Kolejna uroczystość Wszystkich Świętych za nami. Dwa tygodnie temu odwiedziliśmy groby zmarłych. Z jednej strony łączyła nas pamięć o zmarłych, z drugiej - wiara, iż nasze ziemskie przebywanie to tylko etap w drodze ku wiecznemu szczęściu. W specjalnie zorganizowanej sondzie spora część naszych rodaków uznała, że Wszystkich Świętych to dla nich jedyny moment w roku, kiedy na chwilę „wyhamowują”, by zastanowić się nad własnym losem. Nie wprost o tym chciałbym jednak dzisiaj rozważać...
„Halloween podbił serca Francuzów” - szumnie doniosła Polska Agencja Prasowa ostatniego dnia października. Paryż i inne miasta „przyozdobiły się” w dynie rozmaitej wielkości, a restauracje oraz wszelkie lokale „kuszą” manekinowymi postaciami kościotrupów, wiedźm, nietoperzy, pająków i czarnych kotów. Nie wspomnę już o wystroju owych miejsc publicznych, „ze smakiem” przemienionych w jaskinie lub piekiełka, w których pełno pajęczyn i czarnoksięskich akcesoriów. Ba, rodzice mogą zaopatrzyć swoich milusińskich w świąteczne bombonierki ze słodyczami w kształcie nietoperzy lub dyń.
Kościół katolicki we Francji nie pozostał bierny w takiej sytuacji. Zorganizowano, trwający tydzień, wielki festiwal religijny (wykłady, konferencje, wspólna lektura Biblii). Najliczniejsze - kilkutysięczne grono zebrało się podczas koncertu przed kościołem Saint Sulpice. Zebranym towarzyszyło hasło Holy Wins (Święte wygra).
Na tle Francji polskie Halloween to powoli wykluwająca się z kokonu poczwarka. Ów proces wykluwania się trwa już kilka lat. Co roku podobne dywagacje, przekonywające „za lub przeciw”, pojawiają się w polskich mediach. Czy kult zabawy życiem i śmiercią rośnie z roku na rok? Mam wrażenie, iż na szczęście niekoniecznie. Choć z drugiej strony szokująca jest inna obserwacja: Halloween sprowadzono głównie do zabawy w przedszkolach i szkołach podstawowych. Młodzi, żądni zabawy, chętnie przystaną na każdy pomysł opiekunów, byleby radośnie spędzić czas. W końcu bycie przerażającym Frankensteinem lub wysysającym krew Drakulą to jest to! Nic dziwnego, że największym hitem tego roku na rynku zabawek stały się tzw. śmierdziele (kto ma dzieci w rodzinie, być może wie... przepraszam, być może czuje, o czym piszę).
Daleki jestem od histerii. Amerykanizacja nie tylko Francji czy Polski, ale i całej Europy postępuje systematycznie - czasami ma to lepszy, czasami gorszy wydźwięk. Młodość ma swoje prawa i biznes ma swoje nieubłagane zwykle reguły. Tym większa jednak spada na nas odpowiedzialność tłumaczenia i dawania przykładu młodszym. Ranga roli rodziców i nauczycieli wydaje się być nie do przecenienia. Wszak jak mówił Cyceron: „Życie mądrych jest niczym innym jak rozważaniem śmierci”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu