Misterium odbyło się dwukrotnie, o godz. 12.00 i 20.00. Za każdym razem miało podobny przebieg. Dziesiątki przechodniów w różnym wieku, zwabionych niecodziennymi dźwiękami, przemierzało stopnie prowadzące
na Wieżę, by wśród drewnianych rusztowań odnaleźć dzwon „Michał”. Pod czujnym okiem ks. Alfreda Wierzbickiego, dyrektora Muzeum, lublinianie oraz turyści mieli szansę osobiście rozruszać serce
dzwonu. Ufundowany w 1735 r. przez Jana Fryderyka na Kodniu Sapiehę znajdował się przez lata w dawnej farze św. Michała. Dzwon zamilkł, gdy w połowie XIX w. trawiony ciągłymi pożarami kościół rozebrano.
„Ożył” w 2001 r. za sprawą jego „odkrywców” - ks. Wojciecha Szlachetki, ówczesnego dyrektora Muzeum oraz Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora Ośrodka „Brama Grodzka
- Teatr NN”. Dzwon wymagał renowacji. Po wymianie serca i wieszaka, wykonanej przez ludwisarską firmę państwa Felczyńskich z Przemyśla, postanowiono, że jego głos będzie rozbrzmiewał zawsze
29 września. Motyw św. Michała, zabijającego smoka, znajduje się w medalionie na korpusie dzwonu. Zabytek zdobi także ornament złożony z motywu liści akantu. Otaczające go rusztowania uniemożliwiają w
pełni podziwianie tych walorów. Natomiast bez większych problemów można było poruszać sznurem, przymocowanym do serca dzwonu. Było to łatwe nawet dla licznie obecnych pań, tym bardziej, że dzwon nie należy
do największych, ma 85 cm wysokości i tyle samo średnicy.
Krokom zmierzających w poszukiwaniu „Michała” towarzyszyły dźwięki muzyki religijnej. Nastrój współtworzyły rzeźby, przedstawiające św. Michała Archanioła oraz XVII i XVIII-wieczne rzeźbiarskie
wizerunki Chrystusa Zmartwychwstałego, ustawione w niszach Wieży. Organizatorzy zdarzenia dostrzegają w przywróconym do życia dzwonie symbol ocalałego po wojnach, kataklizmach i pożogach świata. Wychodzą
z założenia, że tam, gdzie trwa pieczołowita pamięć o życiu, które kiedyś było, tam istnieje niepodważalna nadzieja na więcej prawdy, dobra i piękna na nowych szlakach Europy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu