Reklama

Aspektowe rozmowy o Eucharystii

Dwa stoły jednej Mszy św.

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 3/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. Romanem Litwińczukiem, moderatorem generalnym Ruchu Światło-Życie, o związku Słowa Bożego z Eucharystią rozmawia ks. Andrzej Draguła

Ks. Andrzej Draguła: - List papieski „Mane nobiscum Domine” przypomina nam soborową naukę o Mszy św. jako jedności dwóch stołów: stołu Słowa Bożego i stołu Chleba - Ciała Pańskiego. Czy w rozumieniu Księdza w świadomości wiernych istnieje przeświadczenie, że liturgia Słowa Bożego nie jest wstępem do Eucharystii, ale już jest Eucharystią?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ks. Roman Litwińczuk: - Św. Hieronim powiedział: „Spożywamy Ciało, pijemy Krew Chrystusa w Eucharystii, ale również w lekturze Pisma Świętego. Uważam Ewangelię za Ciało Chrystusa. Musimy zbliżać się do Pisma Świętego jak do Ciała Chrystusa”. Słowa św. Hieronima bardzo dobrze wprowadzają w powyższy temat. Był taki czas w dziejach Kościoła, że nie doceniano obecności Chrystusa w Słowie Bożym podczas Eucharystii. Uważano wręcz, że wystarczy zdążyć na przeistoczenie, aby ważnie uczestniczyć we Mszy św. W średniowieczu praktykę tę sprowadzono do takiej skrajności, że tłumy ludzi chodziły od kościoła do kościoła, aby tylko zobaczyć Ciało Pańskie podczas podniesienia. Pewnie dzisiaj takich skrajnych zachowań już nie notujemy, ale ciągle odnoszę wrażenie, że stół Słowa Bożego nie jest wystarczająco doceniony.
Wielu z nas komunię z Chrystusem w Eucharystii sprowadza tylko do przyjęcia Jego Ciała, zapominając o spotkaniu z Nim w Jego Słowie. Eucharystia jest wydarzeniem, w którym spotykamy się z całym czynem zbawczym Chrystusa. On nie tylko dał w Wieczerniku swoje Ciało i Krew na pokarm, nie tylko oddał za nas życie na Golgocie, ale narodził się w betlejemskiej stajni, nauczał nad jeziorem Genezaret, czynił cuda, uzdrawiał, przebaczał grzechy, zasiadał do stołu z celnikami i grzesznikami. Na nierozerwalny związek Słowa Chrystusa i Jego Ofiary w Eucharystii wskazuje Ojciec Święty, odwołując się do mowy eucharystycznej w Ewangelii według św. Jana oraz spotkania Zmartwychwstałego w drodze do Emaus. W obu przypadkach Jezus tłumaczy uczniom Pisma. Jego wyjaśnienia prowadzą do przeżycia „łamania chleba”, do spożywania Jego Ciała i Jego Krwi. Podobnie jest w Eucharystii. Bez liturgii Słowa, bez odniesienia do całych dziejów zbawienia symbolika eucharystyczna, gesty, wymiar ofiarniczy Eucharystii byłyby niezrozumiałe, ocierałyby się o magię. Słowo i znak w sakramentach, tym bardziej w Eucharystii, są ze sobą nierozerwalnie związane, tworzą jedno wydarzenie zbawcze.
Postulowaną przez Ojca Świętego jedność „stołów” w Eucharystii można odczytać najprościej w podziale, którym ujmujemy strukturę Eucharystii - liturgia Słowa i liturgia Ofiary. Tym dwóm częściom przypisano po Soborze Watykańskim II wyraźnie wyodrębnione dwa stoły: Słowa - ambona i Ofiary - ołtarz. Sobór postanowił obficiej zastawić „Stół Słowa Bożego”. Zaowocowało to nie tylko czytaniami w językach ojczystych, ale szerszym wyborem tekstów biblijnych. Ich układ - trzyletni na niedziele i święta oraz dwuletni na dni powszednie - pozwala w ciągu kilku lat poznać korpus tekstów biblijnych, najistotniejszych dla przekazu orędzia o Bogu, który zbawia człowieka w Chrystusie.

- „Boski Wędrowiec nadal przyłącza się do nas i nam towarzyszy, prowadząc nas przez wyjaśnianie Pism do zrozumienia Bożych tajemnic” - czytamy w papieskim liście na Rok Eucharystii. Czy nie jest to najlepsze określenie celu, jaki przyświeca liturgii Słowa?

Reklama

- Systematyczne, zwłaszcza codzienne uczestnictwo w Eucharystii pozwala w liturgii Słowa poznać logikę Bożego działania, wejść w serdeczny dialog z Bogiem, który mówi do swego ludu. Warto w tym miejscu uświadomić sobie, że Słowo jest sposobem objawienia się Boga. Stwórcze Słowo Boga powołało świat do istnienia, On Słowem zapisał Przymierze z narodem, dając tablice Dekalogu. Jego Słowo, głoszone przez proroków, napominało, prowadziło, dawało obietnice zbawienia i wiecznotrwałego Przymierza. „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” - czytamy w Liście do Hebrajczyków (1, 1-2). Szczyt objawienia i zarazem miłości Boga nastąpił wówczas, gdy - jak pisze św. Jan - „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (1, 14).
Wydaje się, że ciągle jeszcze mało jest w nas wiary w moc Bożego Słowa. Nie pamiętamy o faktach z Ewangelii, o mocy Słowa Jezusa nad złym duchem, nad chorobą i śmiercią. Jego Słowo przyjęte z wiarą może dokonać w nas przemiany serca, uczynić nowymi ludźmi: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” - mówi List do Hebrajczyków (4, 12). Nie bez powodu Jezus błogosławi tym, „którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” (por. Łk 11, 28). Za św. Piotrem trzeba nam powtórzyć: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J6, 68).

- Z liturgią Słowa Bożego łączy się ściśle posługa lektora. Jaki jest, według Księdza, stan tej posługi w naszych parafiach? Kto powinien zostać lektorem? Co ksiądz sądzi o włączaniu w posługę lektoratu dzieci?

- Wydaje się, że posługę lektora trzeba rozpatrywać w kategoriach powołania. Przekaz Słowa Bożego, które mówi o Bogu zbawiającym i prowadzi do spotkania z Nim, jest pewną sztuką, umiejętnością, która domaga się dobrych predyspozycji i każdorazowego przygotowania. Lektor, czytając Słowo Boże, spełnia pewną misję. Domaga się ona odpowiedniej świadomości i odpowiedzialności. Misja ta nie kończy się bynajmniej w chwili odczytania wyznaczonego tekstu biblijnego. Trwa w codziennym życiu i wymaga podejmowania działań ewangelizacyjnych. Kto stał się narzędziem Boga w sianiu ziarna słowa, jest także Jego współpracownikiem w trosce o wzrost. Czyni to poprzez świadectwo życia oraz przez modlitwę o to, aby ludzie znali Słowo Boże, rozważali je z wiarą i gorliwie wprowadzali w czyn. Nie wolno więc funkcji lektora powierzać dzieciom lub osobom, które mają trudności z wymową i dobrym, zrozumiałym przekazem treści.

- Oprócz czytań liturgia Słowa Bożego zawiera śpiewy, a oprócz lektora posługuje także psałterzysta...

Reklama

- Kapłan nie może wyręczać lektora czy psałterzysty. Takie sytuacje powinny zachodzić w ostateczności. Coraz więcej jest okazji, aby do tak ważnej posługi przygotować odpowiednie osoby. Psalm responsoryjny nie jest muzycznym „przerywnikiem” między czytaniami, ale kolejnym czytaniem liturgicznym w formie dialogu: psałterzysty śpiewającego zwrotki psalmu z wiernymi odpowiadającymi tekstem refrenu. Nie wolno więc psalmu w żadnym wypadku zastępować jakąkolwiek pieśnią, choćby miała podobną treść czy też była najpiękniejszą kolędą. Istotna jest też melodia psalmu responsoryjnego. Nie może to być melodia tak skomplikowana, że wierni mają kłopot z powtórzeniem refrenu. Również zbyt bogata linia melodyczna zwrotek bardziej skupia uwagę słuchaczy na melodii, na sposobie wykonania i osobie wykonawcy niż na treści. Psalm nie jest miejscem solowych popisów, ale modlitewną odpowiedzią wiernych na usłyszane Słowo Boże. Powyższe uwagi prowadzą też do sceptycznej czy wręcz negatywnej oceny wykonywania psalmu wielogłosowo czy przez scholę.
Lekturę Ewangelii poprzedza aklamacja. Ten krótki śpiew jest zapowiedzią orędzia Ewangelii, nauczania samego Jezusa. Sama jego nazwa: clamo - krzyczeć wskazuje na dynamikę, domaga się wielu głosów, aby w ten sposób podkreślić wagę słów, które za chwilę padną z ambony. Aklamację powinien więc wykonywać chór lub schola, w ostateczności organista lub psałterzysta.

- „Eucharystia jest światłem przede wszystkim dlatego, że w każdej Mszy św. liturgia Słowa Bożego poprzedza sprawowanie liturgii Eucharystii” - pisze Papież. Co można jeszcze zmienić w naszej parafialnej liturgii, aby proklamacja Słowa Bożego rzeczywiście jawiła się nam jako „światło”?

- Myślę, że trzeba jeszcze przypomnieć o wyraźnej zachęcie Kościoła do podejmowania milczenia w liturgii. Współczesny duch pragmatyzmu prowadzi do tego, że milczenie odbieramy jako „dziurę”, niezrozumiały zastój w wartkiej akcji liturgicznej. A to właśnie te chwile, które są brakiem aktywności ze strony uczestnika liturgii, pozwalają Bogu działać i mówić do naszego serca. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego przewiduje krótkie chwile milczenia w kilku miejscach Eucharystii, zwłaszcza podczas liturgii Słowa: „przed samym rozpoczęciem liturgii Słowa, po pierwszym i drugim czytaniu oraz po homilii”. Wydaje się, że praktykę tę należałoby wdrażać powoli, poczynając od Eucharystii sprawowanych z udziałem małych wspólnot - członków ruchów i grup modlitewnych. Pozwoliłoby to zrealizować pragnienie Ojca Świętego, „żeby Słowo Boże mogło odnosić się do życia i je oświecać” oraz sugestię, iż „wierni pod wpływem Ducha Świętego mogliby przyjąć Słowo sercem i przygotować na nie odpowiedź przez modlitwę”.

Reklama

- Instrukcja „Redemptionis Sacramentum” przypomina o właściwym sprawowaniu liturgii Słowa Bożego. Jakie, według opinii Księdza, popełnia się najczęściej błędy na tym etapie Mszy św.?

- Konieczna byłaby refleksja na wyraźną obecnością obu stołów w naszych celebracjach. Czy nie zaciemniamy spojrzenia na Eucharystię, gdy przy ołtarzu sprawowane są obrzędy wstępne, czytania, głoszona jest homilia, a na końcu ogłoszenia? Gdy brakuje rozróżnienia dwóch stołów? Warto również krytycznym okiem ogarnąć umeblowanie prezbiterium. Czy ambona jest godnym miejscem głoszenia Słowa Bożego? Czy nie jest czasem chwiejącym się pulpitem albo meblem, który bardziej kojarzy się z bocianim gniazdem niż stołem Bożego Słowa. Dobrze byłoby przy tej okazji ocenić stan ksiąg Pisma Świętego - lekcjonarzy, ewangeliarza, przyjrzeć się miejscu ich przechowywania.
Powyższe uwagi są raczej przypomnieniem i uwrażliwieniem duszpasterzy oraz służby liturgicznej na wymagania zawarte w dokumentach Kościoła. Warto je przyjąć w duchu posłuszeństwa Kościołowi, bardziej ufając jego mądrości i wielowiekowemu doświadczeniu niż swojej intuicji, ta bowiem bywa często wypaczona duchem czasu, indywidualizmem czy liberalizmem w podejściu do wszelkich reguł prawa, w tym kościelnego z dziedziny liturgii. Wielość dokumentów Kościoła dotyczących Eucharystii, które ukazały się ostatnio, wskazuje na troskę, jaka powinna towarzyszyć przygotowaniu i celebracji każdej Eucharystii. Wszakże to „źródło i szczyt życia chrześcijańskiego”.

- Dziękuję za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo s. Marii Druch: uratował mnie mój Anioł Stróż

[ TEMATY ]

świadectwo

Anioł Stróż

Krzysztof Piasek

S. Maria Druch prowadzi rekolekcje i głosi konferencje na temat aniołów.

S. Maria Druch prowadzi rekolekcje i głosi konferencje na temat aniołów.

Historia, którą specjalnie dla was, Drodzy Czytelnicy, dzieli się tu siostra Maria, dotyczy czasów jej dzieciństwa. Jednak mocno utkwiła jej w pamięci i z pewnością miała wpływ na późniejszy wybór drogi życiowej.

„Nie ma dzisiaj zakątka ziemi, nie ma człowieka ani takich jego potrzeb, których by nie dosięgła ich (aniołów) uczynność i opieka”. Wiecie, Drodzy Czytelnicy, kto jest autorem tych słów? Wypowiedział je nieco już dziś zapomniany arcybiskup mohylewski Wincenty Kluczyński, który założył w Wilnie (w 1889 r.) żeńskie bezhabitowe zgromadzenie zakonne – Siostry od Aniołów. Wspominam o tym nie bez powodu, bo autorką kolejnego świadectwa jest siostra Maria Druch z tego właśnie anielskiego zgromadzenia. Historia, którą specjalnie dla was, Drodzy Czytelnicy, dzieli się tu siostra Maria, dotyczy czasów jej dzieciństwa. Jednak mocno utkwiła jej w pamięci i z pewnością miała wpływ na późniejszy wybór drogi życiowej. Oddajemy zatem jej głos. „Miałam wtedy 13 lat. Spędzałam ferie zimowe u wujka. Jego dom był położony nieopodal żwirowni. Latem kąpaliśmy się w zalanych wykopach. Trzeba było uważać, ponieważ już dwa metry od brzegu było tak głęboko, że nie dało się złapać gruntu pod stopami. Zimą było to doskonałe miejsce na spacery. Woda zamarzała, lód był bardzo gruby, rybacy łowili ryby w przeręblach. Czułam się tam bardzo bezpiecznie. W czasie jednego z takich moich spacerów obeszłam dookoła wysepkę i znalazłam się w zatoce, gdzie temperatura musiała być wyższa. Nagle usłyszałam dźwięk… trtttttt. Zorientowałam się, że lód pode mną pęka. Nie znałam wtedy zasady, że powinno się położyć i wyczołgać z zagrożonego miejsca. Wpadłam w panikę. Zrobiłam rzecz najgorszą z możliwych. Zaczęłam szybko biec do oddalonego o około dziesięć metrów brzegu. Lód pode mną się nie łamał, ale był rozmokły i czułam, że im bliżej jestem celu, tym moje stopy coraz głębiej się w niego zapadają. Kiedy ostatecznie dotarłam do brzegu, serce chciało ze mnie wyskoczyć. Byłam w szoku. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, co się wydarzyło. Według zasad fizyki powinnam znajdować się w wodzie. Nie miałam prawa dobiec do brzegu po rozmokłym lodzie, naciskając na niego tak mocno. Wiem też, jak tam było głęboko – nie biegłam po dnie pokrytym lodem. Pode mną były wielometrowe otchłanie. Wtedy uznałam to za przypadek, szczęście.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

24 h dla Pana z Mężczyznami św. Jóżefa

2024-10-02 12:42

mat. pras

W najbliższy weekend Mężczyźni św. Józefa we Wrocławiu zapraszają panów na kolejne wydarzenie z cyklu Dzień Odnowy Duchowej Mężczyzn "24h dla Pana", które odbędzie się 4-5 października 2024 w Centrum Spotkań i Dialogu Misjonarzy Klaretynów z Krzydliny Małej

Rekolekcje pt. „Żyć jak Jezus” poprowadzi o. Piotr Różański SP – pijar, przełożony wspólnoty zakonnej w Jeleniej Górze, rekolekcjonista, kapelan Komandorii Legnickiej Zakonu Rycerzy Jana Pawła II.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję