Co wiemy o Wielkim Poście?
Tak naprawdę, to o Wielkim Poście nie wiemy zbyt dużo. Pamiętamy, co prawda, że rozpoczyna się on Środą Popielcową, że trwa czterdzieści dni, że jest czasem, który ma nas przygotować na przeżywanie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa. Bardzo często naszą wiedzę o wielkopostnych dniach pogłębiają parafialne rekolekcje, katechezy, pasyjne kazania. Niestety, bardzo często nie chcemy korzystać z pogłębienia naszej wiedzy o tych szczególnych dniach, wydarzeniach. Przechodzimy obok nich zupełnie obojętnie mówiąc, że wystarczy, kiedy nasze przygotowania do Wielkiej Nocy rozpoczniemy od Niedzieli Palmowej. Myślimy, że wystarczy, kiedy odbędziemy przypadkową spowiedź, może zajrzymy na jedną z rekolekcyjnych nauk. A przecież cały Wielki Post, to czas wielkiej okazji, aby stać się lepszym, innym, bardziej wyrozumiałym. Wielki Post to czas, kiedy na swojej drodze życia zobaczę nie tylko siebie i własne potrzeby, ale także drugiego człowieka. To okazja, aby stać się marnotrawnym synem i wrócić w pokorze do Boga ze słowem przepraszam na ustach. Może zapominamy o tym, że tak naprawdę to nie zobaczymy Zmartwychwstałego, jeżeli nie spotkamy Go najpierw w Wieczerniku, w Ogrodzie Oliwnym, na Kalwarii. A te spotkania zapewnia nam Wielki Post.
Eucharystia w moim życiu
Reklama
Wszelkie badania socjologiczne wskazują, że w naszej diecezji w niedzielnej Mszy św. uczestniczy ok. 30% wiernych. Oczywiście są parafie, gdzie ta liczba jest znacznie przekroczona, ale są i takie, gdzie obecność na niedzielnej Mszy św. sięga tylko 15%. Nie lepiej wygląda także nasza obecność na Eucharystii w niedziele Wielkiego Postu. Nie ma co ukrywać - coraz mniej wiernych chodzi na Mszę św. Nad tym problemem trzeba się głęboko zastanowić w perspektywie przeżywanego Roku Eucharystii. Może właśnie teraz nadarza się sposobność do odpowiedzenia sobie na zasadnicze pytanie: Czym w moim życiu jest Eucharystia? Czy jest mi potrzebna, czy tylko sprowadzam ją do określonego obowiązku? Jan Paweł II w liście Zostań z nami, Panie uczy nas: „Eucharystia to wielka tajemnica! Tajemnica, którą trzeba przede wszystkim dobrze celebrować. Trzeba, aby Msza św. zajmowała centralne miejsce w życiu chrześcijan i aby każda wspólnota dokładała wszelkich starań dla jej uroczystego celebrowania, zgodnie z ustalonymi normami, z udziałem ludu, korzystając z posługi różnych osób wypełniających zadania dla nich przewidziane, i z poważną troską o zachowanie sakralnego charakteru, którym powinien odznaczać się śpiew i muzyka liturgiczna”. Czy rzeczywiście słowa Ojca Świętego trafiły do naszych serc? To pytanie niechaj znajdzie odpowiedź w naszych wspólnotach parafialnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Droga Krzyżowa - tak, Eucharystia - nie zawsze
Z wielu parafii napływają do nas sygnały, że dużą popularnością w czasie Wielkiego Postu cieszy się Droga Krzyżowa. Gromadzi w świątyni licznie wiernych, którzy przeżywają razem z Jezusem ostatnie chwile Jego ziemskiej pielgrzymki. „Zawsze lubiłam i lubię to nabożeństwo, bo jest takie żywe, dynamiczne, pozwala mi zatrzymać się i zamyśleć nad Jezusem, ale i nad sobą - mówi jedna z uczestniczek Drogi Krzyżowej. I rzeczywiście tak jest. Wielu uczestników podkreśla wspaniały klimat tego nabożeństwa, jeżeli jest ono dobrze przygotowane i przeprowadzone. Dużą popularnością cieszą się również Drogi Krzyżowe organizowane na ulicach miast czy wiosek. Ostatnimi czasy coraz więcej takich właśnie form modlitwy przeżywamy w naszej diecezji.
Niepokojącym staje się fakt, że coraz częściej wierni uczestniczą tylko w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Rozpoczynająca się po niej Eucharystia jest w dużym stopniu ignorowana. Poważnym nadużyciem jest uważanie, że np. Droga Krzyżowa zastępuje niedzielną Mszę św., a takie głosy niestety coraz częściej słychać z ust wiernych.
Uczmy się bycia przy Jezusie
Wielki Post pokazuje nam, że poważnym problemem staje się w naszych świątyniach śpiew pieśni wielkopostnych. Zaczynają one odchodzić do przysłowiowego lamusa. Któż z nas zna na pamięć takie pieśni jak: Ogrodzie Oliwny, Ludu mój ludu czy W krzyżu cierpienie. Jeżeli jeszcze pamiętamy, to zazwyczaj tylko pierwszą zwrotkę. W tym zakresie pomagają nam jeszcze tzw. slajdy, które niektórzy duszpasterze wyświetlają na ekranie, ale są to sporadyczne przypadki. I tak przez kilka lat oduczyliśmy się śpiewu w kościele, tłumacząc się tym, że nie mamy głosu, nie znamy tekstu, nikt nas nie uczył. Coraz smutniejsze i uboższe stają się nasze świątynie. Mało angażujemy się w śpiew, liturgię, przeżywanie Najświętszej Ofiary. Bardziej kierujemy się poczuciem obowiązku niż potrzebą serca, chęcią bycia przy Jezusie. A może w Roku Eucharystycznym wszystko to się zmieni?