W drugą niedzielę Wielkiego Postu słyszymy wezwanie do słuchania, do bycia posłusznym. To wezwanie poparte zostaje świadectwem Abrama. Kiedy Bóg zwrócił się do niego z wezwaniem, by opuścił ziemię rodzinną, „udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał” (Rdz 12,4a).
Zastanawia nas postawa Abrama. W rodzinnym kraju niczego mu nie brakowało. Żył dostatnio. Tu byli jego najbliżsi. Dlaczego decyduje się wyruszyć w drogę? To przecież szaleństwo, bo idzie w nieznane. Odpowiedź jest jasna. Uwierzył Prawdziwemu Bogu, którego poszukiwał. Przed Nim otworzył całe swoje serce. Jemu zawierzył ból z powodu braku potomka. Uwierzył Bogu, który dał mu obietnicę: „Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem” (Rdz 12,2).
W jaki sposób powyższe wezwanie i związana z nim obietnica dotyczy ludzi żyjących w 2005 r.? Bóg również dzisiaj wzywa nas do wyjścia z ziemi rodzinnej. Czy to oznacza, że mamy wyjechać z rodzinnego domu, miasta czy wioski?
Niekoniecznie. Tu bardziej chodzi o dyspozycyjność, o wolność. Mamy być przygotowani na wszystko, pamiętając o tym, że Bóg nas kocha i chce dla nas jak najlepiej. A jak rozumieć w tym kontekście cierpienie i śmierć? Czy mamy je przyjmować z otwartymi ramionami? Tak. Mamy je rozumieć jako wolę Pana Boga. On przygotował dla nas najlepszą z możliwych dróg zbawienia.
Nierzadko zdarza się, że nie akceptujemy naszego krzyża. Buntujemy się, odrzucamy scenariusz Pana Boga i piszemy własny, wymarzony, ale pytanie, czy osiągniemy upragnione szczęście? Wątpliwa sprawa. Prawdziwa radość wypełnia serce człowieka tylko wtedy, gdy żyje według scenariusza przygotowanego przez Pana. Ta radość wypełnia serce matki i ojca. Ta radość jest w sercu tego, który całe swoje życie oddał dla Chrystusa.
Warto tu przywołać autentyczną historię powołania pewnego księdza. Kiedy zdał maturę, zapragnął służyć w wojsku. Szybko się przekonał, że to nie jest jego miejsce. Nie czuł się szczęśliwy. Wrócił do domu. Podjął kolejną próbę w innej szkole. To też nie było jego miejsce. Chodził smutny. Ten fakt niepokoił rodziców i krewnych. Kolejnym wyborem okazało się seminarium duchowne. Trudno się dziwić, że rodzice sprzeciwiali się tej niespodziewanej decyzji obawiając się następnego rozczarowania. Nie dał za wygraną. Wyjechał zostawiając wszystko. Po kilku dniach rodzice zdecydowali się na odwiedziny syna. Ojciec stwierdził, że znakiem właściwego wyboru będzie radość. W ten sposób zwrócił się do swej żony: „Jeśli zobaczysz, że jest szczęśliwy, to kup mu najbardziej potrzebne rzeczy, a jeśli będzie smutny, to przywieź go do domu”. Syn przyjął swą mamę rozradowany. Stwierdził, że seminarium duchowne i kapłaństwo to droga jego powołania. Potwierdził to swoim życiem. Tylko wtedy, gdy powiemy Bogu „tak”, wypełnią się obietnice Jego błogosławieństwa.
Wraz z Piotrem, Jakubem i Janem stajemy się dziś świadkami cudownego przemienienia Jezusa na Górze Tabor. Widzimy Jezusa w Jego chwale. O Bóstwie Chrystusa świadczą Mojżesz i Eliasz. Pieczęcią jest głos Ojca słyszany przez trzech Apostołów i zapisany na kartach Ewangelii: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17, 5).
Tu nie ma cienia wątpliwości. Jezus Chrystus jest zapowiadanym Mesjaszem, jest Synem Bożym. Czy i w nas jest pragnienie trzech Apostołów, którzy chcieli zatrzymać tę piękną chwilę? To pragnienie zależy od tego, na ile oczy naszej duszy widzą Jezusa objawiającego się w Słowie Bożym, Eucharystii i drugim człowieku. Jedni widzą Go, wierzą w Jego realną obecność w eucharystycznych znakach. Słyszą Jego głos. Widzą Chrystusa w swoich braciach i siostrach. Inni zachowują się tak, jakby Bóg nie istniał. Którzy są bardziej szczęśliwi? Nie ma szczęścia poza Bogiem. Św. Augustyn w Wyznaniach zapisał: „Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Tobie”. W nawiązaniu do słowa Bożego drugiej niedzieli Wielkiego Postu w ten sposób można sparafrazować myśl św. Augustyna: niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spotka Chrystusa, dopóki człowiek nie zdecyduje się żyć słowem Bożym na co dzień.
W świętym czasie pokuty adorujemy Chrystusa, który ramionami Krzyża obejmuje cały świat. Zaprasza do siebie wszystkich ludzi. Każdy ma szansę doświadczyć Jego bezgranicznej miłości. Serca wszystkich może wypełnić radość trzech wybrańców zaproszonych na Górę Tabor. Potrzeba więc, by były otwarte, aby fragment dzisiejszego psalmu stał się dla nas modlitwą: „Dusza nasza oczekuje Pana, On jest naszą pomocą i tarczą. Panie niech nas ogarnie Twoja łaska według nadziei, którą pokładamy w Tobie” (por. Ps 33, 20. 22).
Pomóż w rozwoju naszego portalu