Imponująca fasada pretorii Poncjusza Piłata góruje nad Jerozolimą. Architekci, rzeźbiarze i ogrodnicy - nie licząc się z kosztami - spełnili najśmielsze oczekiwania władz rzymskiej prowincji. Szczególną zasługę należy tu przyznać żonie Piłata - Prokli, marzącej o hodowli niespotykanych roślin, fontannach nawilżających te rośliny i akweduktach. Fundusze dawno się wyczerpały, Piłat więc sięga do skarbca świątyni, co mobilizuje wszystkich Żydów do buntu przeciwko niemu. Odtąd, pomimo ciągłych starań, Piłat już szacunku u Żydów nie uzyskuje.
I oto zjawia się kohorta z Więźniem pojmanym w Ogrodzie Oliwnym, związanym sznurami i prowadzonym jak złoczyńca. Już byli u Annasza, u Kajfasza i u Heroda. Towarzyszący orszakowi żądny krwi tłum, wrzeszcząc domaga się śmierci Więźnia. Decyzję musi podjąć prokurator Piłat. Żona Piłata - Prokla miała widzenie we śnie, w którym Jezus zjawił się jej jako Niewinny Baranek, i że wszystkie pokolenia po wsze czasy ogłaszać będą, że Niewinny został „umęczony pod Ponckim Piłatem”. Prokla prosi więc męża o zawieszenie wyroku śmierci, lecz strach przed ponownym buntem Żydów przeważa szalę i Piłat nie zastanawiając się co zrobi później, decyduje na razie ubiczować Jezusa na sposób rzymski.
Czy zdoła zadowolić tą decyzją wrogich mu Żydów? Czy zdoła pocieszyć litościwą Proklę, wspominającą swój sen? Czy może wystarczy tylko umyć ręce?
Na dziedzińcu zewnętrznym znajduje się słup przeznaczony do biczowania więźniów. Jest to ogromny okrąglak, okuty żelaznym pierścieniem, zabetonowany. Na jego szczycie znajduje się uchwyt, do którego oprawcy przymocowują ręce Jezusa podnosząc je ponad głową do góry. Stojąc w tak nieludzkiej postawie, z wyciągniętymi ku górze rękami i ledwie dotykając ziemi palcami nóg, Jezus przytula się do słupa, który w tej chwili jest dla Niego jedynym oparciem. Oprawcy opasują Jezusa wraz ze słupem mocnymi powrozami. Poddaje się im bez sprzeciwu, a oni wyposażeni w bicze zakończone żelaznymi haczykami uderzają raz po raz, sprawiając Więźniowi niewypowiedziany ból. Bicze sieczą Najświętsze Ciało przecinając głębokie pręgi, a haczyki rozrywają je aż do kości. Uderzenia są tak mocne, że nieraz sięgają drewnianego słupa wyrywając z niego drzazgi. Z ran Jezusowych krew tryska wokoło i strugami spływa na ziemię. Jezus jęczy z bólu i bezsilności. Wtulony w drzewo słupa modli się do
Ojca Niebieskiego za oprawców. I tylko słup jest tego niemym świadkiem, a rozszalała tłuszcza wciąż domaga się ukrzyżowania. Oprawcy zmieniają się. Oto już trzecia grupa, cuchnąca tanim winem, podburzana przez oszalały tłum, bezlitośnie kontynuuje biczowanie posługując się nowymi ostrymi rzemieniami. Jezus słabnie i omdlewa. Ktoś litościwy przecina mocne powrozy.
Wtem z miasta przybiega grupka niewiast jerozolimskich, zawiadomiona przez uciekających w popłochu uczniów o pojmaniu i biczowaniu Pana. Wśród niewiast jest i Matka Jezusa. Jej cichy szloch dociera do uszu Syna. Synu Umiłowany - woła Jej Serce. Jestem przy Tobie. To Ja, Która Cię nosiłam w swoim łonie. To ja, Która Cię karmiłam, pielęgnowałam i osłaniałam. To Ja, Której starzec Symeon zapowiedział serce przebite mieczem boleści. Jestem przy Tobie. Lżej już sercu skatowanego Boga. Ociera poranioną twarz i pada zemdlony w kałużę własnej krwi.
A słup, złączony z Więźniem mocnymi powrozami, raniony wraz z Nim rózgami i ociekający Jego krwią, pragnie odebrać chociaż część boleści i ulżyć Katowanemu. Niestety, pozostaje tylko niemym świadkiem Piłatowego wyroku.
W pierwszy piątek Wielkiego Postu zapraszamy do rozważań Drogi Krzyżowej wspólnie z kard. Grzegorzem Rysiem. Niech jego słowa, będą dla nas zachętą do jeszcze mocniejszego przylgnięcia do Chrystusa. Pójścia drogą krzyża do światła – miłości Jezusa.
Artykuł zawiera fragmenty rozważań Drogi Krzyżowej z książki kard. Grzegorza Rysia „Krzyż i światło”, wyd. eSPe. Zobacz całość rozważań w książce: ksiegarnia.niedziela.pl.
Departament Środowiska poinformował o usunięciu dużego żelbetowego krzyża znajdującego się w Peña de la Cruz, znanym punkcie widokowym w gminie Bezas (Teruel) - informuje serwis infovaticana.com.
Według władz decyzja o usunięciu krzyża została podyktowana kwestiami bezpieczeństwa, gdyż konstrukcja pełni funkcję naturalnego piorunochronu ze względu na materiał, z którego została wykonana, oraz wysokość, co stwarza zagrożenie zarówno dla środowiska, jak i dla turystów. Powołują się one na to, że we wrześniu 2024 r. w krzyż uderzył piorun, w wyniku czego jego część odłupała się, a odłamki spadły w pobliżu strażnika leśnego, który przebywał w pobliskiej wieży strażniczej.
Mszy św. pogrzebowej przewodniczył bp Jacek Kiciński CMF
Minionej soboty niespodziewanie dotarła informacja o śmierci ks. Marka Mekwińskiego, podczas wędrówki na Śnieżnik. Proboszcz z Bożnowic odszedł w wieku 57 lat. Msza pogrzebowa sprawowana była w kościele, w którym posługiwał jako proboszcz przez ostatnich 17 lat, a pochowany został na cmentarzu parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Krynicznie.
Warta podkreślenia była organizacja pogrzebu ks. Marka. Miejscowa Ochotnicza Straż Pożarna, wraz ze Strażą Miejską z Ziębic kierowali ruchem i wskazywali bezpiecznie miejsce parkingowe. To bardzo usprawniało dotarcie do świątyni i pozwalało mieć pewność, że na pewno na Mszę się zdąży. Dodatkowo ważne i potrzebne miejsca były odpowiednio oznaczone. Wchodząc na teren kościoła, na bramie wejściowej ktoś powiesił kartkę “Padre Marko Santo Subito”. To już był pierwszy sygnał, że to ostatnie pożegnanie ks. Marka Mekwińskiego będzie przepełnione zmartwychwstaniem. I taka była prawda. Na zewnątrz rozłożone były duże namioty, aby ci, co nie zmieszczą się do świątyni, mogli bezpiecznie, bez obawy o zmoknięcie, uczestniczyć w Eucharystii. Każda z osób, która przemawiała wskazywała, jak ważna dla tego kapłana była relacja z Panem Jezusem, jak był autentycznym świadkiem swojego Mistrza i jak prowadził ludzi do Chrystusa. W identycznym tonie była homilia bp. Jacka Kicińskiego CMF, który przewodniczył liturgii w kościele Trójcy Świętej w Bożnowicach. - Bóg powołując człowieka do istnienia, powołał go z miłości i do miłości przeznaczył. Powołaniem człowieka jest miłość - tak rozpoczął w pierwszych słowach homilię bp Jacek, dodając: - Być chwałą Boga, to uobecniać Bożą miłość na świecie i być drogowskazem dla innych na drodze do świętości. Dlatego Bóg w swojej nieskończonej miłości powołuje tych, aby stali się znakiem Bożej miłości tu na ziemi. To jest powołanie kapłańskie. Kapłan jest kontynuatorem misji Jezusa Chrystusa tu na ziemi i przypominać wszystkim tym, do których jesteśmy posłani, trzy słowa, bardzo ważne trzy słowa. Bóg jest miłością.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.