Ks. Waldemar Karasiński: - Powiedzmy teraz o pracy społecznej. Polacy, tęskniąc za Ojczyzną, zakładają organizacje i związki, w których się spotykają, by poczuć lepiej. Trudno sobie wyobrazić, aby wśród nich zabrakło polskiego kapłana. Proszę opowiedzieć o dawniejszych organizacjach oraz o nowo powstałych.
Reklama
O. Hieronim Tarłowski: - W Perth było ich sporo. Należy wymienić: Polski Ośrodek Katolicki, Związek Polaków, Koło Polek, Związek Młodzieży, Klub gen. Władysława Sikorskiego, Klub „Cracovia”
i in. Każda z tych organizacji miała swój statut, zarząd i program oraz rozwijała znaczącą działalność. W Domu Polskim, który jest siedzibą wielu organizacji, mieści się m.in. biblioteka, Polska Szkoła
Sobotnia, Klub Seniora, Komitet Polskich Organizacji Radiowych, Koło Polek. Klub „Cracovia” ma własną siedzibę, boisko sportowe, drużynę piłkarską. Organizacje te prosiły często, aby polski
duszpasterz był obecny na imprezach oraz podczas doraźnych akcji przeprowadzanych na różne cele, np. „Pomóż Polsce żyć” (Help Poland Live), kiedy w Polsce ogłoszono stan wojenny. Bardzo popularne
w okresie letnim były wyjazdy na pikniki za miasto. Na pięknie położonym Polu Kopernika odprawiałem wielokrotnie Msze św. dla dzieci przebywających na koloniach, lub dla tych, którzy przyjechali na odpoczynek.
Był tam zbudowany niewielki ołtarz z piękną figurą Matki Bożej i obrazem św. Maksymiliana Marii Kolbego, który poświęciłem. Z mojej inicjatywy powstał chór kościelny „Ave”, przekształcony
później w chór „Cantate”. Następnie przy Polskim Ośrodku Katolickim zawiązało się Koło Sybiraków, czyli Polaków, którzy przeszli gehennę Sybiru i wieloletniej tułaczki.
Polskie radio etniczne zwracało się do nas z prośbą o prowadzenie pogadanek religijnych. Prowadziłem je podczas audycji niedzielnych, na zmianę z o. Januszem Trawińskim. Gdy zaczęło wychodzić pismo
Kurier Zachodni, red. Andrzej Basiński prosił mnie o pisanie artykułów o tematyce religijnej. Widać z powyższego, że polski kapłan ma okazję udzielać się nie tylko w kościele, ale także poza nim.
- Czy w Australii jest tradycja rekolekcji wielkopostnych?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Tak, po przyjeździe do Australii głosiłem rekolekcje w ośrodkach, do których dojeżdżaliśmy. Rekolekcje trwały zazwyczaj przez 3 dni, tj. w piątek, sobotę i niedzielę. Jedynie w Bunbury trwały od niedzieli do wtorku, a w Mayldans od Niedzieli Palmowej do Wielkiego Czwartku. Rekolekcje inaugurowała Msza św. lub Droga Krzyżowa z nauką, w sobotę była okazja do spowiedzi. W tym czasie odwiedzaliśmy chorych i starszych w szpitalu oraz w domach prywatnych. Jak wspomniałem, rekolekcje kończyły się w niedzielę. Wtedy też, najczęściej w sali przykościelnej, odbywało się spotkanie, braterska agapa i okazja do serdecznych wspomnień z przeszłości i patriotycznych śpiewów. Od pewnego czasu rekolekcje wielkopostne prowadzą ojcowie przyjeżdżający z Polski.
- Jak długo Ojcowie Franciszkanie pracują wśród Polonii australijskiej?
Reklama
Praca ta trwa już 31 lat. Uważam, że Franciszkanie zakorzenili się w tamtejszej rzeczywistości i cieszą się zaufaniem Polonii. Osiągnięciem jest fakt skupienia Polonii w Maylands przy kościele i POK. Maylands stało się centrum duszpasterstwa polskiego w zachodniej Australii. Znaczącym sukcesem była budowa polskiej świątyni, powodem do dumy jest też plebania. To wszystko sprawia, że życie religijne naszych rodaków jest niejako zogniskowane w Maylands. Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział kiedyś w Częstochowie: „Tu zawsze byliśmy wolni”. Podobnie Polacy mogą w Maylands czuć się jak u siebie, pod opiekuńczym płaszczem Matki Bożej Częstochowskiej.
- Jakie inne zgromadzenia zakonne prowadzą duszpasterstwo polonijne w Australii?
Głównie Księża Chrystusowcy, którzy zostali do tego zadania specjalnie powołani przez kard. Augusta Hlonda. Duszpasterstwem wśród Polonii zajmują się też Jezuici, Dominikanie, Paulini, Zmartwychwstańcy, Salwatorianie, a ostatnio także Michalici. Co roku organizowane są rekolekcje dla duszpasterzy polonijnych, najczęściej w Sydney. Podczas nich jest okazja do wymiany doświadczeń duszpasterskich. Dzięki tym kontaktom duszpasterze polscy pracujący w Australii znają się, choć dzielą ich setki kilometrów.
- Dziękuję za rozmowę.