Reklama
Moje pielgrzymowanie zaczęło się jednak na długo przed tym, jak wsiedliśmy do autokarów. Najważniejsza była decyzja, po niej dopiero przyszła intencja, czyli: po co właściwie jadę na Jasną Górę? Należało przede wszystkim powiedzieć „dziękuję” za wizytę kopii Ikony Jasnogórskiej. To właśnie pragnienie podziękowania Matce za wzór Jej życia, który pokazuje, że dobro i miłość są najważniejsze, zobowiązywało do dobrego przygotowania serca na to spotkanie. Wtedy też zrozumiałam, że synonimem pielgrzymowania jest trud, z którego nie powinno się rezygnować, bo to, co trudne, jest tak naprawdę ważne i piękne.
Na naszej drodze do tronu Królowej Polski znalazło się także kilka miejscowości. Spędziliśmy dwie noce w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie wieczorny Różaniec i Apele wprowadzały nas w tajemnicę maryjnego „fiat”. O przygotowanej przez nas piątkowej Mszy św. jedna z nauczycielek III LO powiedziała: „My, nauczyciele, obserwowaliśmy zachowanie naszych uczniów. Widzieliśmy ich zaangażowanie, szczerość i dojrzałość w wierze”. Kalwaria była także sprawdzianem naszej uprzejmości, wyrozumiałości i cierpliwości do siebie wzajemnie. Kilkunastoosobowe noclegi, ciągłe czekanie w kolejce do pryszniców, szkoła dzielenia się jedzeniem, słowem, czasem - w tych sytuacjach nasza wiara mogła nabrać praktycznego wymiaru. Byliśmy również w Oświęcimiu. Tam zrozumiałam, że w najgorszej sytuacji Pan daje światło, a tym światłem był o. Maksymilian Maria Kolbe. Jego ukochanie Niepokalanej to jeden z wielu drogowskazów na naszej drodze pielgrzymowania. Kolejnym miejscem były Wadowice. W tych wspomnianych miejscach, oraz z kilku innych, mogłam zbliżyć się do tajemnicy wielkiego kultu maryjnego. To był czas poznania, jak wielu ludzi ofiarowało Bogu przez ręce Maryi życie, rodziny, powołanie. To była także motywacja, abym i ja oddała to, co najważniejsze.
„Maryjo, jesteśmy młodzi”
Na Jasną Górę dojechaliśmy w sobotnie przedpołudnie. Słońce od rana obiecywało dobrą pogodę, czułam spokój i radość. Już po wyjściu z autokaru dostrzegało się niesamowity klimat tego miejsca. Uroczystości miały się zacząć dopiero o godzinie 15.00, więc miałam dużo wolnego czasu. Pierwsze kroki skierowałam do kaplicy Matki Bożej. Ilekroć patrzę na twarz Maryi z Jasnogórskiej Ikony, odnoszę wrażenie, że Jej wzrok za każdym razem jest inny. Czasem smutny, a niejednokrotnie uśmiechnięty, nieraz zamyślony, a najczęściej taki, który mówi o Bożej miłości, wskazując na Chrystusa. Ta miłość najlepiej widoczna jest w Eucharystii, dlatego nad kaplicą jest miejsce adoracji Najświętszego Sakramentu. Z tamtego miejsca wyszłam z przekonaniem, że także moje serce jest u celu pielgrzymki.
Przygotowanie do Mszy św. i ona sama wywarły na mnie niesamowite wrażenie. Imponująca była ilość maturzystów. Ich różne prośby sprowadzają się tak naprawdę do jednej: aby być szczęśliwym i wygrać swoje życie. Podczas homilii, którą wygłosił bp Mariusz Leszczyński, zostały przypomniane słowa Ojca Świętego, który mówił w Toronto o młodych, że są nadzieją świata. Po Mszy św. uczestniczyliśmy w Drodze Krzyżowej odprawianej na wałach jasnogórskich. Wieczorny Różaniec i Apel Jasnogórski to były ostatnie i najważniejsze punkty pielgrzymki. Tłok i zmęczenie skutecznie utrudniały modlitwę, jednak to właśnie przez nie sprawdzała się moja wytrwałość i wierność. Przeżywając tajemnice radosne, modliłam się nie tylko o zdanie matury. Prosiłam Maryję przede wszystkim o pomoc w dobrym zdaniu egzaminu z życia. A wgłębiając się w tajemnicę Zwiastowania, szukałam odpowiedzi: Jakie jest moje powołanie? W trakcie Apelu powiedziałam Matce, że bardzo chcę, choć to nie łatwe, być, pamiętać i czuwać przy Niej, tak jak Ona jest przy mnie i prosi za mną Syna.
„Uczyńcie, cokolwiek wam powie”
Następnego dnia rankiem wróciliśmy do naszych domów. Przywieźliśmy wspomnienia i zachwyt Jasnogórskim Sanktuarium. Tam zostawiliśmy dziękczynienia, prośby. Marzenia, plany i siebie samych powierzyliśmy Matce, ufając, że Ona nas nauczy, jak mamy żyć i kochać. Wierzę, że ta pielgrzymka ciągle trwa w naszych sercach. Codziennie na nowo odbywa się ten sam dialog Matki ze mną: uczyń, cokolwiek powie ci Jezus. Stając przed istotnymi wyborami, nie będę ufać niesprawdzonym doradcom. Zaufam Maryi, która jest doskonałym autorytetem. Ona swoje życie oddała Panu i była szczęśliwa. Moja pielgrzymka to właśnie postawienie wszystkiego na Maryję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu