Reklama

Nie można tracić wiary

Niedziela bielsko-żywiecka 14/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z dr Anną Byrczek, szefem Domowego Hospicjum im. św. Kamila ulokowanego przy parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i ks. Grzegorzem Jabłonką, salezjaninem, kapelanem tego Hospicjum, rozmawia Renata Jochymek

Renata Jochymek: - Parafia ma zamiar budować hospicjum?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dr Anna Byrczek: - Stowarzyszenie zbiera pieniądze na budowę hospicjum stacjonarnego, ale budować będzie parafia.

- Jak duży będzie to budynek?

Ks. Grzegorz Jabonka: - Jeszcze nie wiadomo dokładnie ile będzie łóżek w tym hospicjum, ale nie jest dobrze, by budować olbrzymie gmachy. Tam ma panować atmosfera domowa. Czy wyobraża sobie pani taką atmosferę w potężnym budynku? To byłoby coś strasznego, nieprzyjaznego dla ciężko chorych ludzi.

Reklama

Dr Anna Byrczek: - Jestem przekonana, że dojrzeliśmy w Bielsku do tego, by takie stacjonarne hospicjum powstało. Jest taka potrzeba, mimo że istnieją te dwa oddziały opieki paliatywnej.
Hospicjum powinno być miejscem, gdzie, po pierwsze, zmniejsza się jak najbardziej, a najlepiej likwiduje, dolegliwości chorego i wysyła go do domu. Jeśli ten dom jest niedaleko, to łatwiej wrócić do hospicjum, gdy zajdzie taka potrzeba. No, ale jeśli będzie on trochę dalej, te kilkadziesiąt kilometrów, to zmienia się sytuacja i chorego, i jego bliskich. Ale będzie to też miejsce, w którym będą umierać chorzy, którzy nie mogą wrócić do domu, albo nie mają tego domu, albo nie mają w nim odpowiednich warunków. W związku z tym, jeżeli to ma być takie umieranie jak w domu, to warunki muszą być zbliżone do domowych, w związku z tym rodzina musi mieć dostęp do tego chorego. Jeżeli będzie to jedno hospicjum na teren całego Bielska, Cieszyna, Żywca, Kamesznicy i z innych okolic, to proszę sobie wyobrazić, ile czasu zajmie dojazd rodziny do tego chorego, ile to będzie kosztować. Jestem zdania, że lepiej będzie, gdy powstaną dwa, trzy mniejsze hospicja, ale w bliższych odległościach od chorego, po to, żeby rodzina mogła dojść, by chory czuł się bezpieczniej i nie patrzył stale na odchodzenie innych. Przecież w takim wielkim kombinacie ciągle słyszałby o śmierci pacjentów. Hospicjum też powinno dawać choremu nadzieję, a przynajmniej nie powinno jej odbierać. Jeszcze jest za wcześnie, żeby o konkretnym projekcie mówić, ale na pewno będziemy się starać, by była to namiastka domu. Oddział, który prowadzę, to dwie sale. Jest lekarz, oddziałowa, pielęgniarki. Na każdej zmianie muszą być minimum dwie pielęgniarki. Tutaj jest sześć, siedem łóżek. Znam taki przypadek, że chory przeżył śmierć kilkunastu osób leżących na tej samej sali. To jak on się ma czuć, na co liczyć? Dlatego też jesteśmy za tym, by zbudować hospicjum kameralne, by ci ludzie nie byli narażeni na ciągle obcowanie ze śmiercią, z umieraniem.

- Taka sytuacja musi być też trudna dla wolontariuszy opiekujących się chorymi. Jak państwo szukają wolontariuszy? Czy każdy, kto zaoferuje współpracę, jest od razu przyjmowany?

Reklama

Dr Anna Byrczek: - Wolontariusze muszą przejść przeszkolenie i to nie tylko medyczne, ale również psychologiczne, by mogli pomóc w sytuacji kryzysowej, by umieli sobie z tym, co przeżywają ich podopieczni, poradzić. To nie jest takie proste, gdy się widzi odchodzenie człowieka. Przecież my przywiązujemy się do swoich pacjentów. Oczywiście, do jednych bardziej, do innych mniej, ale zawsze tworzy się jakaś więź. No, może wtedy mniejsza, gdy jesteśmy z tym chorym jeden, dwa dni, bo rodzina wcześniej radziła sobie sama, jest łatwiej. Najtrudniejsze są chwile tuż po odejściu, gdy zostaje rodzina, często są to dzieci... Pamiętam, gdy umarł na moim dyżurze pierwszy pacjent tego hospicjum. To była kobieta i zostawiła niepełnoletnie dzieci. Jedno było całkiem małe. Trzeba było z nimi zostać, porozmawiać, wytłumaczyć, co się stało. Są to trudne chwile, ale tym ludziom nasza obecność jest bardzo potrzebne. Myślę sobie, że dla mnie najgorszym byłoby to, gdybym straciła wiarę. Tego sobie nie wyobrażam. Świadomość, że istnieje jeszcze coś poza tym światem, poza nami jest nieodzowne gdy się wykonuje taki zawód. I myślę, że wiara jest każdemu człowiekowi bardzo potrzebna. Daje otuchę w to, że nasze istnienie nie jest bezsensowne. Od tych ludzi, którzy niekiedy bardzo cierpią, można nauczyć się też właśnie tej wiary, otuchy i patrzenia na swoje dokonania, poczynania, na to, co się w danej chwili w naszym życiu dzieje, z pewnej perspektywy.

Ks. Grzegorz Jabonka: - Można nauczyć się tolerancji dla drugiego człowieka. Praca w hospicjum, to nie tylko patrzenie na umieranie - jak się powszechnie sądzi - to przede wszystkim możliwość kontaktu z wyjątkowymi ludźmi. Osobami, dla których problemy dnia codziennego nie są najistotniejsze na świecie. One patrzą na to, co powinno być najważniejsze dla każdego z nas. Patrzą z nadzieją w przyszłość. Często znajdują ją w modlitwie.

- Dziękuję za rozmowę

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matka Boża Jedności i Wiary

Archiwum parafii

Na północny zachód od Białej Podlaskiej, nad brzegami rzeczki Klukówka leży miejscowość Leśna Podlaska, będąca wyjątkowym ośrodkiem kultu maryjnego. Znajduje się tu Sanktuarium Maryjne, w którym pod opieką Ojców Paulinów, upodobała sobie miejsce Opiekunka Podlasia – Leśniańska Królowa – Matka Boża Jedności i Wiary.

Płaskorzeźba, umieszczona w głównym ołtarzu, wykona jest w polnym kamieniu o odcieniu czerwonym. Wizerunek przedstawia Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus na prawym ręku. Historia „przejasnego obrazu Najświętszej Maryi Panny” jest niezmiernie ciekawa i pełna przedziwnych wydarzeń. Zaczyna się od roku 1683, kiedy to dnia 26 września dwaj chłopcy pasący bydło, 9-letni Aleksander Stalmaszczuk i 10-letni Miron Makaruk, znaleźli jaśniejący blaskiem wizerunek na drzewie dzikiej gruszy. Kamienny wizerunek przywieziono do Bukowic, których właściciel zdecydował o wzniesieniu w miejscu objawienia drewnianego kościoła rzymskokatolickiego. Powstał on w 1686 roku i przyozdobiony został znalezionym „obrazem”. W roku 1700 biskup łucki i brzeski Franciszek Prażmowski po przebadaniu świadków uznał niezwykłość łask i zezwolił na publiczny kult. W 1716 r. książę Karol Stanisław Radziwił, kanclerz Wielkiego Księstwa Litewskiego, ufundował złote korony. Wieść o niezwykłym pojawieniu się wizerunku zaczęła zataczać coraz szersze kręgi i ściągać ludzi nawet z odległych stron. Rozwój kultu spowodował, że w 1731 r. przystąpiono w Leśnej do budowy nowego kościoła. Ukończono ją w 1758 r. Jeszcze w czasie jej trwania do Leśnej przybyli paulini, którym powierzono parafię leśniańską i opiekę nad cudownym obrazem. W XVIII w miejscowość była już znana w Koronie Polskiej jako ośrodek kultu maryjnego. W okresie rozbiorów i wojen napoleońskich sanktuarium dzieliło los narodu. Klasztor i kościół były niszczone i plądrowane. Pauliński konwent nie przestał funkcjonować tylko dzięki pomocy okolicznych ziemian. W okresie powstania styczniowego Leśna stanowiła jedno z ogniw ruchu narodowego na Podlasiu. Paulini wspierali powstańców władze carskie w odwecie przejęły sanktuarium i zmieniły je w cerkiew. Po odzyskaniu niepodległości do sanktuarium wrócili paulini. Po długich poszukiwaniach w roku 1926 odnaleziono obraz ukryty u ss. Benedyktynek w Łomży. Badania wykazały, że ostatni biskup katolicki Janowa – Beniamin Szymański, wielki czciciel  Najświętszej Panny, przewidując popowstaniowe represje, ukrył oryginał Matki Bożej Leśniańskiej w Łomży, w bocznym ołtarzu. Biskup umarł, jedyna wtajemniczona przeorysza klasztoru także i tak byłby ślad zaginął, gdyby nie intensywne poszukiwania. W 1927 r. udała się z Siedlec niezwykła procesja, sam biskup wraz z tłumem wiernych pieszo przynieśli cudowny obraz do Leśnej. Procesja szła 3 dni, od 22 do 25 września. W uroczystości powrotu Matki Bożej brało udział około 30 tysięcy osób. Sanktuarium Leśniańskie było umiłowanym miejscem kultu dla unitów podlaskich, a Leśniańska Matka Boża ostoją ich wiary i jedności z Kościołem.
CZYTAJ DALEJ

Św. Wincenty á Paulo

27 września br. obchodzimy wspomnienie św. Wincentego á Paulo. Urodził się on 24 kwietnia 1581 r. w wiosce Pouy, w południowej Francji. Pochodził z rodziny wieśniaczej i miał czworo rodzeństwa. Dopiero w 12. roku życia poszedł do szkoły. Mimo, że wcześniej zajmował się tylko wypasaniem owiec z nauką radził sobie bardzo dobrze i po szkole wstąpił do seminarium duchownego. W wieku 15 lat otrzymuje niższe święcenia i dostaje się na uniwersytet w Saragossie w Hiszpanii. Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1600 r., miał wówczas zaledwie 19 lat. Kontynuował studia w Tuluzie, Rzymie i Paryżu, kształcąc się w dziedzinie prawa kanonicznego. Dobrze zapowiadająca się kariera młodego, zdolnego kapłana zmienia się w los niewolnika. W czasie podróży z Marsylii do Narbonne przez Morze Śródziemne został wraz z całą załogą napadnięty przez tureckich piratów i przywieziony do Tunisu jako niewolnik. W ciągu dwóch lat niewoli miał czterech panów, ostatniego zdołał nawrócić. Obaj uciekli do Europy i zamieszkali w Rzymie. Już wkrótce stał się wysłannikiem papieża Pawła V i trafił na dwór francuski, gdzie za sprawą królowej Katarzyny de Medicis przejął opiekę nad Szpitalem Miłosierdzia. Na własne życzenie objął probostwo w miasteczku Chatillon-les-Dombes, gdzie zetknął się ze starcami, inwalidami wojennymi, chorymi i ubogimi. Aby im jak najlepiej służyć, powołał „Bractwo Miłosierdzia”, a dla kobiet bractwo „Służebnic Ubogich”. W 1619 r. św. Wincenty otrzymał dekret mianujący go generalnym kapelanem wszystkich galer królewskich. Święty przeprowadzał wśród galerników misje i dbał o poprawę warunków życia. W 1625 r. powołał „Kongregację Misyjną” zrzeszającą kapłanów. Papież Urban VIII zatwierdził nowe zgromadzenie w 1639 r. Nowa rodzina zakonna zaczęła rozrastać się i objęła swoją opieką szpital dla trędowatych opactwa Saint-Lazare. Celem zgromadzenia, które dziś nosi nazwę Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świętego Wincentego á Paulo jest głoszenie Ewangelii ubogim. W 1638 r. wraz ze św. Ludwiką de Marillac św. Wincenty założył żeńską rodzinę zakonną znaną dziś pod nazwą Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytki), której charyzmatem była praca z ubogimi i chorymi w szpitalach i przytułkach. Święty zmarł w domu zakonnym św. Łazarza w Paryżu 27 września 1660 r. W roku 1729 papież Benedykt XIII wyniósł Wincentego do chwały błogosławionych, a papież Klemens XII kanonizował go w roku 1737. Papież Leon XIII ogłosił św. Wincentego á Paulo patronem wszystkich dzieł miłosierdzia. Do Polski sprowadziła misjonarzy w 1651 r. jeszcze za życia Świętego królowa Maria Ludwika, żona króla Jana II Kazimierza. W Polsce prowadzili 40 parafii. W naszej diecezji ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo (CM) pochodzi bp Paweł Socha, a misjonarze św. Wincentego pracują w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, Gozdnicy, Iłowej, Przewozie, Skwierzynie, Słubicach, Trzcielu i Wymiarkach. Siostry Szarytki mają swoje domy w Gorzowie Wielkopolskim, Skwierzynie i Słubicach.
CZYTAJ DALEJ

Święto Wojsk Obrony Terytorialnej w cieniu walki z powodzią

2024-09-27 12:06

[ TEMATY ]

żołnierze

Wojska Obrony Terytorialnej

walka z powodzią

facebook.com/Terytorialsi

Terytorialsi pomagają ewakuować ludność z terenów popowodziowych

Terytorialsi pomagają ewakuować ludność z terenów popowodziowych

W piątek obchodzimy Święto Wojsk Obrony Terytorialnej - najmłodszego rodzaju Sił Zbrojny RP. Odbywa się ono w cieniu walki z powodzią, przez co odwołano lub przesunięto termin wielu uroczystości.

"Każdego dnia waszej służby i pracy potwierdzacie, że wasze motto - zawsze gotowi, zawsze blisko - nie jest pustym hasłem. Szczególnie dziś dziękuję wam za pomoc jaką niesiecie powodzianom. Wasz wysiłek i poświęcenie widzi cała Polska. I cała Polska jest z was dumna" - napisał na portalu X wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję