Pani Bronisława doskonale pamięta ojczyznę lat szkolnych, młodzieńczych, a potem wieku dojrzałego, II wojnę, lata walki w oddziałach polskiej partyzantki.
W 7. roku życia rodzice posłali ją do szkoły publicznej w Janowie Poleskim. Oglądamy zdjęcia z lat 20. i 30. XX wieku, budynek szkolny z drewna z symetrycznymi oknami, klasy I-VII z gronem pedagogicznym w roku szkolnym 1929/30, uśmiechnięte twarze młodzieży. Do tej szkoły uczęszczały dzieci polskie, żydowskie, białoruskie, a wszystkie uczyły się mowy polskiej.
W czasie naszej rozmowy oglądamy również zdjęcia teatrzyku szkolnego po spektaklu: Boże, coś Polskę oraz godło Polski z orłem w koronie na piersiach małej dziewczynki. Dzieci ubrane w stroje ludowe, uśmiechnięte buzie, pełne optymizmu i radości w oczach. Z wielkim wzruszeniem ogląda Pani Bronisława zdjęcie pierwszokomunijne z 1928 r. w Kosowie Poleskim z proboszczem - ks. Alojzym Rajszą.
Mimo podeszłego wieku Pani Bronisława bardzo ciekawie opowiada o założeniu rodziny, o swoim ślubie, o urodzeniu dwójki dzieci - Kazimierza i Jadwigi. Oglądamy przy tym zdjęcia i czytamy zapiski z tamtych lat: „Bronisława Reluga z domu Terpiłowska i Marian Reluga zawarli ślub w kościele 9 lutego 1936 r., Kosów Poleski. Powiedzieli sakramentalne tak wobec ks. Alojzego Rajszy”.
Bohaterka tego spotkania przywołuje pamięcią lata wojny 1939-44, kiedy to pomagała polskim partyzantom w walce z Niemcami. W latach 1942-44 działała w konspiracji z polską partyzantką, dostarczała broń, żywność, odzież na terenie wsi Zacisze - Iwacewicze. Najważniejsza pomoc to była ciepła strawa dla partyzantów maskujących się w lesie.
Cząstkę jej życia z tego okresu utrwalił Janusz Przymanowski, publicysta, pułkownik, uczestnik konspiracji wrześniowej w 1939 r., korespondent frontowy, m.in. autor książki pt. Czterej pancerni i pies. Opis relacji Pani Bronisławy i jej życiorys utrwalił w Dowódcy. Pisał tak: „Wieś Zacisze - Iwacewicze. Dopciuch - Niemcy okrążyli wieś posądzoną o współpracę z partyzantami. Żołdacy wpychają ludzi do domów i podpalają je. Z płonącej chaty skacze przez okno dziecko, 8-letnia dziewczynka, ucieka w stronę lasu. Za nią żołdak, dogania, uderza kolbą, zwala z nóg... Dziecko woła: - Mamo, mamo. W krzyku jest rozpacz, błaganie, łzy. Hitlerowiec chwyta ją pod pachę i wciska z powrotem do płonącej chaty. Dziewczynka jeszcze raz wyskakuje i biegnie. Hitlerowiec jest wściekły. Wali na odlew pięścią w maleńką główkę z dwoma śmiesznymi ogonkami warkoczyków, za nogi ciągnie dziewczynkę po ziemi...
- Mamo, mamo. Jednym rzutem żołdak ciska ciałko w okno, z którego bucha kłąb ognia.
-... I on tę dziewczynkę wrzucił po raz drugi w ogień...
Zapada milczenie”.
Dziś zacna seniorka i kombatanta Bronisława Reluga, mieszkanka Międzyrzecza od 1945 r., opowiada żywą historię: „Dziewczynka miała 7 lat. Zginęła Teresa Sakowicz we wsi Zacisze, spalona żywcem. Jest tam teraz pomnik, a na tablicy napis: «Wieś Zacisze k. Iwacewicz, pow. Kosów Poleski, została całkowicie spalona z mieszkańcami, którzy współpracowali z partyzantką w ilości 125 osób, razem dorośli i dzieci. Pamięć o morderstwach faszyzmu będzie wiecznie żywa»”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu