Infiltracja Kościoła przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa (StB) i jego postawa wobec próby dziejowej to temat opublikowanej na łamach najnowszego numeru „Katolickego Týdenika” rozmowy Jiřígo Prinza z historykiem Jaroslavem Šebkiem. Zdaniem rozmówcy tygodnika czeskich katolików, Kościół przeszedł tę próbę z honorem, ale nie oznacza to, aby na wiele trudnych kwestii tego okresu zapuścić zasłonę milczenia. Dyskusja o przeszłości jest konieczna, by lepiej zrozumiał on swoją tożsamość i znalazł miejsce w realiach społeczeństwa demokratycznego – uważa dr Šebek.
Rozmówca „Katolickego Týdenika” przypomina, że po puczu komunistycznym w lutym 1948 r. Kościół stał się jednym z najintensywniej infiltrowanych podmiotów, tym bardziej, że swoją przynależność do niego deklarowało dwie trzecie mieszkańców Czechosłowacji. Swoje znaczenie miał fakt, że był on przeciwnikiem ideologicznym ateistycznego reżimu, a także wyraźne stanowisko Stolicy Apostolskiej. Początkowo komuniści dążyli do utworzenia niezależnego od Watykanu Kościoła narodowego. Dzięki jednak zdecydowanemu oporowi duchowieństwa i świeckich zamiar ten się nie powiódł.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W następnej fazie reżim usiłował wyeliminować Kościół na drodze prawnej. Pozbawiono go bazy gospodarczej i podporządkowano ścisłej kontroli administracyjnej. W latach pięćdziesiątych rozpoczęto masowe prześladowania duchowieństwa i zakonów. Wobec najbardziej niezłomnych i wybitnych księży stosowano wyreżyserowane procesy, oskarżając ich o „szpiegostwo na rzecz Watykanu”, zlikwidowano życie zakonne męskie i żeńskie, internując całe wspólnoty i zamykając w „klasztorach koncentracyjnych”. Pojawiła się agresywna kampania antykościelna. Stan ten trwał z małymi przerwami do 1989 r.
Reżim usiłował pozyskiwać współpracowników także w szeregach duchowieństwa. Pojawił się ruch tzw. księży-patriotów, liczących na karierę lub zyski materialne. Inną grupę stanowili księża, wobec których stosowano szantaż, czy których udało się złamać psychicznie, niekiedy używając przemocy fizycznej. Šebek dodaje, że jednak w zachowanych materiałach można wyczytać, iż sama komunistyczna bezpieka narzekała na trudności w pozyskiwaniu współpracowników, zwłaszcza w środowiskach zakonnych, a w ostateczności procent kolaborantów był niewielki.
Šebek przypomina również, że w porównaniu z innymi krajami bloku komunistycznego Kościół w Czechosłowacji był prześladowany najbrutalniej i stąd granica między dobrem a złem była bardzo wyraźna. "Wykorzystywano zresztą w tym celu resentymenty anytkatolickie, jakie pojawiły się w Czechach już od drugiej połowy XIX wieku i które obecne są także i dziś, na początku XXI wieku" – twierdzi czeski historyk.