Reklama

Unia Europejska a Polska w ocenie wybitnego publicysty

10 lutego odbyły się w Andrzejowie „38. Czwartkowe Wieczory w Auli Jana Pawła II”. Ich gościem był Stanisław Michalkiewicz - prawnik, publicysta, znany komentator polityczny, który wygłosił referat pt.: „15 lat III Rzeczypospolitej”.
Po spotkaniu zgromadzona publiczność zadawała gościowi liczne pytania i dzieliła się własnymi przemyśleniami, dotyczącymi tego tematu. Poniżej drukujemy krótki wywiad, który Dawid Stawski przeprowadził z wybitnym publicystą.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dawid Stawski: - Jak Pan ocenia pierwsze efekty wstąpienia Polski do Unii Europejskiej?

Reklama

Stanisław Michalkiewicz: - W środowisku mass mediów wszyscy są zachwyceni. Coś przecież należy powiedzieć; tyle miesięcy mija, a tu nikt nie jest zadowolony. Trzeba więc mówić, że jesteśmy zachwyceni - i media to właśnie ludziom podpowiadają. Przypomina to bardzo propagandę sukcesu w latach 70. Te komentarze są zresztą sprzeczne. Dziś na przykład przeczytałem informację o tym, że powstało w Polsce prawie tysiąc przedsiębiorstw, zajmujących się pisaniem wniosków o zapomogę z Unii Europejskiej. Moim zdaniem jednak żebractwo to nie ta gałąź gospodarki, na której nam najbardziej zależy i która powinna się najszybciej rozwijać. Pozostałe dziedziny nie wykazują takiego dynamicznego rozwoju. Obawiam się zatem, że realizuje się tutaj inny, czarny scenariusz. Otóż nie tylko my myślimy o korzyściach z tego członkostwa, które moglibyśmy dla siebie wyciągnąć, ale także inni się nad tym zastanawiają. A ponieważ mają większe możliwości sprawcze, dlatego ich scenariusz wydaje się bliższy zrealizowania. Oto jego główne założenia: znaczna część młodych Polaków, powodowana przymusem ekonomicznym, będzie coraz częściej wyjeżdżać za pracą do krajów starej Unii, tam wykonywać prace głównie przykre bądź uciążliwe, a następnie przysyłać pieniądze do kraju, do swoich rodzin. Ta gotówka byłaby rezerwuarem siły nabywczej ludności tubylczej, dzięki czemu będzie ona mogła płacić za towary importowane z krajów starej Unii. W ten sposób pieniądze wrócą tam, skąd przyszły. Jest to taki samograj ekonomiczny - powtórka systemu, który istniał na południowoamerykańskich plantacjach, kiedy to pracownik po 30. latach pracy przekonywał się, że jest poważnie zadłużony w sklepiku prowadzonym przez właściciela. Pozostaje mieć nadzieję, że taki scenariusz się nie spełni.

- Czy widzi Pan szansę na to, aby powstała po wyborach koalicja PO-PiS zrealizowała model państwa bardziej uczciwego?

- To będzie bardzo egzotyczna koalicja. Platforma próbuje się przedstawić jako partia przełomu, ale przełomu o charakterze liberalnym pod względem gospodarczym. Natomiast PiS chce być także partią przełomu, ale w zupełnie innym kierunku: wzmocnienia kontroli nad politykami i organami władzy publicznej, bez zmiany modelu państwa. Oba te pomysły są ze sobą niekompatybilne, co może spowodować, że nowo powstały rząd będzie gabinetem słabym, niemągącym uczynić żadnego przełomu. Będzie jedynie administrował kryzysem. Wczoraj przeglądałem dokumenty powstałe w Ministerstwie Finansów, a więc całkiem oficjalne, które mówią o aktualnym zadłużeniu publicznym kraju. Na koniec listopada ub.r. dług publiczny przekroczył 130 mld dolarów, a na koniec 2007 r. jest przewidywany jego wzrost do 210 mld dolarów. Zaś koszty obsługi tego długu mają wzrosnąć z 27 do 35 mld zł w 2007 r. Dlatego mówię wyłącznie o administrowaniu kryzysem - trudno bowiem określić to inaczej, jeżeli państwo utrzymuje płynność finansową tylko dzięki pośpiesznemu i gwałtownemu zwiększaniu zadłużenia. Gierek potrzebował 9 lat na zrobienie 20 mld dolarów długu, Miller już tylko 2 lat, a w 2006 r. będzie na to potrzebny tylko rok. W takiej sytuacji, jeżeli rząd będzie w rzeczywistości bezradny i bezsilny, ktoś będzie musiał zań rządzić. Stąd biorą się próby skonstruowania pewnego obozu politycznego wokół prof. Religii, który przez niektóre środowiska jest wyraźnie lansowany jako kandydat na prezydenta. Profesor charakteryzuje się tym, iż nie posiada własnego zaplecza politycznego. Dlatego wydaje mi się prawdopodobne, że w takiej sytuacji pan Religa, jako prezydent, świetnie nadawałby się do roli atrapy, zza której służby specjalne po staremu kierowałyby państwem. Pytanie tylko, czy byłyby to polskie służby specjalne, czy niemieckie?...

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - patronka misji

Przed swoją śmiercią św. Teresa (1873-1897) przyrzekła, że będzie z nieba „spuszczać deszcz róż”. Dlatego ikonografia przedstawia Świętą z naręczami róż, które oznaczają łaski, jakie za jej wstawiennictwem ludzie otrzymują. Te właśnie niezwykłe łaski stały się przyczyną popularności Świętej w świecie, oraz tak rychłego wyniesienia do chwały ołtarzy. W roku 1923 papież Pius XI ogłosił ją błogosławioną, a już dwa lata później wpisał ją uroczyście do katalogu świętych. W roku 1944 papież Pius XII ogłosił św. Teresę drugą, obok Joanny d´Arc, patronką Francji. W roku 1947, w 50-lecie śmierci św. Teresy, odbyła się we Francji wielka peregrynacja relikwii Świętej.
CZYTAJ DALEJ

Papież: 7 października dniem modlitwy i postu w intencji pokoju

2024-10-02 11:08

[ TEMATY ]

synod

Franciszek

PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Papież Franciszek podczas Mszy w środę w Watykanie zapowiedział, że 7 października, czyli rocznica ataku Hamasu na Izrael będzie dniem modlitwy o pokój. Ogłosił to w czasie inauguracji synodu biskupów, który do końca tego miesiąca będzie obradować pod hasłem "Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo i misja".

W homilii na placu Świętego Piotra papież powiedział, że uda się w niedzielę do rzymskiej bazyliki Matki Bożej Większej, gdzie odmówi różaniec i będzie modlić się o dar pokoju.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję