33. Niedziela zwykła, rok „C” Ml 3, 19-20 a; 2 Tes 3, 7-12; Łk 21, 5-19.
„Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21, 19).
„Gdyby ktoś, budując dom, położył fundamenty i postawił ściany, lecz nie pokrył ich dachem, na co by mu się przydała cała budowa, jeżeli nie po to, aby ponieść szkodę na majątku i stałby się powodem ludzkiego śmiechu. Na co się również przyda, gdy ktoś zaczął żyć po Bożemu, ale potem przestał, jeżeli nie na to, że wielką szkodę ponosi na duszy i staje się pośmiewiskiem aniołów i ludzi. Jak więc w każdej sprawie, tak również w tej, potrzebna jest wytrwałość. U chrześcijan - mówi św. Hieronim - nie patrzy się na początek, ale na koniec. Wszak św. Paweł źle zaczął, ale dobrze skończył; Judasz natomiast dobrze zaczął, ale źle skończył, a ten fakt, że był apostołem, obciążył go dodatkowo.
Bez wytrwałości nie można się zbawić, bo sam Zbawiciel zapewnia, że tylko ten «kto wytrwa do końca, będzie zbawiony» (por. Mt 10, 22), i przez swego ucznia przyrzeka: «Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia» (Ap 2, 10). Chociaż inne cnoty wysługują koronę, tylko sama wytrwałość bywa koronowana. Bez niej nie można nabyć żadnej cnoty, tym bardziej doskonałości. Kto bowiem chce nabyć cnoty, powinien bezustannie walczyć i pracować, jeżeli zaś ustaje, wnet przeciwna namiętność podnosi głowę i pociąga na drogę występku. Nie wystarczą tutaj przelotne chęci lub chwilowe wysiłki, nie wystarczy praca kilku lub kilkunastu lat, ale konieczna jest praca całego życia, aż do ostatniego tchnienia. Jak bowiem w wyścigach nie ten zdobywa wieniec, który do biegu przystąpił, lecz ten, kto dobiegł do mety, tak w życiu duchowym nie ten otrzymuje wieniec świętości i chwały wiecznej, kto dobrze zaczął, ale ten, kto dobrze skończył.
Niestety, ta wytrwałość jest trudna i rzadka. Jest ona trudna, bo ciągła walka osłabia, praca męczy, jednostajność nuży, zawody zrażają. Wytrwałość jest rzadka, bo mało jest dusz, które by się nie zachwiały lub zniechęciły. Niektóre wychodzą wprawdzie z Egiptu świata, by się udać do Kanaan doskonałości, lecz zrażone trudami podróży, wracają znowu do kraju niewoli. Inne wyruszają w tę drogę i z początku biegną żwawo, lecz potem stają się leniwe, a w końcu ustają, bo wzięła nad nimi górę małoduszność i niestałość woli. Ich życie da się porównać do owego posągu Nabuchodonozora, którego głowa była ze złota, ramiona i piersi ze srebra, biodra z miedzi, golenie z żelaza, a nogi z gliny (por. Dn 2, 32-33). Ich uczynki są początkowo doskonałe jak złoto, a potem tracą coraz więcej na wartości, aż wreszcie stają się gliną i błotem. Jak smutne są następstwa podobnej niewierności, trudno wyrazić. Zaiste, lepiej by było owym duszom, gdyby nawet drogi Bożej nie znały, bo przynajmniej nie ponosiłyby przed Bogiem odpowiedzialności, że zmarnowały Jego łaski. Zwykle też spotyka je dotkliwa kara, czasem nawet zupełna zguba. (...)
Wytrwałości nie można wysłużyć, bo ona jest darem, a nie zapłatą. Można jednakże wybłagać ją u Boga, który pewnych darów użycza bez prośby, jak początek wiary, inne zaś tylko proszącym, jak dar wytrwania aż do końca (św. Augustyn).
A więc proś o nią gorąco i ustawicznie, proś przez zasługi Pana Jezusa, proś z wielką pokorą i ufnością. Wytrwałość, według orzeczenia Soboru Trydenckiego jest «łaską osobliwą», to jest nie tylko łaską pojedynczą i chwilowo działającą, ale całym łańcuchem łask, bądź zewnętrznych, które usuwają pokusy i przeszkody do dobrego, bądź wewnętrznych, które duszę oświecają, poruszają i umacniają. Otóż do tego łańcucha łask staraj się dołączyć łańcuch modlitw i nie puszczaj się tego łańcucha, inaczej przerwiesz łańcuch łask i nie dostaniesz się do nieba. Szczególnie módl się do Najświętszej Panny, by cię trzymała w objęciach swej macierzyńskiej opieki, bo jak dziecko nie może żyć bez mleka matki, tak dusza nie może wytrwać w łasce bez miłosierdzia Maryi. Ona jest furtą, przez którą wchodzimy do świątyni doskonałości i do górnego Syjonu.
Z modlitwą łącz nieustanną pracę, bez której wytrwałość jest niemożliwa. Najwięcej dusz dlatego ginie, bo chciałyby, aby cnota nie wymagała żadnej ofiary. Pragną być pokorne bez upokarzania się, cierpliwe bez cierpienia, posłuszne bez poddania swej woli, umartwione bez zaparcia się; lecz tak być nie może. Jeżeli bowiem dobra ziemskie tyle wymagają od nas trudu, czyż nie słusznie, aby dla osiągnięcia dóbr duchowych nierównie większe ponosić ofiary? A więc pracuj, ile starczy ci sił. Pracuj gorliwie, bo niebo nie jest dla leniwych. Pracuj niezmordowanie, mimo słabości lub późnego wieku, bo tak pracowali święci. Wszak czytamy, że wielu z owych starych pustelników, mając lat dziewięćdziesiąt i więcej, nie szukało ulgi w umartwieniu i pracy. Pracuj roztropnie, a więc z jednej strony staraj się wykorzenić swe wady, z drugiej utwierdzić swe cnoty, bo cnoty nie utwierdzone, to jest nie nabyte pracą, nie wypróbowane walką, łatwo - jak niedojrzałe owoce - ulegają zniszczeniu.
W tej pracy korzystaj wiernie ze wszystkich łask Bożych, jakie odbierasz, ze wszystkich środków duchowych, nie porzucając ani nie lekceważąc żadnego z nich. zwłaszcza częstej spowiedzi i Komunii św., wieczornego rachunku sumienia i codziennego rozmyślania. Bowiem zaniedbywanie albo byle jakie wypełnianie praktyk pobożnych wiedzie prostą drogą do oziębłości, a nieraz do porzucenia życia duchowego, jak to, niestety, dosyć często widzimy.
Bądź przy tym pokorny, a więc nie dowierzaj sobie i lękaj się siebie, jak cię upomina Apostoł: «Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł» (1 Kor 10, 12). A choćbyś już jedną stopą był w niebie, jeszcze nie ustawaj w czuwaniu, aby zły duch nie uchwycił cię za drugą i nie wtrącił do piekła. Niech ci nie ujdzie z pamięci smutny upadek Salomona, Judasza, Tertuliana, Lutra i tylu innych. Gdy będziesz pokorny, będziesz także mężny, bo męstwo płynie z pokory i z ufności - małoduszność zaś z pychy i przeceniania.
Skoro oddałeś się Chrystusowi, trwaj przy Nim mężnie, jak dobry żołnierz przy swojej chorągwi. Niech cię nie odstrasza szyderstwo i prześladowanie synów tego świata. Ci bowiem, którzy lękają się światowej opinii, stają się podobni do małego chłopca, który idąc do szkoły, widzi przy drodze szczekającego pieska i przelękniony wraca czym prędzej do domu. I nas podobnie wysyła Chrystus i matka Kościół do szkoły doskonałości. Na naszej drodze stoi mnóstwo szyderców, jakby piesków bez przerwy szczekających: obłudnik, fanatyk, bigot, dewotka itd. Wielu bojaźliwych trwoży się i porzuca drogę Bożą, lecz mężni gardzą podobnymi głosami i śmiało idą do Boga. Aby nabyć takiego hartu, patrz na męczenników, którzy dla Chrystusa nie lękają się wzgardy i prześladowania. (...)
Z niezachwianym męstwem łącz nieustanną gorliwość - nie tę, która pochodzi z wrodzonej żywości i prędzej lub później maleje, lecz tę, która płynie z wiary i miłości, a stąd nie słabnie z wiekiem i nie stygnie wśród przeszkód. Spełniaj więc wiernie swoje obowiązki i ćwiczenia duchowe, bo one są «kanałami», przez które spływa łaska Boża. (...)
Przede wszystkim strzeż się zniechęcenia, które paraliżuje siły duszy, tak że osłabiona nie biegnie szybko drogą Pańską, ale się wlecze leniwo, a czasem nawet ustaje. Jakie są przyczyny tego zniechęcenia? Czasem jest to nawiedzenie Pańskie, czego i sami święci doświadczali. Czasem - pokusy szatańskie, zwłaszcza wtenczas, gdy to zniechęcenie przychodzi niespodziewanie i objawia się tylko w rzeczach duchowych. Czasem są to cierpienia fizyczne lub moralne, np. bolesne zawody, ciężkie zmartwienia i smutki. Czasem jest ono karą za poprzednie grzechy, skutkiem próżnego lęku o przyszłość, lub owocem ukrytej pychy, która od razu chciałaby wedrzeć się na szczyty, a gdy się to nie udaje, niepokoi się i smuci. Najczęściej my sami sprowadzamy podobny stan naszym rozproszeniem, naszym niedbalstwem w obowiązkach i praktykach duchowych, naszym tchórzostwem w walce duchowej, naszą zniewieściałością co do umartwień i naszą niewiernością w wypełnianiu obowiązków czy praktyk pobożnych. Bywa też, że wpływają na nas szkodliwie złe przykłady albo lenistwo tych, którym Bóg powierzył straż nad duszami.
Jeżeli chcesz uniknąć tego zniechęcenia, przede wszystkim nie bądź pobłażliwy dla siebie, ani zbyt troskliwy o swoją cześć, czy też o swoją pociechę lub korzyść ziemską, czy o swoje zdrowie. Zgadzaj się we wszystkim z wolą Bożą i chodź wiernie drogą Pańską, aby nie przekroczyć żadnego przykazania, nie zaniedbać żadnego obowiązku, nie zmarnować żadnej łaski. Działaj zawsze spokojnie, bez gorączki i pośpiechu, pamiętając, że nie w jednym dniu stajemy się świętymi. Pamiętaj również, że Pan jest twoim wspomożycielem i obrońcą, a więc Jemu całkowicie zaufaj. Wszakże On to sam dodawał ducha św. Teresie wśród jej walk i udręczeń: «Nie smuć się; w tym życiu dusza nie może być zawsze w jednym stanie; jednego dnia będziesz pałała gorliwością, drugiego będziesz się czuła oschłą i oziębłą; dziś będziesz się cieszyła pokojem wewnętrznym i pogodą duszy, jutro przyjdą na ciebie trwogi i pokusy; ale ufaj Mi i nie bój się niczego» (...).
Pamiętaj wreszcie, że życie duchowe to splot ustawicznych prac i licznych przykrości. Niech cię zatem nie zraża ani ta walka bez wytchnienia, ani ciągłe czuwanie, ani opór natury, ani krzyż umartwienia, ani ta nieprzerwana jednostajność, ani powolny postęp, ani próby Boże. (...)
Aby nie tracić otuchy, myśl tylko o dniu dzisiejszym, a nie troszcz się o przyszłość. Często bowiem zły duch podsuwa duszom pokusę, aby je odwieść od drogi doskonałości (...)
Wreszcie, gdy na drodze życia tak przykrej i długiej zmęczysz się nieco, szukaj ochłody w cieniu krzyża, wzmocnienia w «Chleb mocnych»; pociechy i podpory w żywej wierze, że Bóg tak każe, w silnej nadziei, że Bóg cię nagrodzi; i w gorącej miłości, gdyż Bóg jest godzien twojej pracy...”.
(Św. Józef Sebastian Pelczar, Życie duchowe, t. 2, Kraków 2003, s. 231-236)
Pomóż w rozwoju naszego portalu