„Prawdy i wolności nie da się stłamsić” - trafnie spointował sytuację na Ukrainie biskup tarnowski Wiktor (nomen omen) Skworc. Pisząc te słowa, nie mam pojęcia, czy rozleje się krew,
czy też uda się zażegnać spór za wschodnią granicą w sposób pokojowy. Wiem za to, że pragnienie wolności jest wpisane w życie chyba każdego człowieka. Co więcej, to pragnienie to równocześnie podstawowe
prawo.
Nie ma się co dziwić tym dziesiątkom czy nawet setkom tysięcy rozgoryczonych sąsiadów. Dwa ukraińskie Wiktory (Juszczenko i Janukowycz) utożsamiają w sobie dwie różne wizje państwa, niczym para odmiennych
od siebie biegunów. Pierwszy z nich może wprowadzić swoich rodaków w świat poszanowania własności, godności i dobrze rozumianej tolerancji. Pewności oczywiście nie ma, ale prawdopodobieństwo, i to duże,
na realizację takiego scenariusza istnieje. Z kolei Duży Wiktor (Janukowycz ma 195 centymetrów wzrostu i waży 120 kilogramów) co prawda przekonuje, iż Ukraińcy mogą mieć pod jego rządami „wszystko,
czego trzeba, by żyć normalnie”, ale w ustach byłego recydywisty (pobicia i kradzieże) brzmi to przynajmniej dwuznacznie.
Dotychczasowa determinacja naszych sąsiadów wskazuje, iż tym razem gotowi są dosłownie na wszystko. Co stanowi podstawę, by podważyć wyniki ogłoszone przez Centralną Komisję Wyborczą (CKW)? Ano oprócz
wielu zeznań świadczących o fałszerstwie, oprócz próby (?) otrucia Małego Wiktora, języczkiem u wagi stały się powyborcze sondaże. Z kilku przeprowadzonych, ten najbardziej wiarygodny dowodził niemal
11-procentowej (54:43) wygranej Juszczenki. Apele o weryfikację wyników głosowania, jakie z całego świata nadchodzą w coraz większej liczbie, może w momencie, kiedy Państwo będą czytać te słowa, odniosą
spodziewany skutek. Nawet Putin lekko się przyczaił, widząc taki obrót sprawy. Wie, że mieszkańcy Kijowa, Lwowa, Iwano-Frankowska, Łucka, Chmielnickiego oraz innych miast czują się oszukani.
Niezależnie od zakończenia tego ukraińskiego zrywu - po raz kolejny okazało się, iż człowiek po prostu ceni sobie prawdę. „Wolność można zdusić, ale ona wróci z większą siłą” -
powiedział cytowany na początku bp Skworc. Tę prawdę przerabiało już wiele narodów: Polacy, Czesi czy nawet Amerykanie. Za wolność waszą i naszą - w imię tego hasła toczono w przeszłości wiele bojów.
Ufam, że obecność sporej rzeszy zagranicznych polityków w Kijowie to nie kolejna próba próżnego zaistnienia, ale ekekt rzeczywstego zaangażowania w tzw. słuszną sprawę. Sprawę jakże nam, doświadczonym
wieloletnim bagażem niewoli, bliską. Na koniec wyrażę także nadzieję, iż z listopadową ukraińską rewolucją będzie nam się kojarzył nie kolor czerwony, ale aksamitny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu