Odnoszę wrażenie, że 1 listopada jest w naszych czasach dniem,
kiedy więcej niż kiedykolwiek ludzie wyznają swoją praktyczną niewiarę
w życie wieczne. Czynią to w sposób zapewne niezamierzony, ale cóż
w tym za pociecha? Może nawet mniemają, że tak właśnie kultywują
uświęconą tradycję?
Setki tysięcy osób, od świtu do zmierzchu, przemierzają
nieraz setki kilometrów, by tego jednego dnia nawiedzić wszystkie
groby krewnych i znajomych. W zapale składania wieńców i pilnowania
zniczy, niejeden zapomina o udziale we Mszy św. W uroczystość Wszystkich
Świętych zdaje się obowiązywać zasada "zastaw się a postaw się".
Odnosi się ona zarówno do kreacji kupowanych dla żywych, by jak najlepiej
zaprezentować się na cmentarzu, jak i do tego, co oferuje się zmarłym,
bez uwzględnienia ich rzeczywistych potrzeb. Marmurowe i lastrykowe
nagrobki zastawione tuzinami kopcących lampionów i sztucznych kwiatów,
poplamionych, by ich nie rozkradli złodzieje, są wymownym świadectwem
kultury religijnej.
Niestety, ciągle będą tacy, którzy umarli na głos Ewangelii,
za najważniejsze uznają coroczne grzebanie swoich umarłych pod stertą
tego, co nazajutrz będzie śmieciem. Ci zaś, których wiara jest większa
niż własny egoizm i chęć pokazania się, potrafią zrozumieć, że zmarłym
bardziej potrzebny jest nasz udział we Mszy św., aniżeli wyprawa
na cmentarz. Dla tych, którzy czekają na zmartwychwstanie, najważniejsza
jest modlitwa, uzyskanie odpustu i czyny chrześcijańskiego miłosierdzia.
Aby to zrozumieć, trzeba prawdziwie wierzyć w "świętych obcowanie,
grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny.".
Pomóż w rozwoju naszego portalu