Michał Chojnacki: - Co spowodowało, że został Pan grabarzem?
Bogdan Jóźwik: - Kiedyś pracowałem jako taksówkarz. Jednak pracując na postoju coraz trudniej było utrzymać rodzinę: z uwagi na zubożenie społeczeństwa, z taksówek korzystało coraz mniej ludzi. Podczas jednego z kursów, gdy moim pasażerem był ks. prał. Janusz Ogrodowczyk, dowiedziałem się, że potrzebny jest grabarz. Zgłosiłem swoją kandydaturę, którą ksiądz zaakceptował. I tak to się zaczęło, a trwa już 18 lat.
- Jak zareagowała rodzina, dowiedziawszy się, że będzie Pan pracował na cmentarzu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Na początku zdziwieniem, niezadowoleniem. Ale z biegiem czasu pojawiło się przyzwyczajenie do istniejącego stanu rzeczy, wszystko się unormowało.
- Co należy do Pańskich obowiązków?
- Nadzór nad wykopaniem grobu, przygotowanie kaplicy do pogrzebu, oraz, gdy zachodzi potrzeba, nadzór i obecność przy ekshumacji zwłok. Urzęduję w biurze przy cmentarzu od godz. 9.00 do 14.00, a praktycznie jestem zajęty przez cały dzień. Dla lepszego kontaktu mam telefon komórkowy.
- Praca, jaką Pan wykonuje, nie należy do przyjemnych. Czy nie powoduje u Pana lęku, obawy, stresu?
Reklama
- Wielu ludzi boi się zmarłych, przeraża ich sam fakt śmierci, a przecież ona jest normalną rzeczą, która czeka każdego z nas... Gdy czasem muszę wieczorem dojść do kaplicy, gdzie spoczywa zmarły, żegnam się - i idę. Jak widać jestem cały i nic mi się nie stało... Na pewno nie jest to praca „przyjemna”, ale nie o to chodzi. Jest to przede wszystkim praca odpowiedzialna i trudna, wymagająca umiejętności radzenia sobie z pojawiającymi się nieoczekiwanie sytuacjami. Jeśli mowa o stresie, to spowodować go mogą żywi, m.in. wandale, którzy swego czasu wybili szyby w domu przedpogrzebowym.
- Na cmentarzu parafialnym jest coraz mniej miejsc. Czy istnienie cmentarza komunalnego w Leśnicy rozwiązuje sytuację?
- Z uwagi na sporą odległość z Koła do Leśnicy, ludzie niezbyt chętnie chcą chować na tamtejszym cmentarzu swoich bliskich. Na cmentarzu, gdzie pełnię posługę grabarza, nie ma już wolnych miejsc. Jedyne rozwiązanie to takie, że gdy minie 20 lat od pochówku, w tym miejscu można pochować kolejną osobę. Od niedawna pewnym rozwiązaniem jest pochówek na cmentarzu ewangelickim.
- Jak widać podczas uroczystości pogrzebowych, zostały przyjęte do pracy cztery osoby, które zajmują się eksportacją zmarłych z kaplicy do grobu.
Są to pracownicy, obsługujący również pochówki w Leśnicy. Ubrani w jednakowe, czarne uniformy, dodają powagi uroczystości, tym samym okazują szacunek względem osoby zmarłej i uczestników pogrzebu.
- Powszechnie znany jest naganny proceder kradzieży kwiatów z grobów. Czy istnieje on też na kolskim cmentarzu?
- Niestety, i u nas zdarzają się kradzieże kwiatów i zniczy, jak również wazonów, zwłaszcza przed odpustem Przemienienia Pańskiego oraz przed uroczystością Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym. Ale stwierdzam i bardzo pozytywne zachowania: zdecydowana większość osób przychodzących na nasz cmentarz wykazuje dużą dbałość o estetykę tego miejsca. Dotyczy to nie tylko utrzymywania porządku na grobach swoich bliskich, ale i w ich otoczeniu, bliższym i dalszym.
- Dziękuję za rozmowę.