W pewien piękny, wczesny ranek
Wziął trzech uczniów na wyprawę.
Kazał zabrać im suchary
Oraz wody bukłak cały.
Poszli z Nim na mało znaną,
Palestyńską górę Tabor.
Gdy na szczycie już stanęli,
Rabbi nagle się przemienił.
Twarz Mu blaskiem zajaśniała,
Odzież była lśniąco biała,
I Pan Jezus, drogie dzieci,
Światłem cudnym wkoło świecił.
Trzej uczniowie, co tam byli,
Prawie aż zaniemówili.
Stali przestraszeni wielce,
A tu cudów jeszcze więcej.
Bowiem w tajemniczy sposób,
Niewidzialny dla ich oczu,
Przy Jezusie Mojżesz stanął
I rozmową Pana zajął.
Nawet Eliasz z nim się zjawił
I z Jezusem także prawił.
W trójkę sobie rozmawiali,
A na uczniów nie zważali.
Wtedy jeden z apostołów
Rzekł do Pana:
- Znam ich obu!
Jeśli tutaj zostaniemy,
Trzy namioty rozbijemy,
Byście mieli gdzie nocować!
Gości trzeba uszanować!
Kiedy chciał już je rozbijać,
Musiał jednak się powstrzymać,
Gdyż osłonił ich przepiękny,
Tajemniczy obłok świetlny.
Z niego głos zaś był słyszany:
- To mój Syn umiłowany!
Padli zaraz na kolana,
Bo to była rzecz nieznana.
Ale Jezus rzekł im:
- Wstańcie!
Już się, proszę, nie lękajcie.
A gdy wstali, zobaczyli,
Że... z Jezusem tylko byli.
Znów pytaniem się posłużę:
Kto z uczniami był na górze?
Pomóż w rozwoju naszego portalu