Adwent to czas radosnego oczekiwania. Czekamy na zbliżające się święta Bożego Narodzenia, czekamy na przyjście Chrystusa w chwale na końcu czasów, ale w życiu zdarza nam się przecież czekać i na inne
rzeczy. Jako że obecnie przeżywamy rok poświęcony Eucharystii, warto pomyśleć o tym, że i na nią trzeba poczekać, i jak każde czekanie, także to może być przeżyte na wiele sposobów. Czasem czekam i nudzę
się, bo coś się opóźnia, a czasem czekam i już nie mogę się doczekać, bo tak bardzo czegoś pragnę.
Wyczekiwanie na ukochaną osobę zaczyna się na długo przed jej przybyciem. Jeśli dowiem się, że spotkanie ma się odbyć za miesiąc, nie czekam, aby zacząć na nie czekać później. Zaczynam czekać zaraz!
Nakazuje mi to tęsknota. Tak jest zawsze, gdy ma się stać coś, na czym mi zależy. Czy dzieci zaczynają czekać na Boże Narodzenie, na choinkę i na prezenty dopiero 23 grudnia? Oj, chyba nie…
Kiedy zaczynam czekać na niedzielną Mszę św.? To zależy, jak bardzo za nią tęsknię. Ktoś zatęskni za Eucharystią w sobotę wieczorem, ktoś już w poniedziałek, a ktoś w ogóle przypomni sobie o niej
w ostatniej chwili. Gdyby mój przyjaciel przybywał do mnie z daleka po długiej rozłące, byłoby mu przykro, jeśli przypomniałbym sobie o nim w ostatniej chwili. Jezus jest Bogiem, ale przecież sam nam
powiedział, że jesteśmy jego przyjaciółmi, więc nie jest bezpodstawne porównanie Go do przybywającego z daleka przyjaciela.
Nawet jeśli ktoś uczestniczy we Mszy św. często, także w dni powszednie, niedzielna Eucharystia ma wyjątkowy wymiar. Niedziela to przecież Dzień Pański, pierwsze i najstarsze święto chrześcijańskie,
dzień inny niż wszystkie, a i celebracja Mszy św. jest bardziej uroczysta.
Rekolekcje winny prowadzić nie tylko do przemyśleń, ale i do czynów wynikających z nawrócenia. Jeśli już namawiam do tego, by zacząć czekać na Eucharystię jakiś czas wcześniej, to warto i zastanowić
się, w czym to oczekiwanie mogłoby się wyrażać, oprócz pobożnych myśli oczywiście. Gdy oczekuję przyjaciela, myślę, co mu podam do jedzenia, kupuję, co trzeba, przygotowuję, wyciągam pamiątki, nasze wspólne
zdjęcia, może nawet sprzątam mieszkanie. A gdy czekam na Jezusa w Eucharystii?
Pierwsza rzecz, przez tak wielu zaniedbywana, jakby w ogóle nie myśleli o tym, że zamierzają pójść na Mszę św., to przygotowanie się poprzez oczyszczenie w sakramencie pojednania. Nie chodzi o to,
by spowiadać się co tydzień, ależ skąd. Chodzi o to, żeby spowiadać się na tyle często, by na każdej, ale to na każdej Mszy św. móc przyjąć Komunię św. Ta odrobina trudu włożona w pójście do spowiedzi,
gdy mam świadomość, że upadłem w grzech ciężki, to podstawowy wymiar przygotowania się do spotkania z Chrystusem Eucharystycznym.
Druga prosta rzecz, którą pragnę podpowiedzieć, to wcześniejsze zapoznanie się z czytaniami na niedzielną Mszę św. Można je znaleźć w niemal każdym katolickim kalendarzu. Jeśli ktoś przeczyta je dzień
wcześniej, dobitnie pokazuje, że czeka na Mszę św. i gdy przyjaciel przybędzie, będzie przygotowany.
Pomóż w rozwoju naszego portalu