Łzy w oczach. A później dreszcz, zatrwożenie i zdumienie tym, co widzą wszyscy ludzie. Każda minuta i godzina na ekranie całego świata "na żywo" zmienia się w koszmar, szok, dramat, tragedię. Dowiadujemy się o ciosach w samo serce Ameryki, w serce każdego z nas. I nie jest to surrealistyczny film, choć przez moment pojawia się takie wrażenie. Dym, ogień. Widać jak ktoś stoi na oknie wieżowca i macha białą tkaniną. Widać jak leci w dół. Za chwilę zawalają się dwie bliźniacze wieże. Trwa to kilka sekund. Panika zaskoczonych ludzi, śmierć. Cały Nowy Jork spowity smugami dymu. Strasznie. I jeszcze te złowieszcze komunikaty, że w powietrzu są jakieś samoloty, których cel jest nieznany. Ten dzień dotknął całą ludzkość.
* * *
Reklama
Ameryko!
Jesteśmy z Tobą. Stajemy razem w tej ważnej chwili próby
jak bracia, solidarnie, skłonni walczyć we wspólnej sprawie. Nie
można pozwolić, by ostatnie słowo należało do Szatana. To głos Papieża.
Cały Plac św. Piotra zanurzony w milczeniu. 11 września zaczął się
nowy wiek i tysiąclecie. Coś się złamało, przesiliło. Nikomu już
nie może być obojętne, jaki będzie świat. Zło zobaczyliśmy wszyscy.
Jeśli na tym tle nie ujrzymy drogi ku Dobru... A co to ma oznaczać?
Bardzo wiele, np. konieczność powrotu do moralności. Paradoksalnie
z tego dotknięcia klęski może wyłonić się nowy kierunek, nowy ład.
Z przezwyciężenia zagubienia, relatywizmu, które tak straszliwymi
nieszczęściami nękały ubiegły wiek. Teraz może uda się powstrzymać
tę falę pogardy dla wartości. Czy to dotarło do wszystkich albo prawie
wszystkich - od Japonii, Chin, Rosji po Niemcy, Francję, Polskę...
W tej chwili można sądzić, że tak. Na ile jednak wystarczy tej determinacji,
tej zgody narodów? Tego rozsądku? To, co się stało, ma wymowę niezwykle
symbolicznego znaku przestrogi, który może być jednym z ostatnich.
Dla niektórych oznacza początek trzeciej wojny światowej, apokalipsę
dziejów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
* * *
Bezgraniczny fanatyzm i totalnie zideologizowana nienawiść ( tylko my mamy rację, a innych trzeba zabić, nawet pomniki trzeba zabić) próbuje zadrwić z godności życia i wspólnoty rodzaju ludzkiego. Nie ma takiego słowa, które by mogło wyrazić ból. Ameryka płacze, opłakuje tych, co zginęli w porwanych samolotach lub pod gruzami WTC. Ta zbrodnia nie może ujść bezkarnie. Terroryzm nie może narzucić ludzkości swego oblicza. Dobro trwa, a Zło przybiera ciągle nową, zaskakującą postać. Świat musi zdobyć się na wielkie przemiany. Jesteśmy w każdym miejscu życia i pracy odpowiedzialni za los świata. Już nie ma miejsca na ucieczkę.
* * *
Chodzę, załatwiam różne sprawy, myślę o czymś. W poczuciu, że skróciła się perspektywa. Teraz tylko przytłacza czekanie, co będzie dalej.
* * *
Dzień zrobił się pusty. Sens uległ zawieszeniu. Smutno.
* * *
Dzwonię do kolegi. Kompletnie rozbity. Nawet nic nie może czytać. Trzymaj się, nie trać nadziei.
* * *
Reklama
W czwartek ma się odbyć promocja książki. Nie czuję żadnej motywacji, by iść, coś mówić. Bo po co? Ta tragedia jakby umniejsza wiele, bardzo wiele z tego wszystkiego, co wzbudzało zapał, co się chciało koniecznie zrobić. Zgubne uczucie, że zrobić się nie musi. To znaczy, że ktoś swój cel osiągnął. Wtrącił mnie w bezwład, w cofnięcie się w siebie. Ale on realizuje swoje zadanie. Anonimowy. Ślepy. Zajrzałem do kredensu, czy jest sól, chleb, kasza, mąka, cukier. Taki odruch, że gdyby coś miało się stać. Ważne są ziemniaki, tanie i pożywne. I jeszcze ta perspektywa zimy. Pojechałem do lasu, kiedy tylko dzień stał się prawie słoneczny. Odczułem tu dziwny spokój. Natura o niczym nie wie i niczego się nie obawia. Dostosowuje się tylko do coraz chłodniejszych dni i dłuższych nocy. Słyszałem lecące nad sosnami klucze dzikich gęsi. Śpiew ich zbliżał się, to się znów oddalał. Łagodne poszycie lasu, miękkie mchy, zieloniutkie, tu i ówdzie kolorowy, czyli niejadalny grzyb i schowane nieco w trawie podgrzybki. W tym roku wielka ich obfitość. Mija już wrzesień, a tu deszcz i deszcz. Rolnicy nie mogą wykopać ziemniaków. Wrzesień, zaraz październik. Co się w tym roku jeszcze wydarzy?
* * *
Papież w Kazachstanie, w Armenii. Woła o pokój, o miłość. O uszanowanie odmienności religijnej. Tak jak to jest w tych właśnie krajach. Jeden jest Bóg i nie może On stać się zakładnikiem ludzkich niegodziwych ambicji.
* * *
Ach, przyniosę z ogrodu słoneczniki, pięknie kwitnące, wstawię je do wazonu.