Biskup Pelczar był zdecydowanie przeciwny usuwaniu prawa Bożego z polityki. Stwierdzenie, że w polityce nie obowiązuje Dekalog i że nie trzeba słuchać głosu sumienia, uważał za kłamstwo szkodzące życiu społecznemu. Jego zdaniem, nie można było stosować podwójnej moralności, jednej do życia prywatnego, innej zaś do życia publicznego. Należało skończyć z hipokryzją pozwalającą na stosowanie kłamstw, jeżeli przez nie oddawało się przysługę swojej partii, oszczerstw w celu usunięcia z drogi przeciwnika politycznego, złodziejstwa, przynoszącego korzyści własnemu ugrupowaniu politycznemu itd. Taka postawa z czasem sprawiała, że politycy nie cofali się przed przekroczeniem żadnej zasady moralnej, byleby tylko mogli utrzymać się przy władzy i zachować swoje wpływy. Według Ordynariusza, nie do pogodzenia z chrześcijańską moralnością była działalność polityczna, w której posługiwano się kłamstwem, kradzieżą, oszczerstwami, nienawiścią i obłudą. Postępowanie sprzeczne z Dekalogiem miało zgubny wpływ na życie prywatne poszczególnych obywateli, a także przyczyniało się do zepsucia i demoralizacji całego społeczeństwa. Biskup uważał, że nie można było podzielić ludzkiego serca i sprawić, aby równocześnie mieszkały w nim prawda i kłamstwo, szczerość i obłuda, chciwość i bezinteresowność, miłość i nienawiść. Serce zepsute przez politykę nie zachowującą zasad moralnych, zatruwało całe życie człowieka. Kto bowiem kłamał w polityce, kłamał wszędzie; kto nauczył się kraść w polityce, handlował nawet najświętszymi skarbami Ojczyzny; kto żył nienawiścią społeczną, wnosił ją również do swojego najbliższego otoczenia; kto wypierał się Boga w życiu publicznym, ten nie szanował Go również w życiu prywatnym; kto nie uznawał Boga w życiu politycznym, nie liczył się z zasadami Dekalogu w życiu osobistym i rodzinnym (Por. List otwarty biskupa przemyskiego... do posłów diecezji przemyskiej a pośrednio do wszystkich posłów Sejmu ustawodawczego, Kronika Diecezji Przemyskiej z 1921 r.).
Biskup Pelczar nie miał żadnej wątpliwości, że polityka odrzucająca wartości chrześcijańskie prędzej czy później zwracała swe ostrze przeciwko Kościołowi i duchowieństwu. Działo się tak, ponieważ politycy nie przestrzegający zasad moralnych widzieli w kapłanach naturalnych wrogów, sprzeciwiających się demoralizacji społeczeństwa. Dlatego wszelkimi możliwymi sposobami, a szczególnie propagandą oszczerstw, starali się wśród wiernych podkopać autorytet duchowieństwa, aby w ten sposób osłabić i ograniczyć wpływ Kościoła na życie publiczne. Według Ordynariusza, jedną z powszechnie stosowanych metod kneblowania ust Kościołowi było rozpowszechnianie fałszywej opinii, że księża nie powinni mieszać się do polityki. Zatem wszyscy obywatele, zarówno wierzący, jak i niewierzący, mieli prawo do zabierania głosu na tematy polityczne z wyjątkiem kapłanów, zachęcających do zachowywania prawa Bożego. Chodziło o wyeliminowanie z życia politycznego osób posiadających wpływ na wiernych i wzywających do wierności wartościom chrześcijańskim. Biskup Pelczar uważał, że perfidną metodą stosowaną przez wrogów religii, mającą osłabić oddziaływanie społeczne duchowieństwa, stawało się obrzydzanie i ośmieszanie osób życzliwych dla Kościoła, osiągane przez nazywanie ich złośliwie klerykałami. Każdy dobry i wierny syn Kościoła katolickiego w oczach liberałów i socjalistów stawał się więc klerykałem. Katolicy mogli bez żadnych przeszkód i problemów łączyć się w partie i zawierać znajomości z różnymi osobami. Natomiast, gdy wspierali instytucje kościelne i utrzymywali dobre relacje z duchowieństwem, byli nagannie oceniani i publicznie napiętnowani, ponieważ ich postępowanie traktowano, jako ubliżające godności obywatelskiej. Wszelkimi sposobami chciano doprowadzić do sytuacji, aby lud polski wręcz wstydził się swego przywiązania do Kościoła i duchowieństwa (Por. Kilka uwag o dzisiejszym stanie religijno-moralnym w Polsce. List otwarty Arcypasterza przemyskiego Dra…, Kronika Diecezji Przemyskiej z 1923).
Według Ordynariusza przemyskiego, wyrobieniu nieprzychylnej atmosfery, służyły napastliwe ataki na duchowieństwo ze strony czasopism, które bez żadnych skrupułów szkalowały kapłanów, przekręcając fakty i dodając własne, tendencyjne komentarze. Chodziło o zohydzenie kapłanów w oczach czytelników, którzy dowiadując się o krytycznych opiniach na temat księży, zaczynali wątpić w ich uczciwość i życzliwość dla prostego ludu. Zdaniem bp. Pelczara, częste powtarzanie kłamliwych oskarżeń stanowiło sprawdzoną metodę, polegającą na powolnym, ale systematycznym niszczeniu autorytetu duchowieństwa i osłabianiu jego wpływu na życie społeczno-polityczne. Wrogowie Kościoła zdawali sobie doskonale sprawę, że gdyby od razu ujawnili swoje niecne zamiary wobec przywiązanego do wiary katolickiej ludu polskiego, spotkaliby się z gwałtownym sprzeciwem i potępieniem. Oni jednak oficjalnie powtarzali do znudzenia, iż nie występują przeciwko Kościołowi i religii, ale chcą tylko zwalczać klerykalizm w społeczeństwie i mieszanie się księży do polityki. Stosując oczywisty podstęp, socjaliści i liberałowie liczyli, że gdy wroga wobec duchowieństwa propaganda osłabi zaufanie do księży, wówczas oni z całą siłą zaatakują Kościół i religię. Dzięki prasowym mediom będą mogli tworzyć nową moralność i nowy styl życia obywateli. Sami też staną się jedynymi wiarygodnymi autorytetami dla narodu. Zdaniem bp. Pelczara, historia chrześcijaństwa potwierdzała, że zaciekli wrogowie religii katolickiej od zawsze stosowali podstępną taktykę zmierzającą do ograniczenia apostolskiego oddziaływania Kościoła na życie społeczne (Por. Arcypasterze wszystkich Dyecezyj Galicyi Wielebnemu Duchowieństwu i wszystkim wiernym pozdrowienie w Panu, Dodatek do Kroniki Diecezji Przemyskiej z 1913 r.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu