Z prof. dr. Haraldem Leschem, astrofizykiem z Uniwersytetu w Monachium oraz wykładowcą filozofii przyrody w Jezuickiej Wyższej Szkole Przyrodniczej, rozmowa na temat astronomii, gwiazdy betlejemskiej oraz stosunków pomiędzy religią a wiedzą przyrodniczą.
Redakcja: - Obecnie wiele osób jest zaciekawionych swoją przyszłością, którą chce odgadnąć na podstawie gwiazd. Co Pan na to?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Prof. dr. Harald Lesch: - Nie wierzę w astrologię. Jako poważny badacz przyrodniczy mogę tylko stwierdzić, że w momencie porodu znacznie większy wpływ na dziecko ma położna niż wszystkie zgromadzone gwiazdy na niebie. Los człowieka nie kształtuje się pod wpływem gwiazd.
- W Piśmie Świętym występują trzy postacie, które wszystko postawiły na pewną gwiazdę - powszechnie są uznani jako Trzej Królowie, a w Biblii określani jako magowie i astrologowie. A więc w pewnym sensie Pańscy koledzy...
- Tak, ci trzej koledzy to jest ciekawa historia. Jednak nie wiadomo dokładnie, jak ją interpretować. Czy w tym wypadku nie chodzi o bardzo mądre i głębokie rozpoznania i historie. Dziś już wiemy, że rzeczywiście nad Betlejem zdarzył się ten fenomen gwiazdy.
- Cóż to znaczy z astrofizycznego punktu widzenia?
Reklama
- Ci trzej astrologowie, którzy tam w Babilonii w jakiejś szkole astrologicznej wyuczyli się rzemiosła, byli w stanie obliczyć dokładnie konstelacje gwiezdne. Oni wiedzieli, że wkrótce pojawi się jasna gwiazda w miejscu, które określali jako Kraj Zachodni, a więc Izrael. Jupiter - gwiazda bardzo jasna w gwiazdozbiorze Ryb.
- Skąd my o tym wiemy?
- Johann Keppler wyliczył w średniowieczu, że rzeczywiście taka możliwość istniała. Potem historia ta uległa zapomnieniu, ponieważ nie brano wówczas Kepplera poważnie, a on był astrologiem i musiał zarabiać na swój chleb poprzez stawianie horoskopów. W roku 1923 niemiecki archeolog znalazł w dzisiejszym Iraku małe gliniane tabliczki. Na nich znajdowały się obliczenia babilońskich astronomów. Było to dowodem, że mogli oni już takie obliczenia przeprowadzać przed narodzinami Chrystusa. Dokładnie w 6 roku przed Chrystusem. Można nawet z dużym prawdopodobieństwem wyliczyć, kiedy Trzej Królowie wyjechali na swoich wielbłądach. Ja jednak uważam to za błąd.
- A co sądzić o warkoczu komety znanym z wielu przedstawień szopek?
- Te wszelkie obrazy pochodzą istotnie ze średniowiecza, kiedy odczytywano pojawienie się komet jako zwiastunów wojen i zaraz. To tłumaczenie mnie zawsze nieco irytowało, szczególnie w związku z narodzinami Chrystusa. Umieszczenie komety w szopce miało podkreślić rangę wydarzenia. Prawdopodobnie wystąpiła tutaj pewna artystyczna dowolność.
- Biblia mówi o zdumieniu wobec kosmosu z powodu wszechmocy Boga. Czy w Pana pracy również jest miejsce na zdumienie?
Reklama
- Stale! Im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej się zdumiewam. Werner Heisenberg powiedział: „Mało wiedzy z fizyki oddala od Boga, natomiast duża wiedza z fizyki prowadzi do Boga”. To zdumienie, które stoi u początków filozofii, prowadzi do pytania: „w jaki sposób to wszystko nad nami wisi. Dlaczego to wszystko nie runie w dół?”
- Czy religia może wyjaśnić to, co jest jeszcze niewiadome, nieznane?
- Teologiczne pytania i rozważania nie służą do tego, by zatykać luki naukowe. Przyrodnicy są jak malarze, malują obraz przyrody. Ci, którzy je oglądają, często patrzą inaczej, te obrazy znaczą dla nich więcej niż dla samych malarzy. My, przyrodnicy, wiemy o naturze wiele, ale często mamy spojrzenie zbyt naukowe, natura może za mało nas porusza. Można na przykład pojmować miłość jako czysto biochemiczny proces, który ma miejsce w korze mózgowej. Ja jednak nie chciałbym żyć w takim tylko świecie.
- Św. Franciszek opisuje gwiazdy jako „jasne, czyste, piękne”, uznaje za brata Słońce i za siostrę Księżyc.
- Coś w tym jest, ale ja nie chciałbym się tak daleko posuwać. Bardziej interesujące jest to, że gwiazdy wytwarzają wszystkie ciężkie pierwiastki. My - ludzie składamy się z azotu, węgla, tlenu itd., a więc można powiedzieć, że w 92% składamy się z pyłu gwiezdnego. Ale tego wówczas Franciszek nie mógł jeszcze wiedzieć. Dziś bym do niego zawołał: „Franciszku, wszystko jest o wiele lepsze niż to sobie w snach wyobrażałeś.
Pozwól nam wyśpiewać wielką pieśń o drodze mlecznej, o gwiazdach, które eksplodują i które kierują ciężkie pierwiastki znowu w przestrzeń, w której powstają nowe gwiazdy”.
- W Apokalipsie napisano, że przy końcu świata Słońce się zaćmi, a gwiazdy spadać będą z nieba. Czy to jest prawdopodobne?
- Może kiedyś spadnie z nieba jakiś olbrzymi odłamek, wtedy rzeczywiście wszystko się zaćmi. Miejmy nadzieję, że zostanie nam to oszczędzone, aczkolwiek często się to zdarza na wielu planetach. Być może stanie się tak, że słońce tak będzie nas grzało, że zrobi się tak gorąco, że spakujemy walizki i przeniesiemy się na inną planetę. Myślę, że ważniejsze od myśli katastroficznych jest to, by wspólnie zastanowić się, jak ochronić naszą planetę, by nie zginęła. By naprawić szkody, które powodujemy, potrzeba wiele czasu.
Bet. Gottes Volk, Wiedeń nr 220