W milczeniu idziesz, Panie.
Z krzyżem ciężkim jak stuletnie drzewo.
Opluty, zakrwawiony, znieważony.
Tak poniżony, że twarze odwracają się od Ciebie.
Ty - Posłaniec Nowego Życia,
który niesiesz w swoim sercu tyle miłości.
I Obietnicę Ojca.
W Twoich oczach krzyczy rozpacz: „Ja jestem...”.
Coś uczynił ze Mną?
I wrogi tłum.
Gniew i obojętność idą w parze. Śmiech i szyderstwo.
Okruchy współczucia ocierają się o Ciebie.
Wzrusza Cię gest Szymona, wyciągnięte ręce Weroniki,
łzy Magdaleny i niema boleść Jana.
I tylko słychać oszalałe z bólu Serce Matki...
Na spopielałym z przerażenia niebie - rozpięta Miłość...
i rana głęboka...
Ręce przybite, abyś już nie mógł błogosławić i uzdrawiać...
Ale głosu Ewangelii z Krzyża nic nie zdoła zagłuszyć!
Ziemia odpowiada drżeniem na Twój ostatni krzyk:
Czy ktoś będzie cię bardziej kochał niż Ja?
I cisza... Jedynie słychać bicie Twego Serca.
Nawet teraz, gdy przebito je włócznią.
Bije nadal.
Już nie w Twoim ludzkim ciele, ale we wszystkich tabernakulach -
gdzie do końca świata będziesz czekał na każdego z nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu