Mówiłeś
Pan Bóg jest niesprawiedliwy
Kiedy patrzyłeś przez szklany ekran
Na rozpacz tsunami
Na walące się wieże Ameryki
Na dzieci Sudanu
Na ruiny Iraku i płacz kobiet w Jerozolimie
Mówiłaś
Pana Boga nie ma
Gdy dłonie zaciskały się w cierpieniu
Złośliwych nowotworów
Porzuconej miłości
Zmarnowanego życia
Bólu, który nie umiał odejść tak szybko jak się
pojawił
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mówiliśmy
Pana Boga nie obchodzimy wcale albo sobie
zwyczajnie z nas zażartował
Gdy popioły i zgliszcza życiorysów
Dymią ironią przegranego
Zmarnowanego
Nie do odzyskania
Bez szans na odbudowę i powtórzenie inaczej
„I zaprowadził ich osobno na wysoką Górę i tam
przemienił się na ich oczach”
Ze szczytu Taboru
Wszystko wygląda inaczej
Nawet poskręcane w enigmatycznym bólu
Ludzkie ciało
Przez które dziwny blask Jego przyszłej chwały
Prześwita
I w echu Głosu
Przeczącego naszym wyobrażeniom o Jego
Nieistnieniu
Niesprawiedliwości
Braku zainteresowania trudnym ludzkim życiem
Otwiera się przestrzeń Miłości
Zadającej dziwne pytanie:
„Czy potrafisz zaufać Mi krzyżem?”
Odpowiedź ruin
Płaczu
Serca tak nierówno bijącego
Może być różna
Jak Piotra niewiedzącego co powiedzieć
„Panie, dobrze nam tu być?”
Przemienienie
Rodzi Zaufanie, które w drodze na szczyt Taboru
Dodaje odwagi
By to wszystko oglądać oczami
Głosu wołającego
„Jego słuchajcie”