Wszystko, co teraz się pisze staje się małe i nieudolne w obliczu
tragicznych wydarzeń w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Świat z niepokojem
czeka, jaka będzie odpowiedź rządu USA i czy nie przyniesie ona kolejnych
zabitych i pokrzywdzonych. Jeszcze raz potwierdziła się prawda słów
wypowiedzianych kiedyś przez jednego z biskupów. Jeśli nie będzie
poszanowania moralności i Bożych zasad w życiu społecznym i w życiu
każdego z nas, świat coraz bardziej będzie podążał do samozniszczenia.
Bo choćby przy każdym złodzieju postawić policjanta pozostanie kwestia
- kto będzie pilnował owego stróża prawa.
Gigantyczne sumy wydawane na obronność nie pomogły uniknąć
straszliwej hekatomby. Brakło moralności. Dziś słucham, że prezydent
RP zawetuje ustawę o zakazie handlu w niedzielę. Motywuje się to
bezrobociem, spadkiem dochodu i zmniejszeniem ilości pracujących
w supermarketach.
Nowojorskie World Trade Center tętniło życiem przez dwadzieścia
cztery godziny na dobę i przez wszystkie dni tygodnia. Dziś jest
grobowcem dla tysięcy ludzi i niemym znakiem wołającym o powrót do
poszanowania prawa Bożego.
Wydarzenia makro nie mogą nam przysłonić naszego małego
świata. To w nim zaczyna się bohaterstwo lub też barbarzyństwo.
W dniu solidarności z Ameryką, kiedy o 20.00 na całym
świecie zapaliły się w oknach świece oznaczające godzinę modlitwy
za poległych i cierpiących ból, w jednym z naszych miast trwała huczna
dyskoteka. Jak zgrzyt wciskała się w słowa modlitwy. Rubaszne teksty
piosenek, głośne rozmowy przed lokalem, a wszystko w święto Podwyższenia
Krzyża i w piątek. Zastanawiałem się nad motywami kierownictwa lokalu,
które bez refleksji go udostępniły. A gdyby tak powiedzieć po prostu
- ponieważ jest to dzień solidarności z Ameryką, odłożymy nasze zabawy
na inny dzień. To możemy zrobić - leczyć nasz mikroświat. Jak te
świece postawione w oknach wielu domów sprawiły, że w ciemność nocy
i ciemność ludzkiej nieobliczalności wdarł się płomień nadziei, tak
każdy dobry czyn mój i wspólnot, w których żyjemy uczyni świat lepszym,
piękniejszym.
Brak tego duchowego poczucia międzyludzkiej więzi rodzi
zachowania chore, prawie pogańskie.
Wprost z przerażeniem skonstatowałem takie zachowania
w naszej przemyskiej katedrze, a wieść niesie, że moda ta zakreśla
coraz szersze kręgi.
Piękna, starożytna świątynia, teraz odnowiona, jest naprawdę
perłą sztuki. I oto wstępując do niej na chwilę modlitwy w jedną
z sobót porażony zostałem widokiem, który nie można nazwać inaczej
jak barbaryzacją. Wzdłuż nawy głównej, na plastikowych stojakach
ustawiono rząd sztucznych kwiatów. Od drzwi katedry, aż po główny
ołtarz stoją te obrzydliwe sztuczności i jakby naśmiewają się z piękna
architektury. Miałem aparat i zrobiłem zdjęcie, ale i bezduszna maszyna
nie wytrzymała tego widoku i zdjęcie się nie udało. Może trzeba jakiegoś
prostszego aparatu, który przeżyje tę porażkę dobrego smaku.
W prasie raz po raz pojawiają się zjadliwe wieści o kosztach
ślubu, o pazerności księży. Tymczasem nikt nie mówi, ile kosztuje
taki sztafaż prostactwa.
Wygląda to tak. Na kilkanaście minut przed uroczystością
zajeżdża pod kościół samochód pełen tych sztucznych kwiatów. Rozstawia
się stojaki, na nich doniczki sztucznych kwiatów i w taką zbarbaryzowaną
świątynię wkracza ślubny orszak. Kamerzysta dokładnie dokumentuje
ten niesamowity obraz i po ślubie panowie z firmy zbierają kwiaty,
często wożąc je gdzie indziej.
Od lat misterium sakramentu otaczane było należytym szacunkiem.
W naszej diecezji dla zachowania sacrum zorganizowano specjalny kurs
dla kamerzystów, aby nieodpowiedzialnymi zachowaniami nie naruszali
misterium. I teraz wszystko na nic. Moda, biznes, niszczą wszystko.
Już trudno mówić o sacrum, kiedy gwałci się zwyczajnie dobry smak.
Jak mogą na to godzić się proboszczowie, jak w ten odpustowy krajobraz
wkraczają często przecież wykształceni nowożeńcy.
Zachowajmy zdolność refleksji. Te drobne wydawałoby się
rzeczy budują pewien klimat cywilizacyjny. Z niego wyrastają gałęzie
rodzące dobre lub złe owoce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu