Był już pierwszy śnieg. Od tygodnia lampiony kołyszą się w dziecięcych rękach w drodze do kościoła. Czy Twoje dziecko wie, że są roraty? To obce słowo, przykurzone, żyje tylko przez cztery tygodnie w roku, łatwo zapomnieć. Może się zdarzyło...Jeszcze można dołączyć.
A przygotowania do świąt w kobiecych planach nabierają rozpędu. I trudno się dziwić, przecież jeszcze zanim ze sklepowych półek zniknęły znicze i lampiony, w ich sąsiedztwie pojawiły się kolorowe bombki, gwiazdki, błyszczące łańcuchy. Czaru ktoś użył zbyt wcześnie. Zapachniało rozpylanymi w marketach cynamonem i wanilią. Aż trudno było odeprzeć pokusę, aby obok znicza nie wylądował w wózku śniegowy bałwan, którego przeznaczenia nie bardzo byłyśmy pewne. Rynek ma swoje prawa i walczy o nie drapieżnie. W tym roku choinki powinny być strojne w fiolety. Konsekwencja jest konieczna. Żadnych niespodziewanych barw. Najlepiej więc zrezygnować z gromadzonych latami ozdób i dokonać gruntownej reformy kolorystycznej naszego drzewa. Stare bombki lądują w koszu. Nowe być może nadwerężą nasz budżet, ale nie martwmy się tym teraz. Badania rynku już doniosły, że mamy zamiar na święta Bożego Narodzenia wydać w tym roku mniej niż w latach poprzednich, bo kryzys i trochę się obawiamy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jak to wszystko łączyć z adwentowym oczekiwaniem, starannymi przygotowaniami i tym dziecięcym pragnieniem, aby było pięknie, wyjątkowo, i inaczej?
Obudził się we mnie, kobiecie - żonie i kobiecie - mamie, duch twórczy, ale i przekorny. Obronię dom przed reklamą. Spróbuję. Przytrzymam drzwi i nie pozwolę wariacjom na temat konieczności posiadanych przedmiotów wtargnąć do domu. Ale jak? Kto podpowie?
Temat przypomniał opowieść sprzed lat, wspomnienie kogoś, kto mimo niezbyt wielkiej zamożności zapraszał na czas Świąt całkiem dużą rodzinę. I nikt nie był głodny, mimo iż posiłek był bardzo skromny. Ważnym punktem tych przygotowań było właśnie dekorowanie drzewka. Dlaczego? Bo nie było prawdziwych ozdób. I nie było dzieci, które mogłyby zrobić ozdoby z papieru. Żeby jednak piękna, wyjątkowości i odświętności nie zabrakło, od początku adwentu piekły się w kuchni serdeczne pierniki. Serdeczne, bo w kształcie serca. Każdy z nich miał dziurkę - miejsce na sznurek, albo wstążeczkę. Kilka dni przed wigilią robiono lukier i na sercu pisano imię każdego z członków rodziny. Patrzyło się potem na drzewko obwieszone piernikami i twarze ludzi stawały przed oczami jak żywe.
Nie namawiam do ignorancji pięknych ozdób. Nie namawiam do podmiany: wyrzuć stare i powieś pierniki (zamiast fioletowych sopelków). Namawiam do odwagi mówienia „nie” reklamie i modzie. I do odwagi prawdziwego czekania na prawdziwego Boga. Nie: z piernika, marcepana, albo z gipsowej figurki. Prawdziwego, który stał się Ciałem.