartością, to nic, że masz kilka fakultetów, jeśli nie masz znajomości - będziesz bez pracy. Oczywiście, można pracować bez pieniędzy lub prawie za darmo, w ramach stażu i nabywania umiejętności. Jaki to start w nowe życie w zjednoczonej Europie? Żaden.
Narasta w Polsce rzesza ludzi niezadowolonych, kiedyś państwo zajmowało się do przesady sprawami obywateli. Teraz każdy musi sam zadbać o swoje sprawy, wypełniając obszerne formularze i czytając w nich uwagi napisane małym drukiem. Jeżeli czegoś nie zrozumie, nie doczyta, nie wie - trudno, jego sprawa, w szkole uczyli czytać.
Sztandarowy dziennik lewicy z dawnej epoki straszy buntem niezadowolonych mas. Podobne opinie wyczytałem w pismach poważniejszych, tam jednak wskazywano na bunt ludzi młodych i wykształconych, którzy nie mają szans na sukces w pracy, polityce lub interesach, gdyż w Polsce za sukcesem idą zwykle stare znajomości.
Czy Polsce grozi bunt, jeśli już, to jaki? Osobiście nie nazywałbym tak protestów bezrobotnych, pielęgniarek ze szpitali, które będą zamknięte, czy pracowników dużych sieci handlowych. Ich niezadowolenie było już wyrażane, i to często w sposób gwałtowny. Bezrobotni wdarli się siłą do sejmu, rolnicy spalili na drogach cały zapas starych opon, pielęgniarki straszyły chorych czarnymi podkoszulkami. Co załatwili tymi protestami? Nic, zupełnie nic. Dla rządzących elit znacznie groźniejszy od protestów prostych ludzi byłby bunt młodych i wykształconych. Oni nie będą stali w mrozie na ulicach, nie będą palili opon lub słuchali okrągłych słów polityków. Oni uczynią oręż ze swego intelektu i dynamiki. Młodzi ludzie wykorzystają swoją wiedzę, znajomość praw obywatelskich, a przede wszystkim kartkę wyborczą. Ich bunt będzie skuteczny, w przeciwieństwie do protestów ludzi prostych. Zmiotą stare układy, wprowadzą do polityki i gospodarki nowe twarze. Czy będzie lepiej? Tego nie wiem, na pewno będzie inaczej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu