Reklama

Przerwano wstydliwą ciszę zalegającą wokół mogiły polskich żołnierzy z 1920 r.

Zwyciężyć zło miłością

Niedziela podlaska 46/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do niedawna wieś Piliki k. Bielska Podlaskiego kojarzyła się z mordem pięćdziesięciu bielszczan na polanie tamtejszego lasu w lipcu 1943 r. Niespełna 2 km stąd, przy drodze do wsi Pietrzykowo, odkryto drugą Golgotę. „W sierpniu 1920 r., podczas wojny bolszewickiej, kilku miejscowych chłopów, sympatyzujących z Sowietami, zamordowało w bestialski sposób trzech polskich żołnierzy - legionistów Józefa Piłsudskiego. Była to zbrodnia ohydna i dokonana z premedytacją” - powiedział Jan Radkiewicz, działacz Komitetu Obrony Pamięci Narodowej, żołnierz Armii Krajowej, który od wielu już lat ujawnia na ziemi bielskiej miejsca zbroczone krwią i stawia na nich pomniki.
Tamto tragiczne wydarzenie z 11-12 sierpnia 1920 r. zrekonstruowali żyjący jeszcze do dziś świadkowie, mieszkańcy Pilik, którzy słyszeli przeraźliwe krzyki mordowanych żołnierzy. „To byli młodzi chłopcy, dwudziestolatkowie pochodzący spod Sochaczewa, legioniści z oddziałów walczących pod Warszawą - opowiada Jan Augustyniak. - Wraz z 230-osobową grupą żołnierzy dostali się do bolszewickiej niewoli i przebywali w obozie jenieckim w Bielsku Podlaskim. W tym czasie Sowieci tworzyli pułk Armii Czerwonej, który postanowili zasilić polskimi jeńcami. Tym, którzy mieli wstąpić dobrowolnie do pułku, obiecano wolność. W zamyśle bolszewików było utworzenie Polskiej Armii Czerwonej. Chętnych jednak do takiej armii można było policzyć na palcach jednej ręki. Wtedy dowództwo sowieckie zadecydowało, żeby wszystkich polskich jeńców siłą wcielić do swojej jednostki. Trzej wspomniani żołnierze nie chcieli walczyć pod czerwonym sztandarem i przy nadarzającej się okazji uciekli z obozu. Nocą, polnymi drogami, dotarli do Pilik. Zatrzymali się u gospodarza na skraju wsi, sądząc, że będzie on do nich nastawiony przyjaźnie. Niestety, pomylili się. Okazało się, że ów gospodarz był członkiem Wiejskiego Komitetu Rewolucyjnego popieranego przez Sowietów. Zorientowawszy się, że są to polscy uciekinierzy z rosyjskiej niewoli, natychmiast uruchomił swoją »siatkę« i postanowił ich zlikwidować. Przy drodze do Pietrzykowa jego towarzysze urządzili zasadzkę. Kiedy nad ranem gospodarz odprowadzał żołnierzy do drogi w kierunku Warszawy, tamci wyskoczyli znienacka zza krzaków i dosłownie zarąbali legionistów siekierami. Nawet we wsi, oddalonej od tego miejsca o pół kilometra, słychać było krzyki zabijanych. Zwłoki nieszczęśników zakopali na pobliskim pastwisku” - opowiada J. Augustyniak.
Zadziwiające było poczucie bezkarności i pewność siebie morderców. Gdy jeszcze nie obeschła krew na ich ręku, zwołali w tej sprawie zebranie z udziałem mieszkańców wsi oraz sowieckiego komisarza i oświadczyli triumfalnie, że „ubili Polaczkow”. Komisarz był zdumiony tą „szczerością” i potępił zabójstwo polskich żołnierzy, oświadczając, że należało ich najpierw przekazać do dyspozycji sowieckich władz wojskowych. Zabójcy, po klęsce bolszewików, nie mieli już miejsca w Pilikach. Dwóch uciekło z wojskami radzieckimi i słuch po nich zaginął. Trzeci wyjechał do Argentyny, skąd niebawem został wydalony do ZSRR.
O tej potwornej zbrodni wiedziało w Pilikach wiele osób, ale niewielu miało odwagę powiedzieć o niej głośno. Ludzie bali się zemsty „czerwonych” - woleli żyć z wyrzutami sumienia i tajemnicę tej zbrodni zabrać do grobu. Jakaś dobra ręka odważyła się jednak postawić dębowy krzyż w miejscu pochówku zamordowanych żołnierzy i usypać piaszczysty kopczyk. Krzyż przetrwał po dziś dzień, kopczyk rozmył deszcz. Niebawem obok krzyża wyrosła okazała brzoza, która swoimi długimi gałęziami otuliła żołnierską mogiłę. „Przed kilkoma laty ten krzyż i pochyloną nad nim brzozę, zobaczył mój syn, który jest fotografem w Bielsku - opowiada Edward Zawadzki, mieszkaniec pobliskich Zawad. - Opowiedziałem mu więc to, co słyszałem od swojego ojca na temat tej tragicznej historii. Syn z kolei poinformował wspomniany już RKOPN z J. Radkiewiczem na czele i zrobił zdjęcia opuszczonej mogiły. I tak przetarła się ścieżka do nowego pomnika”.
„Musieliśmy jednak sporo wokół tego pomnika się nachodzić - wyjaśnia Ignacy Grzybowski, działacz RKOPN. - Sprawa ta znalazła się na biurku sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa - Andrzeja Przewoźnika. Zgodził się z nami, iż należy niezwłocznie uporządkować tę bezimienną mogiłę i postawić pomnik z nowym krzyżem. Podobnego zdania była wójt gminy bielskiej Eugenia Ostaszewicz, która bardzo pomogła nam w załatwianiu skomplikowanych formalności”. Nowy pomnik składa się z betonowego krzyża, który jest wierną kopią krzyża z cmentarza żołnierzy zamordowanych w Starobielsku oraz granitowej płyty z napisem: „Tu spoczywa trzech nieznanych żołnierzy Wojska Polskiego zamordowanych przez bolszewików w sierpniu 1920 roku”.
Uroczystość odsłonięcia pomnika odbyła się 10 października, po Mszy św. odprawionej w kościele pw. Miłosierdzia Bożego przez ks. kan. Mariana Wyszkowskiego w intencji pomordowanych żołnierzy. Poświęcenia zaś dokonał ks. dziekan Ludwik Olszewski wraz z ks. kan. Tadeuszem Kryńskim, proboszczem Karmelu. Wśród przecinających na pomniku biało-czerwoną wstęgę był Jan Radkiewicz - człowiek, który przerwał wstydliwą ciszę zalegającą od dziesiątków lat wokół tej mogiły.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

[ TEMATY ]

Jasna Góra

abp Wacław Depo

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich / Niedziela

– Maryja, Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć Jej macierzyńskiej opiece – przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Eucharystia pod przewodnictwem abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego. oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych, o. Pacholski przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają Ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ

O Świętogórska Panno z Gostynia, módl się za nami...

2024-05-04 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Piąty dzień naszego majowego pielgrzymowania pozwala nam stanąć na gościnnej ziemi Archidiecezji Poznańskiej. Wśród wielu świątyń, znajduje się Świętogórskie Sanktuarium, którego sercem i duszą jest umieszczony w głównym ołtarzu obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i kwiatem róży w dłoni.

Rozważanie 5

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję