Zaproszony - z okazji 50. rocznicy tzw. „marszu śmierci” z Oświęcimia - przez moją siostrę cioteczną (nasze matki były siostrami) Janinę Mizerę z d. Bańska, bym odprawił w jej kościele parafialnym w Porębie k. Zawiercia Mszę św., po raz kolejny w moim życiu stanąłem onieśmielony wobec tajemnicy, jaką jest człowiek. Po Mszy św. poprosiłem Janinę o podzielenie się z uczestnikami Mszy św. wspomnieniami związanymi z tą rocznicą. Gdy słyszałem jej świadectwo wiary w Boga, wdzięczności za życie, wiary w dobro, miłość, przebaczenie i ogarniające nas wszystkich wzruszenie, odkryłem w niej piękno człowieczeństwa. Na zakończenie, chcąc szczególnie podziękować Matce Bożej, której ofiarowała swoje życie, zaśpiewała starą pieśń kościelną, dzisiaj prawie nieznaną Królowej swej jam wierność przysięgała... zapadła w świątyni cisza. Po chwili poprosiłem o jakąś pieśń obozową i rozległa się liryczna piosenka śpiewana do matki rodzicielki: Przed chwilą, mateńko droga, list twój otrzymałam. Jest taki piękny, taki swój. Wiem, że pamiętasz o tym, co Ci obiecałam, że dla Ojczyzny zniosę każdy trud i każdy znój. Mateńko moja, bądź spokojna zawsze o mnie, bo mnie jest w lagrze dobrze i tylko pisuj długie listy do mnie, bo gdy się wojna skończy, wrócę do ciebie znów.
Jak można tam w Oświęcimiu, przebywając kilka miesięcy na „bloku śmierci”, gdy co jakiś czas serce stawało przerażone, czy nie wywołują wśród skazanych na śmierć mojego nazwiska, śpiewać taką piosenkę. Wśród takiej pogardy wobec życia, za drutem kolczastym, wśród dymiących kominów palonych ciał - myśleć o mamie, by się nie smuciła. Chora na tyfus, w czasie „marszu śmierci” uratowana przez współwięźniarki, dziękowała Bogu za życie i dobro, którego w obozach koncentracyjnych doświadczyła. Modliła się za oprawców-nieludzi i za tych, których już coraz mniej na tej ziemi, którzy przeżyli za życia piekło, jakie człowiek potrafi zgotować człowiekowi.
Poprosiłem Janinę o spisanie wspomnień i po wielkich trudach powstała historia jej życia. Książka pt. Pamiętam. Jedna jedyna historia, bo każdy ma inną. Dzisiaj, kiedy słyszymy o Oświęcimiu jako kaźni męczeństwa tylko Żydów, to jest świadectwo, że z takiej małej wioski Brudzowice k. Siewierza do Oświęcimia zostało wywiezionych ok. 30 osób. Spaleni w krematorium: jej chłopak Janek Duda, Maria Adamczyk, Szczepan Duda, Antoni Duda, Bogusław Adamczyk, Stanisław Machura. Zastrzelony w drodze do punktu zbiorczego - Janek Las. Pozostali, okaleczeni przeżyciami, nie chcieli wracać do wspomnień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu